[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mark i Tullio siedzieli na platformie, gdzie straszliwie trzÄ™sÅ‚o.- CzujÄ™ siÄ™ tak, jakby mi wÅ‚asna dupa chciaÅ‚a wyskoczyć przez usta - biadaÅ‚ Tullio.Mark, majÄ…cy doÅ›wiadczenia z jazdy pociÄ…gami towarowymi, poradziÅ‚ mu, jak ma Å‚agodzić uderzenia, ale Tullio zdobyÅ‚ siÄ™ jedynie na „myÅ›lÄ™, że odwalam kitÄ™".ZakaszlaÅ‚, na chusteczkÄ™ bluznęła krew.- PrzesadzÄ™ ciÄ™ do szoferki, tam nie trzÄ™sie tak strasznie - powiedziaÅ‚ Mark.Tullio osadziÅ‚ go.- JeÅ›li pójdÄ™ na przód, caÅ‚a reszta zacznie kląć tÄ™ jazdÄ™.OgarniaÅ‚ ich kurz pustynny, wzbijany przez ciężarówki jadÄ…ce przodem.MieszaÅ‚y siÄ™ z nim ciężkie spaliny.Oczy, nosy i usta wypeÅ‚niaÅ‚ kurz.Potem zaczÄ™li siÄ™ wspinać i na szczycie wulkanu ujrzeli Å›nieg.RobiÅ‚o siÄ™ chÅ‚odnawo, a kiedy dotarli do obozu w Tarawie, byÅ‚o tam tak jak w grudniu na Alasce.Obóz, rozmieszczony na obszernym Ranczu Parkera, leżaÅ‚ w siodle miÄ™dzy dwoma wulkanami, Manua Loa i Manua Kea, ale nikomu nie spodobaÅ‚ siÄ™ ich przecież imponujÄ…cy widok.Mark zaczÄ…Å‚ pomagać Tulliowi w zÅ‚ażeniu, ten jednak zeskoczyÅ‚ caÅ‚kiem zwinnie, ukrywajÄ…c ból.- PodnieÅ›cie dupy! - krzyknÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›no.- Spadajcie, i pokażcie, że umiecie chodzić po drodze.- Tego, co ujrzeli byÅ‚o dość, by nawet najtwardszy piechur morski zastanowiÅ‚ siÄ™, co u diabÅ‚a przeskrobali, żeby zasÅ‚użyć na taki los.ByÅ‚o przenikliwie zimno i chÅ‚opcy, którzy dopiero co walczyli niemal na równiku, odziani nadal w lekkie mundury, przeżyli wstrzÄ…s.Wiatr wirowaÅ‚ jak w Kansas w czasie burzy piaskowej.To miaÅ‚ być ten bajkowy obóz? Szeregi kanciastych tarasów, nad którymi nawet nie ustawiono namiotów.Byli sierotami w zimnym kraju, co nazywaÅ‚ siebie rajem.- Te same stare Å›mieci - powiedziaÅ‚ Tullio i kazaÅ‚ ludziom rozbijać namioty.Nie czekaÅ‚a na nich gorÄ…ca strawa, na kolacjÄ™ musieli zjeść na zimno zwykÅ‚e racje C.Mark udaÅ‚ siÄ™ potem na krótki spacer.ZachodziÅ‚o sÅ‚oÅ„ce.Wiatr ustaÅ‚, rozciÄ…gaÅ‚ siÄ™ przed nim cudowny widok.Byli na pÅ‚askowyżu o sfalowanej powierzÂchni, rozciÄ…gniÄ™tym na mile pomiÄ™dzy dwoma wulkanami.ZiÄ…b wÅ‚aziÅ‚ nawet pod koce, Mark wÅ‚ożyÅ‚ wiÄ™c pomiÄ™dzy nie gazety - stary sposób trampów - i zasnÄ…Å‚ twardo.ObudziÅ‚ go sadystyczny trÄ™bacz.UsÅ‚yszaÅ‚ najpierw gÅ‚os kogoÅ›, kto wróciÅ‚ widać z obchodu.- Jasny gwint, równie dobrze możemy być w New Mexico.Kaktus, kurz, agawy i wiatr!Billy J.wydaÅ‚ chÅ‚opcom maski gazowe, żeby ich ochronić przed kurzem, po czym tÅ‚umaczyÅ‚, że miejsce to wybrano dla nich nie przez lekceważenie, ale dlatego, że zimny klimat pomoże cierÂpiÄ…cym jeszcze na malariÄ™ wykurować siÄ™ porzÄ…dnie.Sam zaÅ› teren doskonale nadawaÅ‚ siÄ™ do ćwiczeÅ„, ponieważ zarówno plaże jak i góry byÅ‚y w zasiÄ™gu rÄ™ki.Mimo iż otrzymywali dobre żarcie, prawdziwe amerykaÅ„skie piwo i trupa aktorów daÅ‚a porywajÄ…ce przedstawienie, BożeNarodzenie wiÄ™kszość chÅ‚opaków spÄ™dziÅ‚a na ponuro.MgÅ‚a i chłód obrzydzaÅ‚y życie tym, którzy jeszcze nie wykurowali siÄ™ z ran psychicznych i fizycznych, odniesionych w walce, i drÄ™czonym myÅ›lami o domu.ZdajÄ…c sobie sprawÄ™, że jakoÅ› temu trzeba zaradzić, Billy J., dowodzÄ…cy teraz Batalionem, wezwaÅ‚ Tullia oraz sierżanta-intendenta i otworzyÅ‚ skrzynkÄ™ alkoholu.ByÅ‚ pewien, powiedziaÅ‚, że wiedzÄ… co z tym zrobić.No i ci dwaj zmieszali masywnÄ… beczuÅ‚kÄ™ trunku, soku grapefruitowego i pomaraÅ„czy.PosÅ‚ali cynk, że można siÄ™ za frajer napić w namiocie starszego sierżanta miÄ™dzy dziesiÄ…tÄ… wieczór a północÄ….Przed dziesiÄ…tÄ… zebraÅ‚ siÄ™ tÅ‚um z kubkami.Mark pociÄ…gnÄ…Å‚ tylko jeden Å‚yk tej mocnej mikstury.RozpaliÅ‚a mu ogieÅ„ w oczach, a w brzuchu piekÅ‚a jak wrzód.Tullio nie chciaÅ‚ jej nawet spróbować, ponieważ wybieraÅ‚ siÄ™ na pasterkÄ™ i nie powinien byÅ‚ ani pić mocnych trunków, ani czegokolwiek jeść.W ciÄ…gu godziny teren Batalionu przybraÅ‚ wyglÄ…d wrzaskliwego baru.Nigdzie ni Å›ladu oficera, który by chÅ‚opaków uÅ›mierzyÅ‚.JakimÅ› cudem nie dochodziÅ‚o do bijatyk.Do pół do dwunastej dziesiÄ…tki zalanych w trupa chÅ‚opaków uwaliÅ‚y siÄ™ pokotem wzdÅ‚uż obozowych uliczek.Najpierw Tullio doglÄ…daÅ‚ z Markiem usuwania ciaÅ‚, potem poszedÅ‚ na pasterkÄ™.Mark wróciÅ‚ do namiotu, ale tak w nim cuchnęło nie przetrawionym alkoholem, że zabrawszy przybory do pisania uciekÅ‚ do stołówki.W odpowiedzi na dwa listy, otrzymane wÅ‚aÅ›nie od Hinemoi, napisaÅ‚ jeden dÅ‚ugi.Mimo iż jej listy nie byÅ‚y nazbyt pÅ‚omienne, a takich oczekiwaÅ‚, nazwaÅ‚a go „Moim NajÂdroższym", a skoÅ„czyÅ‚a „kocham bardzo".OpisaÅ‚ jej pobieżnie TarawÄ™, bez nieciekawych szczegółów, dodajÄ…c że wyÅ›le wygrane w pokera, gdy tylko znajdzie okazjÄ™.„Mamy teraz przynajmniej zadatek na dom".SkreÅ›liÅ‚ list do ojca, dokÅ‚adniej odmalowujÄ…c bitwÄ™, lecz ani sÅ‚owem nie wspomniaÅ‚ o pokerze.W koÅ„cu wyliczyÅ‚ Maggie te wszystkie zabawne epizody, jakie siÄ™ zdarzajÄ… na Tarawie, dodajÄ…c, że dowiedziaÅ‚ siÄ™, iż major Sullivan wysunÄ…Å‚ jego kandydaturÄ™ do odznaczenia BrÄ…zowÄ… GwiazdÄ….NamawiaÅ‚ jÄ…, by przyjechaÅ‚a na WielkÄ… WyspÄ™ na uroczystość wrÄ™czania odznaczeÅ„.Jest reporterkÄ…, nie powinna wiÄ™c mieć trudnoÅ›ci z opisem tego wydarzenia.List zawieraÅ‚ głównie wykaz cudownych cech Hinemoi, wyznanie, iż zaznaÅ‚ szczęścia, ponieważ jÄ… znalazÅ‚ i zdobyÅ‚.WyraziÅ‚ nadziejÄ™, że także Maggie znajdzie w koÅ„cu kogoÅ› godnego miÅ‚oÅ›ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]