[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdę mówiąc to drogista z Greenville przyznał, że ćwiartka jest warta więcej niż dwa tysiące, tyle że on nie był w stanie więcej za nią zapłacić.Musiał gdzieś istnieć czarny rynek takich monet.Jednak dopóki nie dowie się więcej, byłoby to zbyt niebezpieczne.Keith poszedł Broadwayem aż do Ulicy Czterdziestej Szóstej i wtedy zobaczył na zegarze w witrynie, że jest już prawie wpół do pierwszej.Wszedł do drogerii i zadzwonił do Keitha Wintona.- Ach tak, pan Winston - powiedział tamten.- Przyszło mi do głowy coś, o czym chciałbym z panem porozmawiać; coś, co mógłby pan dla nas zrobić.Mówił pan, że jako wolny strzelec pisał pan sporo artykułów?- Tak.- Jest taka działka popularnonaukowa, którą zamierzam wprowadzić, chciałbym porozmawiać o tym z panem i zapytać, czy nie zechce pan się tym zająć.Jednak muszę to mieć za dzień lub dwa.Czy byłby pan zainteresowany? I czy mógłby pan zrobić to w tak krótkim terminie?Keith odparł:- Jeśli będę umiał to napisać, zrobię to nawet w tak krótkim czasie.Jednak nie jestem pewien.Jaki jest temat artykułu?- To trochę zbyt skomplikowane, by wyjaśnić przez telefon.Czy jest pan wolny dziś po południu?- Tak.- Zaraz stąd wychodzę; nie sądzę, aby zdążył pan tu wrócić.Jednak może pan do mnie wpadnie? Wypilibyśmy po jednym i obgadali wszystko.- Świetnie - rzekł Keith.- Gdzie i kiedy?- Czy odpowiada panu czwarta godzina? Mieszkam w Greenwich Yillage, Gresham 318, mieszkanie numer sześć.Lepiej niech pan weźmie taksówkę, chyba że zna pan tę dzielnicę.Keith uśmiechnął się, ale odparł poważnym tonem:- Myślę, że trafię.Powinien.Mieszkał tam cztery lata.Odłożył słuchawkę i znów wyszedł na Broadway, tym razem kierując się na południe.Zatrzymał się przed wystawą biura podróży.“Wycieczki wakacyjne", głosił napis.“Urlopy na Marsie i Wenus.Jeden miesiąc - pięć tysięcy kredytek".Tylko pięćset zielonych, pomyślał.Cholernie tanio, jeśli tylko zdoła zarobić tyle, by coś odłożyć.Może to pozwoli mu oderwać myśli od Betty.Nagle znów miał ochotę zacząć pisać.Szybkim krokiem ruszył z powrotem do hotelu.Powinien mieć jeszcze trzy godziny czasu na pisanie, zanim będzie musiał wyjść na spotkanie z Keithem Wintonem.Wkręcił papier i kalkę do maszyny i zaczął pracę nad czwartym opowiadaniem.Pisał prawie do ostatniej chwili, po czym wyszedł i wsiadł do metra.Zastanawiał się, co to za artykuł był tak gwałtownie potrzebny Wintonowi; miał nadzieję, że było to coś, z czym sobie poradzi, ponieważ oznaczałoby to pewne i stosunkowo szybkie pieniądze.Tylko jeśli artykuł ma być o czymś, o czym nie miał pojęcia - jak na przykład szkolenie kosmicznych kadetów lub warunki życia na Księżycu - będzie musiał przygotować sobie jakieś wyjaśnienie, dlaczego odmówił przyjęcia zlecenia.Oczywiście nie odmówi, jeżeli będą jakieś szansę, że poradzi sobie z tekstem - może po jednodniowym szperaniu w bibliotece publicznej.Podróż metrem oraz droga z przystanku na Gresham Street minęły jednak na wymyślaniu wiarygodnych wymówek, które mógłby podać w wypadku, gdyby artykuł był o czymś, o czym nie odważyłby się pisać.Budynek wyglądał znajomo, tak samo jak nazwisko “Keith Winton" na skrzynce pocztowej numer sześć w holu.Nacisnął guzik i czekał z ręką na klamce, aż szczęknął zamek.Keith Winton - ten drugi Keith Winton - stał w drzwiach mieszkania patrząc na idącego korytarzem gościa.- Niech pan wejdzie, Winston - powiedział.Cofnął się i szerzej otworzył drzwi.Keith wszedł - i stanął jak wryty.Obok szafki z książkami stał wysoki mężczyzna o stalowoszarych włosach i zimnych, stalowoszarych oczach.W ręce trzymał groźnie wyglądający pistolet kalibru czterdzieści pięć, którego lufa mierzyła prosto w pierś Keitha.Keith stanął bez ruchu i wolno podniósł ręce do góry.- Lepiej niech pan go obszuka, panie Winton - rzekł wysoki.- Od tyłu.Niech pan nie staje przed nim.I proszę ostrożnie.Keith poczuł lekkie dotknięcie dłoni przesuwających się po jego ubraniu.Zdołał powstrzymać drżenie głosu i zapytać:- Czy mogę wiedzieć, co to wszystko znaczy?- Nie ma broni - rzekł Winton.Obszedł Keitha i stanął tak, że ten znów mógł go widzieć, ale trzymał się poza linią strzału.Ze zdziwieniem patrzył na Keitha.- Chyba rzeczywiście powinienem panu coś wyjaśnić - rzekł.- A potem pan mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]