[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postać Julie Holmes była pomyślana bardzo sprytnie.Mamy tendencję wierzyć ludziom, których doświadczenia przypominają nasze.A jej Cambridge odpowiadał moje­mu Oksfordowi, a potem ta szkoła.Otello Akt I, scena IIIWydarto mi ją, podle uwiedziono,Hańbą okryto za pomocą czarówI szarlatańskich środków; bo dziewczynaPrzy zdrowych zmysłach, nie upośledzonaAni na wzroku, ani na umyśle,Nie mogła popaść w tak krzyczący obłęd,Bez czarodziejskiej w tym sprawy.Dziewczyna tak skromna,Cicha, spokojna i tak pełna wstydu,Że ją wzruszenie każde rumieniło,Byłażby zdolna, pytam, wbrew naturze,Wiekowi swemu, niepomna ojczyzny,Rodu, imienia, wszystkiego na świecie,Rozmiłowywać się w czymś, co ją samymWidokiem swoim musiało przestraszyć?*Słynna ladacznica Io.Lempričre:.w starożytnym gockim Io i Gio oznaczają “ziemię”, tak jak Isi czy też Isa to “lód” lub woda w jej pierwotnym stanie, były to równo­cześnie tytuły bogini, która uosabiała twórcze i odżywcze siły ziemi.Indyjska Kai, syryjska Astarte (Asztoroth), egipska Izyda i grecka Io uważane są za jedno i to samo bóstwo.Reprezentowały je trzy kolory (stąd trzy kolory sali sądowej): biały, czerwony i czarny, tak jak trzy są kwadry księżyca i trzy fazy życia kobiety: dziewica, matka i przekwitła staruszka.Lily reprezentowała tę boginię w białej dziewiczej fazie i pewnie także w czarnej.Czerwo­na przypadłaby Rose, gdyby nie to, że pojawiła się Alison.Polymus Films.Późno, niewybaczalnie późno dostrze­głem zmianę jednej litery.Tartar.Im więcej czytałem, tym bardziej byłem skłonny identyfikować Bourani - czy też raczej końcową sytuację Bourani - z Tartarem.Tartarem rządził król Hades (czyli Conchis), królową była Persefona, zwiastunka zguby (Li­ly), która sześć miesięcy pozostawała z Hadesem w piekiel­nych czeluściach, a resztę roku ze swą matką Demeter na powierzchni ziemi.W Tartarze znajdował się także naj­wyższy sędzia - Minos (ten brodaty starzec, który prze­wodniczył sądowi), no i oczywiście Anubis-Cerber, czarny pies z trzema łbami (trzy role?).To w Tartarze znajdo­wała się poszukiwana przez Orfeusza Eurydyka.Uświadomiłem sobie, że znów odgrywam rolę, której postanowiłem nie odgrywać: detektywa, myśliwego; toteż wielokrotnie przerywałem poszukiwania.Ale nagle coś, po czym sobie wiele nie obiecywałem, doprowadziło do spektakularnego odkrycia.71Któregoś poniedziałku przyszło mi na myśl, że może jednak Conchis mieszkał w Londynie jako chłopiec i że istniała w John's Wood prawdziwa Lily Montgomery.Wy­brałem się do biblioteki i poprosiłem o spis nieruchomości w latach 1912-1914.Oczywiście nie oczekiwałem, że znaj­dę tam nazwisko Conchisa.Szukałem nazwiska Montgomery.Acacia Road, Henstridge Place, Queen's Grove.mając pod ręką plan Londynu studiowałem wszystkie prawdopodobne ulice na wschód od Wellington Road.Na­gle ogarnęło mnie podniecenie.Montgomery, Fredk, Allitsen Road 20.Nazwiska sąsiadów brzmiały Smith i Manningham, ten ostatni wyprowadził się w 1914 roku i pojawiło się nazwi­sko Huckstepp.Zapisałem adres i szukałem dalej.Niemal od razu zobaczyłem znów nazwisko Montgomery, tym razem na Elm Tree Road.Ale natychmiast nastąpiło roz­czarowanie, ponieważ pełne nazwisko brzmiało sir Charles Penn Montgomery, wybitny, sądząc z następującego po nazwisku długiego szeregu literek, chirurg, a zatem nie mógł to być opisany przez Conchisa człowiek.Jego sąsia­dami byli Hamilton-Dukes i Charlesworth.Szukałem dalej, dwukrotnie czytając każdą stronę, ale nie znalazłem już żadnego Montgomery'ego.W następnych rocznikach sprawdziłem, co stało się z ty­mi dwoma, których odszukałem.Montgomery z Allitsen Road zniknął w 1922 roku.Na Elm Tree Road nazwisko Montgomery widniało aż do 1938 roku, bo choć sir Charles zmarł w 1922 roku, następnym właścicielem została lady Florence Montgomery.Po lunchu pojechałem na Allitsen Road.Od razu wiedziałem, że to nie tu.Domki były niewielkie, w niczym nie przypominały opisanych przez Conchisa dworków.W pięć minut później byłem już na Elm Tree Road.To wyglądało już bardziej prawdopodobnie: ładny łuk sporych domów, między którymi mieściły się wiktoriańskie stajnie i przybudówki.Miało się wrażenie, że od dawna nic nie uległo tu żadnej zmianie.Jeden z największych domów miał numer 46.Zaparkowałem wóz i podszedłem alejką między rabatkami hortensji do masywnych drzwi wejściowych.Zadzwoniłem.Ale dom był pusty, i do końca sierpnia świecił pustką.Ktokolwiek w nim mieszkał, bawił na wakacjach.W tego­rocznym spisie nieruchomości odkryłem, że jest to pan Simon Marks.W starym Who is Who przeczytałem, że słynny sir Charles Penn Montgomery miał trzy córki.Mógł­bym pewnie bez trudu dowiedzieć się ich imion, ale w tym momencie starałem się moje poszukiwania przedłużyć, tak jak dziecko stara się mieć jak najdłużej ostatnie parę cu­kierków.Zatem niemal z rozczarowaniem zobaczyłem na początku września pod tamtym domem auto, obawiałem się, że kolejna nadzieja pryśnie.Na dzwonek pojawił się Włoch w białym fartuchu.- Chciałbym się zobaczyć z właścicielem tego domu.Albo z jego małżonką.- Czy jest pan umówiony?- Nie.- Czy chce pan coś sprzedać?Wyratował mnie przenikliwy głos.- Kto to przyszedł, Ercole?Pojawiła się sześćdziesięcioletnia pani, Żydówka, kosz­townie ubrana, o inteligentnym wyrazie twarzy.- Jestem historykiem i staram się znaleźć ślady ro­dziny nazwiskiem Montgomery.- Sir Charlesa Penna? Tego chirurga?- Jeżeli się nie mylę, mieszkał tu kiedyś.- Tak, mieszkał.- Służący czekał, odprawiła go ge­stem wielkiej damy.- Szczerze mówiąc.za długo by to tłumaczyć,.Właści­wie to szukam panny Lily Montgomery.- Tak.Znam ją.- Wyraźnie nie spodobał jej się mój zaskoczony uśmiech.- Chce się pan z nią zobaczyć?- Piszę biografię sławnego greckiego pisarza, to zna­czy sławnego w Grecji, o ile wiem, panna Montgomery znała go przed laty, za czasów jego pobytu w Anglii.- Jak się nazywa?- Maurice Conchis.- To nazwisko wyraźnie nic jej nie mówiło.Ale jej nieufność znikła i powiedziała: - Proszę, niech pan wejdzie.Zaraz znajdę adres.Czekałem we wspaniałym hallu.Marmur, złocenia, lu­stra, obraz wyglądający na Fragonarda.Zastygły prze­pych.Po chwili wróciła z wizytówką w ręku.Przeczyta­łem: Lily de Seitas, Dinsford House, Much Hadham, Herts.- Nie widziałam jej od wielu lat - oznajmiła dama.- Bardzo dziękuję.- Zacząłem się wycofywać w stronę drzwi.- Nie napiłby się pan herbaty? A może czegoś mocniej­szego?W oczach jej pojawił się żarłoczny błysk, szukając adresu doszła widać do wniosku, że miło byłoby mnie wypytać, że dałoby się coś ze mnie wyssać.Modliszka w kobiecej skórze.Z ulgą uciekłem.Odjeżdżając przyjrzałem się sąsiednim domom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl