[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To zresztą nie jest nazbyt dziwne, bo systemów z fotoelementami było tam bardzo wiele.Oceniam ich ilość na wiele miliardów.Sęk w tym, że - jak by to powiedzieć - Księżyc zyskał stopniowo odporność na wszelki rodzaj inwazji.Tylko proszę nie myśleć, że tam powstała jakaś inteligencja.Jak wiadomo, pokonaliśmy grawitację, pokonaliśmy atom, lecz nie pokonaliśmy ani kataru, ani grypy.Ponieważ na Ziemi powstały biocenozy, można rzec, że na Księżycu powstała nekrocenoza.Z tego całego bałaganu, wzajemnych podkopów i ataków.Jednym słowem system tarczy i miecza ubocznie, bez woli i wiedzy programistów, urodził, konając, nekrocyty.- Ale co one właściwie robią?- Cóż, najpierw, jak sądzę, pełniły rolę najstarszych bakterii ziemskich, więc się po prostu rozmnażały, a było ich zapewne wiele rodzajów i większość zginęła, jak to w ewolucji.Po jakimś czasie poczęły wyłaniać się gatunki symbiotyczne.Takie, które współpracują, bo im to wychodzi na wspólną korzyść.Ale powtarzam: żadnej inteligencji, nic podobnego.Są tylko zdolne do ogromnej liczby przekształceń, jak wirusy grypy, powiedzmy.W przeciwieństwie do ziemskich bakterii nie są jednak pasożytami, bo nie miały na kim pasożytować, jeśli nie brać pod uwagę tych ruin obliczeniowych, z których się wykluły.Ale to była tylko ich wstępna pożywka.Sprawa jednakowoż skomplikowała się przez to, że tymczasem doszło do rozdwojenia wszystkich broni, które tam powstawały, dopóki programy jeszcze jako tako mogły działać zgodnie z założeniami.- Domyślam się.Na bronie skierowane przeciw temu, co żywe, i na skierowane przeciw martwym broniom?- Mysz jest chytra.Tak musiało być.Ale z pierwotnych nekrocytów, które powstały pewno wiele lat temu, już chyba nic nie zostało.Z nekrocytów powstały selenocyty.Zaczęły, inaczej mówiąc, zespalać się, aby trwać, aby zdobywać wszechstronność, jak - powiedzmy - zwykłe zarazki, które pod wpływem antybiotyków potęgują zjadliwość przez to, że staną się odporne na antybiotyki.- Ale co pełniło rolę antybiotyków na Księżycu?- Dużo by o tym mówić.Przede wszystkim, oczywiście, groźne okazały się dla selenocytów te produkty militarnej autoewolucji, które miały za zadanie niszczyć wszelką “siłę wroga".- Nie bardzo rozumiem?- No jakże? Przecież agonalna faza księżycowego projektu trwa o b e c n i e, ale prze długie lata postępowała tam specjalizacja i progresja broni, najpierw symulowanych a potem produkowa­nych, i niektóre z nich wzięły się do selenocytów.- Aha, traktowały je jako “wroga", którego należy zniszczyć?- Oczywiście.To był znakomity doping.To był odpowiednik armat, z których przemysł farmaceutyczny strzela do bakterii.To doprowadziło do akceleracji rozwojowej.Selenocyty wzięły górę, ponieważ okazały się sprawniejsze.Człowiek może mieć katar, ale katar nie może mieć człowieka.To chyba jasne, nieprawdaż? Wielkie, skomplikowane systemy grały tam rolę ludzi.- A co dalej?- Bardzo ciekawy i zupełnie nieoczekiwany zwrot.Odporność z biernej stała się czynna.- Nie rozumiem.- Z obrony przeszły do ataku.Przyspieszyły, i to gwałtownie, ruinę księżycowego wyścigu zbrojeń.- Ten pył?- Ten pył.A kiedy pozostały tam już tylko dogorywające szczątki wspaniałego projektu genewskiego, selenocyty otrzymały nieoczekiwane posiłki.- Mianowicie?- Dyspersanta.Skorzystały z niego.Nie tyle go zniszczyły, ile go wchłonęły, albo lepiej rzec, że zaszła logiczno-elektroniczna wymiana informacji.Nastąpiła hybrydyzacja.Krzyżówka.- Jak to mogło być?- To nie takie znów niesamowite, ponieważ ja też wyszedłem od silikonowych polimerów z półprzewodnikową charakterystyką.Inną oczywiście, ale adaptacyjność moich drobinek była z grubsza podobna do adaptacyjności księżycowych.Pokrewieństwo dalekie, lecz jednak pokrewieństwo.W końcu gdy wychodzi się z określonego budulca, uzyskuje się jakoś podobne rezultaty.- I co teraz?- Tego właśnie jeszcze do końca nie rozgryzłem.Kluczem może być twoje lądowanie.Dlaczego wylądowałeś na Marę Ignium?- W japońskim sektorze? Nie wiem.Nie pamiętam.- Nic?- Właściwie nic.- A twoja prawa połówka?- Też nie.Mogę się już z nią całkiem dobrze porozumiewać.Ale proszę to zatrzymać przy sobie.Dobrze?- Zachowam to dla siebie.Dla pewności nie spytam, JAK to robisz.Co ona wie?- Że kiedy wróciłem na statek, miałem kieszeń skafandra pełną tego pyłu.Ale skąd się tam wziął - nie wie.- Mogłeś sam go zebrać na miejscu.Pytanie tylko, dlaczego?- Sądząc z tego, co usłyszałem teraz, chyba to zrobiłem, bo przecież te selenocyty nie wtargnęłyby mi same do kieszeni.Ale nic nie pamiętam.Co wiadomo Agencji?- Pył wzbudził sensację i panikę.Zwłaszcza że szedł twoim tropem.Wiesz o tym?- Tak.Powiedział mi to profesor S.Był u mnie przed tygodniem.- Żebyś dał się zbadać? Odmówiłeś?- Nie odmówiłem wprost, ale grałem na zwłokę.Tu jest co najmniej jeszcze jeden facet.Odradzał mi to.Nie wiem, w czyim imieniu.Udaje pacjenta.- Takich masz koło siebie więcej.- Co to znaczy, że “szły moim tropem"? Szpiegowały mnie?- Niekoniecznie.Można stać się nosicielem zarazków, nic o tym nie wiedząc.- Ale historia ze skafandrem?- Tak, trudny orzech.Ktoś ci to wsypał do skafandra albo sam to zrobiłeś.Pytanie tylko, po co.- Pan nie wie?- Nie jestem jasnowidzem.Sytuacja raczej skomplikowana.Po c o ś wylądowałeś.Coś znalazłeś.Ktoś usiłował pozbawić cię pamięci w obu tamtych kwestiach.Stąd kallotomia.- Więc co najmniej trzy antagonistyczne strony?- Nie to ważne, ile ich jest, lecz jak je zidentyfikować.- Ale właściwie czemu to aż takie ważne? Prędzej czy później fiasko całego księżycowego projektu wyjdzie na jaw.A jeśli nawet te selenocyty stały się “odpornościowym systemem" Księżyca, jaki to może mieć wpływ na Ziemię?- Podwójny.Najpierw, co było zresztą od dawna do przewidzenia, powrót wyścigu zbrojeń.A po wtóre, i to jest główna niespodzianka - selenocyty zaczęły się interesować nami.- Ludźmi? Ziemią? Nie tylko mną?- Otóż właśnie.- Co one robią?- Na razie tylko się rozmnażają.- W laboratoriach?- Nim się nasi chłopcy zorientowali, co i jak, zdążyły już roznieść się na wszystkie strony świata.Z tobą poszła tylko drobna część.- Rozmnażają się? I co?- Powiadam przecież: na razie nic.Są wielkości ultrawirusów.- Czym się żywią?- Energią słoneczną.Słyszałem oceny.Jest ich już parę trylionów, w powietrzu, w oceanach, wszędzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl