[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poranne nabożeństwo w kaplicy dobie­ga już końca.Był akurat Dzień Pierwszy i wszyscy praktykujący religię uczęszczali na nabożeństwa w kaplicy zamkowej lub małej świątyni w mieście.Resztę dnia poświęcano na lżejszą pracę, tylko tyle, ile było potrzeba, aby na stole Księcia mogło się pojawić coś do jedzenia.Chłopcy i dziewczęta mogli otrzymać dodatkowo pół dnia wolnego w Dniu Szóstym, starsi jednak odpoczywali tylko Dnia Pierwszego.– Idź do Koniuszego Algona.Otrzymał już polecenie od Księcia i od razu zacznie lekcje z tobą.Pug zerwał się bez słowa i pognał do stajni.POTYCZKAPug jechał w milczeniu.Koń kłusował spokojnie po stromych zboczach, wznoszą­cych się nad morzem.Ciepłe podmuchy wiatru przynosiły za­pach kwiatów.Na wschodzie drzewa puszczańskie kołysały się majestatycznie.Słońce prażyło mocno.Nad oceanem drgało rozgrzane powietrze.Mewy zawisały na chwilę nieruchomo ponad falami, aby zaraz zanurkować po rybę.Nad głową że­glowały wielkie białe obłoki.Pug będzie długo pamiętał ten poranek.Jechał, wpatrując się w plecy Księżniczki dosiadającej pięknego, białego rumaka.Musiał czekać w stajni przez ponad dwie godziny, zanim uka­zała się w towarzystwie ojca.Książę przez dłuższy czas po­uczał Puga o jego odpowiedzialności za panią z zamku.Pug stał, nie odzywając się ani słowem, kiedy Książę powtarzał słowa instrukcji, te same, których chłopiec musiał wysłuchać wczoraj wieczorem od koniuszego Algona.Główny stajenny uczył chłopca od ponad tygodnia i uważał, że Pug jest gotowy, aby odbywać przejażdżki z Księżniczką, chociaż daleko mu jeszcze do dobrej jazdy.Pug wyjechał za nią przez bramę.Ciągle nie mógł się na­cieszyć nieoczekiwanym szczęściem.Choć całą noc rzucał się z boku na bok i nie zjadł śniadania, rozpierała go radość.Teraz jednak, powoli jego nastrój ulegał zmianie od mło­dzieńczego schlebiania Księżniczce do otwartej irytacji.Dziewczyna nie reagowała bowiem na żadne uprzejme próby nawiązania rozmowy.No, może poza ciągłym wydawaniem mu poleceń, a robiła to tonem władczym i niegrzecznym.Uparła się przy tym, aby zwracać się do niego “chłopcze”, ignorując zupełnie uprzejme przypomnienia, że ma na imię Pug.Jej za­chowanie bardzo się teraz różniło od zachowania dystyngo­wanej, młodej damy z dworu.Przypominała raczej rozpusz­czonego i rozkapryszonego dzieciaka.Z początku, siedząc na grzbiecie posiwiałego ze starości konia pociągowego, którego, biorąc pod uwagę jego umiejęt­ności jeździeckie, uznano za odpowiedniego rumaka, czuł się niezręcznie.Kobyła była obdarzona spokojną naturą i nie miała najmniejszej ochoty poruszać się szybciej, niż było to abso­lutnie konieczne.Chociaż był ubrany w jasnoczerwoną tunikę, którą dostał od Kulgana w prezencie, w porównaniu ze wspaniałym ubiorem Księżniczki wyglądał niepozornie.Carline miała na sobie pro­sty, jaskrawożółty, wykończony czarną lamówką ubiór do kon­nej jazdy, a na głowie, dobrany do całości stroju, kapelusz.Nawet siedząc w siodle po damsku, bokiem, wyglądała jak uro­dzony jeździec.Pug zaś czuł, że bardziej by mu pasowało, gdyby kroczył za swoją kobyłą, trzymając w dłoniach uchwyty pługa.Jego wierzchowiec miał irytującą skłonność do zatrzymywania się co kilkanaście metrów, aby urwać parę źdźbeł trawy czy szczypnąć gałązkę krzaka.Kobyła zupełnie ignorowała despe­rackie wysiłki Puga, który uderzając piętą w bok, usiłował ru­szyć ją z miejsca.Za to wspaniale ułożony rumak Księżniczki reagował natychmiast na najmniejsze dotknięcie szpicruty.Je­chała w milczeniu, nie zwracając uwagi na stękania zmęczonego chłopca, który usiłował przymusić krnąbrne zwierzę zarówno siłą woli, jak i skromnymi umiejętnościami jeździeckimi.Zaczęło mu burczeć w brzuchu.Romantyczne marzenia musiały ustąpić pola przed potężnym głodem piętnastolatka.Kiedy tak jechali i jechali, jego myśli coraz częściej błądziły wokół wiszącego na łęku siodła koszyka z obiadem.Po pewnym czasie, który Pugowi wydawał się wiecznością, Księżniczka zwróciła się do niego:– Jakie jest twoje rzemiosło, chłopcze?Pytanie rzucone nagle po długiej ciszy zaskoczyło go kom­pletnie.– Ja.terminuję u mistrza Kulgana – wyjąkał.Popatrzyła na niego, jakby zobaczyła pełznącego po talerzu robaka.– Ach.więc to ty jesteś tym chłopcem.Jeżeli nawet przez ułamek sekundy tliła się w niej iskierka zainteresowania, to teraz zgasła błyskawicznie.Odwróciła się do niego plecami i przez chwilę znowu jechali w milczeniu.Po pewnym czasie Księżniczka, nie odwracając głowy, rzuciła polecenie:– Zatrzymamy się tutaj, chłopcze.Ściągnął wodze klaczy, lecz zanim zdążył podbiec do Księżniczki, ta zeskoczyła już zwinnie z konia, nie czekając wcale na podanie ramienia, chociaż mistrz Algon instruował go, że tak właśnie się zachowa.Rzuciła mu wodze i podeszła do krawędzi skał.Przez chwilę spoglądała w morską dal.Nie odwracając gło­wy, spytała:– Czy myślisz, że jestem piękna? Pug stał w milczeniu nie wiedząc, co odpowiedzieć.Od­wróciła się.– No?– Tak, Wasza Wysokość.– Bardzo piękna?– Tak, Wasza Wysokość.Bardzo piękna.Przez chwilę rozważała jego słowa, a potem znowu się odwróciła, by podziwiać rozciągający się u ich stóp widok.– To bardzo ważne dla mnie, żeby być piękną, chłopcze.Lady Mama mówi, że muszę być najpiękniejszą damą w całym Królestwie, żeby w przyszłości znaleźć potężnego i znacznego męża, a tylko najpiękniejsze damy w Królestwie mogą sobie pozwolić na przebieranie.Brzydkie muszą brać tego, kto po­prosi o ich rękę.Mówi też, że będę miała wielu konkurentów starających się o rękę, bo ojciec jest bardzo ważną osobą.Odwróciła się w jego stronę.Fugowi wydawało się przez sekundę, że przez jej piękne rysy przemknął jakby lęk czy obawa.– Dużo masz przyjaciół, chłopcze?– Kilku, Wasza Wysokość.– Pug wzruszył ramionami.Przyglądała mu się uważnie przez chwilę.– To musi być miłe.Bezwiednym ruchem odgarnęła kosmyk włosów, który wy­sunął się spod szerokoskrzydłego kapelusza do konnej jaz­dy.Przez moment wyglądała tak samotnie i zdawała się tak skrzywdzona przez los, że Pug poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła.Najwidoczniej jego twarz zdradziła go, bo Księż­niczka przymrużyła oczy, a nastrój raptownie odmienił się:z zamyślenia do królewskiej wyniosłości.– Zjemy teraz obiad – zarządziła swym najbardziej roz­kazującym tonem.Pug błyskawicznie przywiązał konie do palika wbitego w ziemię i zdjął koszyk.Postawił na ziemi i otworzył.Carline podeszła bliżej.– Ja się zajmę przygotowaniem posiłku, chłopcze.Nie pozwolę, żeby jakieś niezgrabne łapy przewracały mi naczynia i rozlewały wino.Pug cofnął się o krok, a ona uklękła na ziemi i zaczęła wyjmować wiktuały.Aromatyczna woń sera i chleba drażniły nos Puga.Poczuł, jak cieknie mu ślinka.Księżniczka podniosła głowę i spojrzała na niego.– Zaprowadź konie na drugą stronę pagórka, do strumie­nia.Trzeba je napoić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl