[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udało się.Do mojej głowy zaczęły wlewać się wspomnienia, setki obrazów przesuwały się przedmoimi oczyma, jeden po drugim.Logan walczący mieczem, pałką, dzidą i jakąś inną bronią,której nazwy nawet nie znałam.wiczący z innymi uczniami podczas lekcji gimnastyki iniemal zawsze wygrywający.Bijący się na poważnie i również zawsze zwycięski.Nawetpodczas zmagań z grasownikiem nemejskim w bibliotece starożytnej, wtedy, gdy Jasmineusiłowała mnie zabić.Wówczas wspiął się na szczyt umiejętności.Czułam jego zawziętość idumę z pokonania tak niebezpiecznego przeciwnika.Nagle odniosłam wrażenie, jakby w głowie zapaliła mi się żarówka.Zobaczyłamwszystkie głupie błędy i zrozumiałam, dlaczego Loganowi tak łatwo było mnie raz po raz zabijać.I pojęłam, co mam zrobić, żeby pokonać Prestona.Już miałam się odsunąć, kiedy wspomnienia walk zaczęły się zacierać i na ich miejscewskoczyło coś innego.Powinnam była wtedy zakończyć pocałunek, ale tego nie uczyniłam.Wiedziałam, że zle robię, a mimo to chciałam zobaczyć, co mi się pokaże.Pragnęłamwiedzieć wszystko, co tylko się da, o Loganie, chciałam poznać tajemnicę, którą tak głębokoprzede mną skrywał. W tym wspomnieniu Logan miał jakieś pięć lat.Już wtedy był ładny, z dużymibłękitnymi oczyma i szopą niesfornych czarnych włosów.Zobaczyłam go, jak siedzi wgarderobie, ukryty głęboko za ubraniami wiszącymi na wieszakach.Za drzwiami rozlegały siękrzyki, w szparach listew migały jakieś cienie.Chłopczyk ściskał w rękach malutki metalowymieczyk i bardzo pragnął nim walczyć.Serce biło mu pragnieniem wyjścia z ukrycia, ale bałsię krzyków i cieni, więc siedział bez ruchu.Wspomnienie nagle się urwało, przeskoczyło na inne tory.Logan stał nad ciałemkobiety i dziewczynki zaledwie o kilka lat od siebie starszej.Mama i siostra, usłyszałam szeptw głowie.Nie żyły, poderżnięto im gardła, ich twarze były całe we krwi, która stała wkałużach na podłodze.Tyle krwi.Logan nadal ściskał w dłoni miecz.Odrzuciwszy go zezłością, położył się między mamą i siostrą, nie zważając na to, że nurza się w ich krwi.Pomałej, bladej twarzyczce popłynęły łzy, a potem zaczął krzyczeć.Logan odsunął się, zakończył pocałunek i przerwał łączność ze wspomnieniami.Upadłabym, gdyby nie złapał mnie w ramiona.- Gwen? - szepnął i poczułam jego oddech na policzku.- Nic ci nie jest? Cowidziałaś?Widziałam coś, co tłumaczy, dlaczego w głębi duszy zawsze jesteś nieco smutny,pomyślałam.Dlaczego nie chcesz, żebym się do ciebie zbliżyła - bo kiedyś straciłeś tych,których najbardziej kochałeś.Ale nie powiedziałam tych słów.Po prostu.nie mogłam.Nieteraz.Może pózniej.Porozmawiamy o tym pózniej.Jeśli będziemy jeszcze żyli.Potrząsnęłam głową i odsunęłam się na tyle, żeby spojrzeć mu w twarz.- Przyznam ci jedno, Spartaninie.Potrafisz całować.Pozwalam ci dać mi całusa, kiedytylko będziesz chciał.Przez moment w jego oczach zamigotała ulga, że nie odkryłam jego tajemnicy.%7łe niewidziałam zwłok i krwi, które go prześladowały.A potem wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Staram się nie zawieść oczekiwań - wycedził.- Powinnaś zobaczyć, co potrafięzrobić rękoma.I innymi częściami ciała.Przewróciłam oczyma.- Nie żartujesz? Zostałeś rozpołowiony jak ryba, goni nas psychotyczny zabójca, a tyjeszcze myślisz o seksie?Logan wzruszył ramionami, ale diabelski uśmiech nie zniknął mu z twarzy.- No, zawsze warto mieć nadzieję.- Racja.Porozmawiamy pózniej.A teraz chodz.Mam pomysł.Stanęłam pod ścianą koło drzwi i zaczęłam wypatrywać Prestona.Nie musiałam długo czekać.Ledwie zajęłam pozycję, kiedy zaszurały kroki i na końcu korytarza pojawił się cień.- Cyganko.- zabrzmiał jego głos, zwielokrotniony jakby echem.- Cyganko.idę cięzabić.Zgrzytnęłam zębami i mocniej ścisnęłam Wiktora.Wiedziałam, że wiking po prostuchce mnie przestraszyć, ale w jego głosie wyraznie czułam szaleństwo.Jak ja kiedykolwiekmogłam uważać go za atrakcyjnego faceta? Naprawdę zasługiwał, żeby zamknąć go wszpitalu wariatów.Szkoda, że nie ma Batmana, który zawlókłby go do Arkham.Obejrzałam się na Logana, opierającego się o ścianę i niewidocznego w ciemności.Spartanin ściskał w dłoni cegłę, jedyne, co mogło służyć do obrony, a co - pomijajączgubiony przeze mnie wcześniej młotek - udało nam się znalezć w tym bałaganie.Kiwnęliśmy do siebie głowami.Czas na akcję.- No to do dzieła - mruknęłam.- Posiekaj go na kawałki - pisnął Wiktor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl