[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będziemy tam za.powiedzmy.około czterdzieści pięć minut.Zaczeka pani na nas?— Tak.myślę, że.tak.— Proszę posłuchać, Maxine — nalegał Mason.— To bardzo ważne.Przyjedzie pani, prawda?— Tak — odparła — przyjadę.— Nie przestraszy się pani i nie zawiedzie nas?— Nie, panie Mason.Jeśli mówię, że nie, to nie.— Świetnie — ucieszył się Mason.— Odważna z pani dziewczyna.Proszę pamiętać — Lattimer Rankin wiele dla pani zrobił i nie można go, ot tak sobie, zostawić w potrzebie.— Och, bardzo bym chciała.przyjadę, panie Mason.Spróbuję to panu wyjaśnić.— Okay — skonkludowal Mason — za czterdzieści pięć minut.— Dobrze — powiedziała i odłożyła słuchawkę.W biurze Drakc'a dał się słyszeć stuk trzech odkłada­nych słuchawek.— No — wyprostował się Mason — co teraz myślisz o kluczu i zamku, Paul?— Cholera, nie wiem, jak ty to robisz.Musisz mieć jakiś szósty zmysł i udał ci się ten numer.— Widziałam cię już nie raz w takich akcjach, szefie, i mogłam przewidzieć, ale tym razem nawet ja powątpie­wałam.— Nie wierzyłaś — powiedział Mason.— Cholera, muszę trochę pochodzić.łap za telefon, Paul, zbierz ludzi i wyślij ich tam.— Czy moi ludzie potrzebują jakichś dodatkowych informacji?'1.— zapytał Drakę.— Blondynka o niebieskich oczach, okrągłe kształty i.— pospieszyła z wyjaśnieniem Delia.— Do jasnej cholery, Paul — przerwał Mason.— Nie musisz wiedzieć, jak wygląda.Jeśli przyjedzie, zostawi w samochodzie światło, a my z Delią podjedziemy i zaczniemy z nią rozmawiać.Twoi ludzie namierzą nas i kiedy odjedzie, ruszą za nią.Jeśli nie przyjedzie, to nie ma o czym mówić.— Masz rację — zgodził się Drakę.— Okay, wynoście się stąd, a ja zbieram ludzi do roboty.W sąsiedztwie Crittmore Apartments zaroi się od agentów.— Pospiesz się — ponaglał Mason.— Chodźmy, Delio.Dojazd zabierze nam nie więcej niż dwadzieścia pięć minut.Paul musi mieć czas, żeby poustawiać ludzi.To mi daje kilka minut na myślenie.Mason przepuścił Delię w drzwiach.Pobiegła naprzód uśmiechnąwszy się do telefonistki i otworzyła zewnętrzne drzwi przed Perrym Masonem, który, szukając klucza w kieszeni, pomaszerował do swojego biura.Wszedłszy do biura adwokat zapalił światło i zaczai chodzić tam i z powrotem.Delia Street, zerkając na zegarek, zapytała:— Czy pozwolisz jej się wymknąć, szefie?— Oczywiście.Dlatego kazałem Drakę'owi ją śledzić.Chcę wiedzieć, dokąd się udaje i co robi.— Gdyby była /.amicszana w tę aferę, to czy mógłbyś ją kazać aresztować i.— I urządzić się tak, jak ten jubiler? — dokończył Mason z uśmiechem.— Nie, Delio.Postoję z boku jakiś czas i zobaczę, jak się sprawy mają.— Wydaje mi się, że ty już dobrze wiesz, jak się sprawy mają.— Będziemy posuwać się krok po kroku.' Na razie wiem, że Durant zrobił show oraz że Maxine wyłożyła karty i, jak należało się spodziewać, puściła je w ruch.Poprzestańmy na tym przez jakiś czas.Z kciukami za paskiem, z pochyloną głową, prawnik zaczął znów krążyć po pokoju.Wiedząc, że w takich momentach przychodzą Masonowi najlepsze pomysły, Delia obserwowała go w milczeniu, spoglądając tylko co jakiś czas na zegarek.— Wszystko się toczy według znanego scenariusza ogranego prawie do znudzenia.Uwaga ta była na tyle ogólna, że Delia Street pominęła ją milczeniem.Mason nie przestawał krążyć po pokoju.— Możesz sobie wyobrazić, w jakiej bym się znalazł sytuacji.Już widzę nagłówki w prasie.MARSZAND SKARŻY MILIONERA O PIĘĆSET TYSIĘCY DOLA­RÓW.Adwokaci Olneya nie wzięliby tego na siebie.Hollister powiedziałby, że to ja namówiłem ich na złożenie pozwu.Rozniosłoby się to w środowisku prawników i wszyscy dusiliby się ze śmiechu, że Perry Mason, bły­skotliwy adwokat w sprawach karnych, dał się złapać na haczyk dwojgu oszustom.— Co teraz zamierzasz? — zapytała Delia.— Musisz się przecież jakoś zabezpieczyć.—Mason zastanowjł się.— Najlepszą obroną jest atak, Delio.Zaczekam, aż uderzą, a potem uderzę sam.Która godzina?— Masz jeszcze pięć minut.— Nie potrzebuję — odprężył się Mason.— Myślę, że dograliśmy sprawę.Chodźmy.— Cóż — powiedziała Delia gasząc światła — cieszę się, że poprawił ci się nastrój.Mason zaśmiał się w kułak.— To prawda.Myślę, że wychodzimy na swoje.Delia Street uścisnęła mu ciepło rękę.— Będziesz górą, już ja to wiem.Mason objął ją, poklepał po ramieniu i wyszli na korytarz.— Czy mam wpaść do Drake'a i powiedzieć, że wychodzimy?Mason zawahał się.— Nie, nie trzeba.Paul pracuje, ustawia swoich ludzi.Jest teraz zajęty, dodzwonić się też nic będzie można.Wystarczy, że wie, że tam będziemy.— A na miejscu będziesz grał na zwłokę, ile się da?- Na miejscu — rzekł Mason — zobaczymy, jak sprawa wygląda.No, chodźmy już.Jadąc ostrożnie ulicami miasta Mason dotarł do West Sclig Avenue, skręcił w nią i przyhamował.— Miej oczy otwarte, Delio.Rozejrzyj się za samo­chodem z zapalonym wewnątrz światłem.— Nie wiesz, czym ona jeździ?— Nie, prawdopodobnie jakimś niedużym, starszym modelem.— Ktoś siedzi w tamtym samochodzie — zauważyła Delia.— To mężczyzna.Nie przyglądaj się.To pewnie ktoś z ludzi Drake'a.Szukaj samochodu z zapalonym światłem.— Jest.Tam dalej po lewej.— Okay.Zaryzykujemy krótki postój tuż obok.Da to ludziom Drake'a szansę, na którą czekają.Mason zahamował tuż obok samochodu, w którym siedziała Maxine Lindsay.— Witam, panno Maxine — powiedział.Na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.— Dobry wieczór.Mason zwrócił się do Delii: — Przesiądź się za kie­rownicę, żebyś lepiej słyszała.Opuść szybę.Drzwi w jej samochodzie zostawię otwarte.Mason wysiadł z samochodu, a Delia Street zajęła jego miejsce.Adwokat otworzył drzwi samochodu Maxine.— Dzię­kuję, że pani przyszła.Bałem się, że wpadnie pani w panikę i się nie zjawi.Maxine Lindsay uświadomiła sobie nagle, że ma odkryte kolana i odruchowo próbowała obciągnąć nieco spódniczkę.— Czekam tu już ponad dziesięć minut.Jakiś człowiek przejechał tędy.wydawało mi się.przejechał dwa razy.— Pewnie chciał tu gdzieś zaparkować — rzucił nie­dbale Mason — albo czeka) na dziewczynę, która mieszka w pobliżu.Ale do rzeczy, Maxine, o co chodzi?— Ja.nie, panie Mason, nie mogę podać panu szcze­gółów.Wydarzyło się coś strasznego i muszę wyjechać.— Dobrze, wyjeżdża pani.Dokąd?— Ja.ja nie wiem.nie mogę zdradzić — nawet panu.— Ale musi pani pamiętać, że jest pani świadkiem w procesie.— Wiern.Rozumiem.Ma pan moje oświadczenie.W razie potrzeby może pan z niego skorzystać.— Nie mogę skorzystać —- zaprzeczył Mason.— Prawo mówi, że oskarżony może zażądać przesłuchania świadka przeciwnej strony, toteż jeżeli zeznaje pani prze­ciwko Durantowi, jego adwokat ma prawo panią wezwać.— Chodzi o.o.— O co? — zapylał Mason.— O nic — odpowiedziała.— A więc — nalegał Mason — musi pani być na miejscu.— Ja.nie mogę.ani chwili dłużej.— W porządku — perswadował Mason.— Dlaczego musi pani wyjechać?— Nie mogę panu powiedzieć.to.to jest zbyt.straszne.Proszę, panie Mason, nie mogę dłużej zwlekać.Mam kłopoty i.— Panno Street, czy mogę panią o coś prosić? Delia Street wychyliła się z samochodu.— O co chodzi, Maxine?— Chodzi o mieszkanie.Muszę zostawić kanarka.Nie będzie mnie przez.przez dłuższy czas i nie miałam komu go zostawić.Wstawiłam wodę i pożywienie — wystarczy do jutra.Może dałabym pani klucz, poszłaby pani jutro i odniosła kanarka do sklepu na przechowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl