[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zebrać stare, zasypać banki nowymi i fałszerze by za nimi nie nadążyli, przynajmniej zdaniem Talberta.- Ale Kongres nie chce się na to zgodzić - dodał, kręcąc głową.Rayowi chodziło głównie o sposoby tropienia pieniędzy i w końcu do tego doszli.Talbert wyjaśnił, że z oczywistych powodów banknoty nie są tak naprawdę znakowane.Gdyby przestępca mógł spojrzeć na banknot i dostrzec znaki, całą operację trafiłby szlag.Znakowanie polegało po prostu na spisywaniu numerów seryjnych, co kiedyś było zaję­ciem bardzo żmudnym, gdyż robiono to ręcznie.Opowiedział Rayowi historię pewnego uprowadzenia.Pieniądze przywieziono na kilka minut przed umieszczeniem okupu w umówionym miejscu.Dwudziestu czte­rech agentów FBI harowało w pocie czoła, żeby spisać numery studola-rowych banknotów.Każdy numer składał się z jedenastu cyfr.- Musieli spisać jedenaście milionów dolarów - mówił - i po prostu zabrakło im czasu.Spisali około osiemdziesięciu tysięcy, ale to wystar­czyło.Miesiąc później schwytali porywaczy z kilkoma banknotami i było po sprawie.Dzięki nowym skanerom jest dużo łatwiej.Fotografują dziesięć bank­notów naraz, sto w czterdzieści sekund.- Kiedy macie już numery, jak namierzacie banknoty? - spytał Ray, pracowicie notując w dużym żółtym notatniku prawniczym: czyż Talbert mógł spodziewać się czegoś innego?Dwoma sposobami.Po pierwsze, jeśli przydybie się kogoś z lewą forsą, dodaje się dwa do dwóch i się faceta aresztuje.Ci z DEA, Agencji do spraw Zwalczania Handlu Narkotykami, i ci z FBI załatwiają tak ulicz­nych handlarzy.Zaobrączkować takiego, zaproponować mu układ, dać dwadzieścia tysięcy w spisanych banknotach na zakup koki od hurtow­nika i złapać klienta z rządowym szmalem w kieszeni.- A jeśli nikogo nie przydybiecie? - Ray pomyślał o ojcu, po prostu nie mógł się powstrzymać.- To właśnie ten drugi, o wiele trudniejszy sposób.Kiedy Bank Re­zerw Federalnych wycofuje banknoty z obiegu, ich próbka jest rutyno­wo badana.Jeśli skaner znajdzie banknot o spisanych numerach, spraw­dza się, z jakiego pochodzi banku.Ale wtedy jest zwykle za późno.Czasami bywa tak, że delikwent posiadający spisane banknoty rozpro­wadza je przez jakiś czas w jednym miejscu.Dzięki temu schwytaliśmy kilku podejrzanych.- Trochę jak na loterii - zauważył Ray.- Owszem - zgodził się z nim Talbert.- Kilka lat temu czytałem historię o paru myśliwych, którzy polując na kaczki, natknęli się na wrak samolotu, małej awionetki - dodał obo­jętnie Ray; dobrze tę opowieść przećwiczył.-Na pokładzie znaleźli pie­niądze, prawie milion dolarów.Uznali, że pochodzą z narkotyków, więc je zatrzymali.Okazało się, że mieli rację: banknoty były znakowane i wkrótce wypłynęły w ich miasteczku.- Tak, chyba pamiętam - powiedział Talbert.Muszę być dobry, pomyślał Ray.- Moje pytanie brzmi następująco: czy ci myśliwi lub ktoś, kto znaj­dzie pieniądze, mogliby zawieźć je do FBI, do DEA czy do Departamen­tu Skarbu, żeby sprawdzić, czy są to pieniądze znakowane, a jeśli tak, skąd pochodzą?Talbert podrapał się w policzek kościstym palcem, myślał chwilę, wreszcie wzruszył ramionami.- Nie widzę przeszkód - odrzekł.- Ale problem jest oczywisty.Nikt nie zechce zaryzykować utraty pieniędzy.- Jestem pewien, że są to przypadki bardzo sporadyczne - powie­dział Ray i obaj się roześmiali.Talbert opowiedział mu o sędzi z Chicago, który brał łapówki od adwokatów - małe kwoty, pięćset, najwyżej tysiąc dolarów od podej­ścia - za przyspieszenie terminu rozprawy i za przychylne orzeczenia.Brał je przez wiele lat, w końcu FBI dostała cynk.Agenci przyskrzynili kilku adwokatów i nakłonili ich do współpracy.Spisano numery se­ryjne banknotów i w trakcie dwuletniej operacji trzysta pięćdziesiąt tysięcy dolarów trafiło do lepkich łap sędziego.Gdy przeprowadzono nalot, okazało się, że pieniądze zniknęły.Ktoś go uprzedził.Agenci FBI znaleźli je w końcu w garażu jego brata w Arizonie i wszyscy trafili za kratki.Ray wił się jak piskorz.Czy był to tylko zwykły przypadek, czy też Talbert próbował mu coś powiedzieć? Ale chociaż opowieść była bar­dzo aluzyjna, w miarę upływu minut odprężył się i z przyjemnością jej słuchał.Nie, Talbert nic nie wiedział o Reubenie Atlee.Wracając taksówką na lotnisko, zrobił w notatniku kilka obliczeń.Żeby zgromadzić trzy miliony dolarów, sędzia z Chicago musiałby zgar­niać sto siedemdziesiąt pięć tysięcy rocznie przez dwadzieścia sześć lat.I to w Chicago, gdzie były setki sądów i tysiące bogatych adwoka­tów prowadzących sprawy warte znacznie więcej niż te w Missisipi.Tamtejszy system prawniczy działał na skalę przemysłową, a jeśli działa się na taką skalę, zawsze można coś ukradkiem przepchnąć, w odpo­wiednim momencie odwrócić głowę, dać komuś w łapę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl