[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Uspokój się, byłeś czysty, kiedy przyjechałeś z domu wypoczyn­kowego.- Zawsze jestem czysty, Tarrance.Przypuszczam, że Hodge i Kozinski też byli czyści, gdziekolwiek się ruszyli.Byli czyści u Abanksa, na łodzi i na pogrzebach.To nie jest dobry pomysł, Tarrance, wychodzę.- W porządku.Dokąd chcesz iść?- Co to ma do rzeczy? Zamierzacie mnie śledzić, chłopcy? Będziecie śledzić mnie czy ich? Co będzie, jeśli dojdzie do takiego zamieszania, że ja zacznę śledzić was wszystkich?- Daj spokój, Mitch.- Zarezerwuję wam miejsce na dziewiątą czterdzieści rano.Przy oknie, obok Dwutonowego Tony’ego.- Kiedy dostarczysz nam dokumenty?Mitch wstał i podniósł tackę z nie dojedzonym kurczakiem.- Za jakiś tydzień.Daj mi dziesięć dni, Tarrance, i nie życzę sobie żadnych spotkań w miejscach publicznych.Weź pod uwagę, że oni zabijają prawników, a nie głupich agentów FBI.ROZDZIAŁ 26W poniedziałek rano o ósmej Oliver Lambert i Nathan Locke przedostali się przez betonową ścianę na czwartym piętrze, a potem poszli znajomym korytarzem.DeVasher czekał.Zamknął za nimi drzwi i wskazał krzesła.Poruszał się powoli.W nocy stoczył długą walkę z wódką i poniósł sromotną klęskę.Miał przekrwione oczy i coś pulsowało mu w mózgu przy każdym oddechu.- Rozmawiałem wczoraj w Las Vegas z Lazarovem.Wyjaśniłem mu, jak mogłem najlepiej, dlaczego jesteście, chłopcy, tak niechętni wyeliminowaniu waszych czterech prawników: Lyncha, Sorrella, Buntina i Myersa.Przedstawiłem mu wszystkie wasze rozsądne argumenty.Powiedział, że zastanawiał się już nad tym i zdążył się upewnić, że ta czwórka pracuje tylko i wyłącznie nad zupełnie czystymi sprawami.Ale nie chce najmniejszego ryzyka i żąda, by dokładnie ich obserwować.- Czy to nie jest naprawdę miły facet? - odezwał się Oliver Lambert.- O, tak.Naprawdę czarujący.Mówił, że Morolto pyta o firmę raz w tygodniu od przeszło miesiąca.Uprzedził, że oni wszyscy są bardzo zaniepokojeni.- Co mu powiedziałeś?- Że na razie panujemy nad wszystkim.Że przecieki zostały zlikwidowane.Nie przypuszczam, żeby mi uwierzył.- A co z McDeere’em? - zapytał Locke.- Spędzili z żoną wspaniały tydzień.Czy widziałeś ją kiedyś w bikini? Niesamowita! Zrobiliśmy parę zdjęć dla zabawy.- Nie przyszedłem tu, żeby oglądać zdjęcia - sapnął Locke.- Nic takiego nie powiedziałem.Spędzili cały dzień z naszym przyjacielem, Abanksem.Tylko ich troje i marynarz.Bawili się w wodzie i łowili ryby.I dużo rozmawiali, nie wiemy o czym.Nie udało się nam ich podsłuchać.Ale jest to dla mnie bardzo podejrzane, chłopcy.Naprawdę bardzo podejrzane.- Nie rozumiem dlaczego? - odezwał się Oliver Lambert.- Czemu mieliby rozmawiać o czymś innym niż łowienie ryb, nurkowanie i oczywiście o Hodge’u i Kozinskim? Więc rozmawiali o Hodge’u i Kozinskim.No i co z tego?- Nigdy nie poznał Kozinskiego i Hodge’a, Oliverze - powiedział Locke.- Dlaczego więc miałby się tak interesować ich śmiercią?- Pamiętaj - powiedział DeVasher - że Tarrance w czasie pierwszego spotkania powiedział mu, że te śmierci nie były przypad­kowe.Zabawia się teraz w Sherlocka Holmesa i szuka motywów.- Niczego nie znajdzie, prawda, DeVasher?- Nie, do diabła.To była dobra robota.Jest oczywiście kilka nie wyjaśnionych spraw, ale mogę dać głowę, że kajmańska policja nie rozwikła żadnej z tych zagadek.Nasz chłopiec McDeere też.- Więc dlaczego się martwisz? - zapytał Lambert.- Dlatego, że w Chicago się martwią, Ollie, i że płacą mi duże pieniądze, żebym się też martwił.I dopóki fedowie nie zostawią nas w spokoju, wszyscy będziemy się martwić.Jasne?- Co jeszcze robił?- Zwyczajny urlop na Kajmanach.Seks, słońce, rum, drobne zakupy, podziwianie krajobrazu.Mieliśmy na wyspie trzech ludzi i zgubili go parę razy, ale mam nadzieję, że to nic poważnego.Zawsze powtarzam, że nie można nikogo śledzić dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu i nawet na chwilę go nie zgubić.Musimy czasem odpuścić.- Czy myślisz, że McDeere z nimi rozmawiał? - spytał Locke.- Wiem, że kłamie.Kłamie co do tego incydentu w koreańskim sklepie z obuwiem, miesiąc temu.Nie chcecie w to uwierzyć, chłopcy, ale ja jestem pewien, że wszedł tam wyłącznie po to, żeby spotkać się z Tarrance’em.Jeden z naszych chłopców popełnił błąd, podszedł zbyt blisko i małe spotkanie się nie udało.McDeere ma inną wersję, ale to było właśnie tak.Tak, Nat, myślę, że się z nimi kontaktuje.- Nie masz jednak nic konkretnego, DeVasher - powiedział Ollie.Pulsowanie w mózgu nasiliło się.DeVasher miał wrażenie, że za chwilę oszaleje z bólu.- Nie, Ollie, nic w stylu Hodge’a i Kozinskiego, jeśli o to ci chodzi.Mamy tych chłopców na taśmie i wiemy, że puścili farbę.Z McDeere’em jest trochę inaczej.- Jest nowicjuszem - powiedział Nat.- To prawnik dopiero od ośmiu miesięcy, prawnik, który jeszcze nic nie wie.Spędził setki godzin nad potliwymi kartotekami i wszyscy klienci, z którymi miał do czynienia, byli zupełnie czyści.Avery wykazał maksymalną ostroż­ność, jeśli chodzi o dokumenty, które dawał McDeere’owi.Roz­mawialiśmy o tym.- Nie może nic powiedzieć, bo nic nie wie - dodał Ollie.- Marty i Joe wiedzieli znacznie więcej, ale pracowali tu od lat.McDeere jest jeszcze zupełnie zielony.DeVasher pomasował sobie skronie.- A więc dobrze, zatrudniliście pieprzonego niemowę.Przypuśćmy jednak, że FBI podejrzewa, kto jest naszym głównym klientem.Spróbujmy pójść dalej tym torem.Przypuśćmy, że Kozinski i Hodge wygadali dostatecznie dużo, by tamci mogli zidentyfikować tego klienta.Rozumiecie, do czego zmierzam? I powiedzmy, że fedowie powiedzieli McDeere’owi wszystko, co wiedzą, trochę to upiększając.I nagle twój niedoświadczony nowicjusz staje się bardzo bystry.I bardzo niebezpieczny.- Jak to udowodnisz?- Na początek musimy wzmocnić nadzór.Obserwować jego żonę dwadzieścia cztery godziny na dobę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl