[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.­Potrzebujê tutaj przyjació³.- I dobrze.- Po³o¿y³a mu d³oñ na kolanie i spojrza³a szczerze w oczy.- Potrzebujemy twojej pomocy.Jakiej? - Jeœli naprawdê chcesz byæ z nami, powstaæ przeciw Alyon­sowi i jeŸdŸcom i uwolniæ nas wszystkich spod jarzma Sidhów.musisz zbieraæ dla nas informacje.Donosiæ nam o wszystkim, co us³yszysz.Rozeœmia³ siê.- ¯urawice nic mi nie mówi¹ - powiedzia³.­Czujê siê z nimi ciemny jak tabaka w rogu.- Zaskoczy³a go nuta goryczy we w³asnym g³osie.- Tak, znam to - powiedzia³a.- Wszyscy tak siê czujemy.Ale Savarin mówi ¿e tkwisz w samym œrodku zdarzeñ.Nieca³e dziesiêæ metrów od twojego sza³asu mieszka Sidh, a trenuj¹ ciê ¯urawice.Powiedzia³am Savarinowi, ¿e za³o¿ê siê, i¿ uczysz siê ju¿ rzeczy, o których ¿aden inny cz³owiek nie ma pojêcia.Jak to palenie ubrania na sobie.- Uœmiechnê³a siê.- Wci¹¿ nie wiemy, dlaczego przechodzisz ten trening.Prawdopodobnie tylko Lamia mog³aby nam to powiedzieæ.Ale musz¹ istnieæ rzeczy, których mo¿esz siê dowiedzieæ; wiedza, jak¹ mo¿esz nam przekazaæ.Móg³byœ siê, na przyk³ad, dowiedzieæ o krainê le¿¹c¹ za Przeklêt¹ Równin¹.- By³em tam - wpad³ jej w s³owo Michael.- A widzisz! - Jej podniecenie wzros³o w dwójnasób.­Cudownie! Móg³byœ opowiedzieæ Savarinowi, jak tam jest, co tam zastaniemy, kiedy st¹d uciekniemy!- Nie jestem pewien, czy warto nawet myœleæ o przejœciu przez Przeklêt¹ Równinê - ostudzi³ jej zapa³ Michael.- Sami Sid­howie musz¹ posypywaæ siê sani i u¿ywaæ koni do ochrony.To niebezpieczne.- Wiemy o tym proszku.Mo¿esz zdobyæ dla nas trochê? - Nie s¹dzê - odpar³.- Nie wiem, gdzie go szukaæ, nawet jeœli ¯urawice maj¹ jakiœ zapas.- Ale gdybyœ tak mia³ okazjê zakraœæ siê do ich chaty, poszukaæ go.Musz¹ trochê mieæ.- Nie chcia³bym nawet próbowaæ - powiedzia³.- Dlaczego nie? One s¹ przecie¿ w po³owie ludŸmi.Zachichota³.- To zapomniana po³owa.Szkoda, ¿e nie widzia­³aœ ich okien w nocy.Zupe³nie jakby mia³y w œrodku wielki piechutniczy.Pomarañczowe, migotliwe œwiat³o.Pomyœla³abyœ, ¿e siê pali.- Nie mo¿esz nawet zajrzeæ? - Rozdra¿nienie w jej g³osie nie by³o szczególnie ostre, ale cieñ w¹tpliwoœci w tej otoczce sprawia³ przykroœæ.- Dam wam znaæ - powiedzia³ po chwili milczenia.- Bêdzie nam nied³ugo potrzebny.- Kiedy?- Najdalej za dwie niedziele.To znaczy dwa tygodnie.Prze­praszam.zaczynam mówiæ, jak mieszkaj¹cy tu starzy ludzie.­Spojrza³a na niego pytaj¹co unosz¹c brwi.W³aœciwie b³aga³a.- Postaram siê - obieca³.- Wspaniale!- Chyba ju¿ pójdê.- Chcia³ zostaæ sam, przemyœleæ sobie wszystko st³umiæ szum zmieszania i zawodu.Nie narób jakichœ g³upstw - powiedzia³a.- Nie uciekaj znowu.Po prostu pracuj dla nas.pomagaj nam.S³ysza³eœ, co powiedzia³ Izmail.- S³ysza³em.- Wstali i Helena poca³owa³a go w policzek œciskaj¹c mocno za ramiona.Przez nastêpny tydzieñ niewiele pozostawa³o mu czasu na myœlenie.¯urawice, bez s³owa wyjaœnienia i nieodwo³alnie, w³¹­czy³y go nagle do treningu Biriego.Dzieñ po rozmowie z Helen¹ zabra³y Michaela i Biriego na ³yse wzgórze znajduj¹ce siê oko³o trzech kilometrów na po³udnie.Biri pod nadzorem Coom, a Michael - Spart, æwiczyli coraz to wy¿sze poziomy hyloki.¯urawice znajdowa³y siê w stanowczo ponurym nastroju.Spart wywarkiwa³a swoje instrukcje g³osem coraz bardziej ochryp³ym, w miarê up³ywu godzin.Pod koniec tego samego dnia Nare uczy³a Michaela blokowania aury swej pamiêci - co miêdzy innymi mia³o przeszkadzaæ przeciwnikowi z Sidhów lub Mieszañców w dosiê-mówieniu.- Zas³aniaj wiedzê - k³ad³a mu do g³owy.­Zas³aniaj wiedzê, nie swoje bezpoœrednie myœli, ale wiedzê o mat­ce, o ojcu, o swych przodkach.wspomnienia o swoim rodzaju.Niech ¿adne oko nie zobaczy, ¿aden umys³ nie wykorzysta tego, czego nie ¿yczysz sobie mu udostêpniæ.Podczas tego tygodnia œnieg pada³ czêœciej.Zima nadci¹ga³a zrywami, jakby samo powietrze by³o niezdecydowane.Ale wiêcej dni by³o ch³odnych ni¿ ciep³ych.Dziêki hyloce Michaelowi by³o ciep³o w najzimniejsze z nich.Spart uczy³a Michaela, jak rzucaæ cieñ podczas snu i jak spaæ niczym umar³y z ledwo bij¹cym sercem, a jednoczeœnie zachowy­waæ trzeŸwoœæ umys³u.Kontrolowa³ oddech, dopóki nie odnosi³o siê wra¿enia, ¿e wcale nie oddycha.Przeszukiwa³ wewnêtrzne myœli okrawaj¹c je do najbardziej przydatnych do swych æwiczeñ.Na jakiœ czas zapomnia³ o Helenie i Eleuth.Wolne chwile, których nie mia³ zbyt wiele, przeznacza³ na doskonalenie nowo nabytych umiejêtnoœci, rozkoszuj¹c siê potencja³em odkrytym bez uciekania siê do magii Sidhów.Nie potrafi³ zlokalizowaæ wewnêtrznego g³osu, który przez krótk¹ chwilê rozmawia³ z nim wierszem.Znalaz³ jednak w umyœle mnóstwo innych rzeczy, których nigdy by siê tam nie spodziewa³.Niektóre podbudowywa³y go na duchu, inne zadziwia³y, jeszcze inne sprawia³y, ¿e ze wstydu popada³ w depresjê.Kiedy poskar¿y³ siê, ¿e nie mo¿e ju¿ znieœæ dalszej introspekcji, i zapyta³, czy wi¹¿e siê ona tylko luŸno z innymi dyscyplinami, czy mo¿na j¹ od³o¿yæ na póŸniej, Spart odpowiedzia³a mu, ¿e wojownik musi wiedzieæ o wszystkim godnym nienawiœci, co tkwi w nim samym, bo inaczej przeciwnik wykorzysta to przeciw niemu.- Szanta¿? spyta³ Michael.- Gorzej.Przeciw tobie mog¹ zostaæ rzucone twoje w³asne cienie.Trening Biriego wygl¹da³ podobnie, ale prowadzony by³ na wy¿szym poziomie.Nie powtórzono ju¿ tortur w postaci krêgu, jaki swego czasu utworzy³y wokó³ niego ¯urawice.Mimo to Biri wychud³.By³ teraz mniej rozmowny i jakby niechêtnie reagowa³ na obecnoœæ Michaela.Michael trzyma³ siê od niego z dala.Co do wszystkich pozosta³ych æwiczeñ, to sk³ada³y siê na nie biegi z ¿erdzi¹ i bez niej, trening fizyczny prowadzony przez ma³omówn¹ i nachmurzon¹ Coom, s³owne po³ajanki wyg³aszane przez Spart, kiedy nie przyk³ada³ siê do pracy.Mia³ tego serdecznie dosyæ, ale mimo wszystko trening dodawa³ mu pewnoœci siebie.Têskni³ jeszcze bardziej za Ziemi¹, ale narasta³o w nim przeœwiadczenie, ¿e potrafi ju¿ przetrwaæ w Kró­lestwie.Ósmego dnia nie by³o ¿adnych æwiczeñ.Biri i ¯urawice opuœcili wzgórze przed wschodem s³oñca.Michael zaspa³ i nie mia³ pojêcia, dok¹d poszli.Wczesnym rankiem obszed³ wzgórze dooko³a, nawo³uj¹c ich po imionach, ogl¹daj¹c œwie¿e odciski stóp kieruj¹ce siê na po³udnie i zastanawiaj¹c siê czy nie nadesz³a odpowiednia pora na po­szukanie sani w chacie ¯urawic.Oci¹ga³ siê z wejœciem do chaty czuj¹c siê jak zdrajca.Ale w³aœciwie nie by³y jego przyjació³kami.trenerkami, tyrankami, tak, ale nie przyjació³kami.Dlaczego wiêc czu³ siê wobec nich zobowi¹zany?Zacz¹³ siê pociæ, zbieg³ wiêc z pagórka i pogna³ do Pó³miasta, ¿eby odwiedziæ Eleuth w jej nowym mieszkaniu.Czyœci³a ubrania i przygotowywa³a siê do swoich dalszych æwiczeñ: s³ucha³ jednym uchem, jak opisywa³a magiê Sidhów, któr¹ ju¿ opanowa³a.- Gdybym teraz przynios³a ze sob¹ ¿uczka, ¿y³by - powie­dzia³a z dum¹, uœmiechaj¹c siê do niego.- Po co? mrukn¹³ ponuro.- Coœ ciê drêczy.Obszed³ ma³e, jednoizbowe mieszkanko, jedn¹ z czterech kwater mieszcz¹cych siê w parterowym baraku z drewna.Izba mia³a wymiary piêæ na piêæ metrów i by³a przedzielona na pó³ kotar¹; czysta, schludna, ale w jakiœ sposób przygnêbiaj¹ca.Eleuth jak gdyby tego nie zauwa¿a³a.- Co bêdziesz teraz robi³a? - zapyta³ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl