[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ja nie kłamię.Wszystko toprawda, każde moje słowo, możesz spytać George'a.Crooks oparł czarny podbródek w różowym zagłębieniu stulonej dłoni.- Chodzisz za robotą z tym George'em, no nie?- Jasne.Wszędzie chodzimy razem.- I czasem on coś mówi - ciągnął Crooks - a ty za cholerę nie wiesz, o comu chodzi, prawda? - wychylił się do przodu, przewiercając Lenniego nawylot spojrzeniem głęboko osadzonych oczu.- Prawda? - powtórzył.- Aha.czasami.- On gada, a ty nie wiesz, o co mu, cholera, idzie.- Tak.czasami.Ale nie zawsze.Crooks wychylił się jeszcze bardziej do przodu.- Nie jestem Murzynem z Południa - powiedział.- Urodziłem się tutaj, w Kalifornii.Mój staruszek miał kurzą fermę,jakieś dziesięć akrów.Przychodziły się do nas bawić białe dzieci, czasami jachodziłem się bawić z nimi i niektóre były całkiem miłe.Mojemu staremusię to nie podobało.Nie wiedziałem wtedy dlaczego.Teraz już wiem.-Zawahał się, a kiedy podjął swój monolog, jego głos był łagodniejszy.- Nie było tam w promieniu wielu mil żadnej kolorowej rodziny.I teraznie ma żadnego kolorowego na tym ranczu, jest tylko jedna murzyńskarodzina w Soledad.- Roześmiał się.- A zresztą, wszystko, co mówię, to tylkomurzyńskie gadanie.- Kiedy te szczeniaki będą takie duże, ze będzie można je głaskać? -zapytał Lennie.Crooks znowu się roześmiał.- Do ciebie można mówić i mówić i człowiek może być pewien, żeniczego nie wygadasz.Będą duże za parę tygodni.Ten George wie, co robi.Mówi do ciebie, choć ty i tak nic nie rozumiesz.- Znowu wychylił się doprzodu, podniecony.- To tylko takie murzyńskie gadanie, i to gadanie facetaz przetrąconym grzbietem.Nie ma żadnego znaczenia, rozumiesz? I tak nicnie zapamiętasz.Wciąż to widzę dookoła: facet mówi do drugiego i nie maznaczenia, czy tamten słyszy albo rozumie.Rzecz w tym, czy mówią, czytylko siedzą i nie mówią.Poza tym nic się nie liczy, nic.- Podniecał się corazbardziej, zaczął walić kułakiem w kolano.- George może ci nagadać głupot inie ma to żadnego znaczenia.Liczy się to, że mówi.%7łe jest się z innymfacetem.I to wszystko.Zrobił krótką pauzę; kiedy znów przemówił, jego głos był łagodny iprzekonywający.- Przypuśćmy, że George już tu nie wróci.Przypuśćmy, że wezmie nogiza pas i nie wróci.Co wtedy zrobisz?Do Lenniego docierała powoli treść tego, co powiedział Crooks.- %7łe niby jak? - zapytał.- Mówię: przypuśćmy, że George poszedł dziś do miasta i już nigdy onim nie usłyszysz.- Crooks delektował się swym małym prywatnymtriumfem.- Tylko przypuśćmy - powtórzył.- On tego nie zrobi! - zawołał Lennie.- George nie zrobiłby czegośtakiego.Jestem z nim już tak długo.On wróci dziś wieczorem.- Nie mógłsobie jednak poradzić z wątpliwościami, które go nagle opadły.- Myślisz, żemógłby to zrobić?Twarz Crooksa aż promieniała, tak bardzo rozkoszował się mękąLenniego.- Trudno przewidzieć, co komu przyjdzie do głowy - zauważył zestoickim spokojem.- Przypuśćmy, że zechce wrócić, a nie będzie mógł.Przypuśćmy, że go zabiją albo zranią i nie będzie mógł wrócić.Lennie usiłował zrozumieć jego wywody.- George nie zrobiłby czegoś takiego - powtórzył.- George jestostrożny.Nic mu się nie stanie.Jemu się nigdy nie dzieje nic złego, bo onjest ostrożny.- No dobrze, ale przypuśćmy, po prostu przypuśćmy, że nie wróci.Cowtedy zrobisz?Twarz Lenniego aż zmarszczyła się z wysiłku, tak bardzo starał sięogarnąć to wszystko rozumem.- Nie wiem.Ty, co ty w ogóle gadasz?! - zawołał.- To nieprawda.George'owi nic nie jest!Crooks znęcał się nad nim dalej.- Mam ci powiedzieć, co się z tobą stanie? Zabiorą cię do czubków itam cię uwiążą na łańcuchu jak psa.Nagle Lennie skupił wzrok na jednym punkcie i w jego oczach pojawiłosię zimne szaleństwo.Wstał i ruszył groznie w stronę Crooksa.- Kto zrobił krzywdę George'owi? - zapytał agresywnie.Crooks uświadomił sobie grożące mu niebezpieczeństwo.Cofnął się wgłąb swego legowiska.- To tylko takie przypuszczenie, co by było gdyby.George'owi nic sięnie stało.Jest cały i zdrowy.Wróci na pewno.Lennie stał groznie nad nim.- To po co takie przypuszczenie? Nikomu nie wolno gadać, żeGeorge'owi coś się stało.Crooks zdjął okulary i przetarł oczy palcami.- Siadajże - powiedział.- George'owi nic nie jest.Lennie, pomrukując groznie, wrócił na swoją beczkę z gwozdziami.- Nikomu nie wolno gadać, że George'owi coś się stało - burknął.- Może teraz pojmiesz - rzekł łagodnie Crooks.- Ty masz swojegoGeorge'a.Wiesz na pewno, że wróci.A przypuśćmy, że nikogo nie masz.Przypuśćmy, że nie wolno ci iść do baraku i grać w karty, bo jesteś czarny.Jak by ci się to podobało? Przypuśćmy, że musiałbyś tu siedzieć i czytaćksiążki.Jasne, możesz grać aż do zmroku w podkowy, ale potem musiszczytać.Książki są psa warte.Człowiek musi mieć kogoś bliskiego.Dostajefioła, jak nikogo nie ma.- Głos mu się łamał.- Nieważne, kim jest ten drugi, byleby tylko był.Mówię ci - zawołał - mówię ci, człowiek z tej samotności może sięrozchorować.- George wróci - zapewniał samego siebie przestraszonym głosemLennie.- Może już wrócił.Pójdę lepiej i zobaczę.- Nie chciałem cię straszyć - powiedział Crooks.- On wróci.Jamówiłem o sobie.Człowiek siedzi tu sam, nocą, czyta albo rozmyśla i takietam.Czasem coś sobie pomyśli i nie ma nikogo, kto by mu powiedział, czyto tak jest naprawdę, czy nie.Nie może się zwrócić do innego faceta izapytać, czy on też tak myśli.Niczego nie jest pewien.Nie ma żadnej miary.Widziałem tu różności.Nie byłem pijany.Nie wiem, czy to było we śnie.Gdyby był ktoś ze mną, mógłby mi powiedzieć, że mi się to przyśniło, iwszystko byłoby w porządku.Ale tak, to ja nic nie wiem.- Crooks patrzyłteraz w okno.- George nie pójdzie sobie i nie zostawi mnie samego - powiedziałLennie żałośnie.- Ja wiem, że George tego nie zrobi.- Pamiętam - ciągnął Murzyn rozmarzonym głosem - jak byłem małymchłopcem, jeszcze na fermie mojego starego.Miałem dwóch braci.Zawszetrzymaliśmy się razem, zawsze drugi był pod bokiem.Spaliśmy w tej samejizbie, nawet w jednym łóżku.Mieliśmy grządkę truskawek.Mieliśmy zagonkoniczyny.W słoneczne ranki wypuszczało się tam kurczaki.Moi braciasiadali na płocie i pilnowali ich, a wszystkie były białe.Jego opowieść zaczynała stopniowo wciągać Lenniego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]