[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiem Chevenu i jego ekipie, żeby spotkali się z wami na miejscu.Możecie zrobić swoje, skończyć z tym, dziś wieczorem.Kyle wpatrywał się w nią zdumiony.- Dobry pomysł, Irma - ale co z tobą? Nie będziesz miała nieprzyjemności?- Co? - Wydawała się być zaskoczona taką sugestią.- Czy to moja wina, że byłam sama, kiedy odbierałam telefon? Czy można mieć do mnie pretensje o to, że taksówkarz pobłądził i nie zdołałam znaleźć was na tyle wcześnie, by zakazać wypalenia wzgórza? Dla mnie wszystkie wiejskie drogi wyglądają tak samo!Krakowicz, Kyle i Quint popatrzyli po sobie, szeroko uśmiechnięci.Siergiej Gulcharow był właściwie wyłączony z tej rozmowy, ale wyczuł podniecenie towarzyszy i wstał, kiwając głową, jakby się zgadzał.-Da, da!- Racja! - zgodził się Kyle.- Zróbmy tak! Powodowany nagłym impulsem, złapał Inne Dobresti, przyciągnął ją do siebie i serdecznie ucałował.Poniedziałkowy wieczór.Godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści czasu środkowoeuropejskiego, a w Anglii dziewiętnasta trzydzieści.Księżyc i majaczące w mroku Karpaty przypatrywały się pełnej ognia, koszmarnej scenie, rozgrywającej się pośród krzyżowych wzgórz.Potworny obraz popłynął stamtąd na zachód, przez góry, rzeki i morza, wprost do umysłu Juliana Bodescu, który oblany zimnym, ostrym potem, przewracał się z boku na bok, nie mogąc uwolnić się od lęku.Wyczerpany nękającym go przez cały dzień nieokreślonym niepokojem, młodzieniec odbierał teraz telepatycznie udrękę Tibora Wołocha, którego ostatnie szczątki pochłaniał właśnie ogień".Wampirowi docięto już drogę powrotu, ale duch Tibora nie przyjął tego równie spokojnie jak Faethor.Miotał się gorączkowo, zawzięcie.Aż do bólu łaknął zemsty:- Julianie! Och, mój synu, mój jedyny prawdziwy synu! Spójrz, co się dzieje z twoim ojcem.- Co? - powiedział przez sen Julian, czując niemal palący żar i coraz bliższe płomienie.Dojrzał w sercu ognia przyzywającą go postać.- Kim.kim jesteś?- Znasz mnie, synu.Nasze spotkanie trwało krótko i nastąpiło jeszcze przed twoim przyjściem na świat, ale przypomnisz je sobie, jeśli tylko spróbujesz.-Gdzie ja jestem?- Przez chwilę przy mnie.Nie pytaj, gdzie jesteś, ale gdzie ja jestem.Oto krzyżowe wzgórza - tu zaczął się twój los i tu kończy się mój.Dla ciebie to tylko sen, a dla mnie straszliwa rzeczywistość - wołał Tibor Ferenczy.- To ty! - Bodescu rozpoznał go.Rozpoznał ów głos, przyzywający go nocą, do tej pory zapomniany.Głos Potwora uwięzionego w ziemi.Źródło.- Ty? Mój.ojciec?- Właśnie! Choć nie stałem się nim dzięki miłosnej schadzce z twoją matką.Nie przez pożądanie i nie przez miłość, jaką mężczyzna czuć może do kobiety.A mimo to jestem twoim ojcem.Przez krew, Julianie, przez krew!Bodescu dławił w sobie strach przed płomieniami.Czuł, że śni -mimo iż realny i niemal dotykalny był ten sen - wiedział też, że nic mu nie grozi.Wszedł w piekło ognia, zbliżając się do ginącej w nim sylwetki.Kłęby czarnego dymu i szkarłatne płomienie przesłaniały mu obraz, a żar bił jak z pieca, ale Julian musiał zadać pewne pytania, na które odpowiedzi znał tylko gorejący Stwór.- Prosiłeś, bym cię odnalazł.Zrobię to.Ale w jakim celu? Czego ode mnie chcesz?- Za późno! Za późno! - wrzasnęła gniewnie ognista zjawa.Julian pojął natychmiast, że udręka zawarta w tym krzyku płynie nie z fizycznego bólu, a z dojmującej goryczy.- Mógłbym być twym nauczycielem, synu.Tak, poznałbyś wszystkie sekrety wampirów.A w zamian.Nie mogę zaprzeczyć, że i moja nagroda byłaby wielka.Mógłbym znów stąpać po świecie ludzi, zaznawać raz jeszcze niepojętych rozkoszy młodości! Ale już za późno.Próżne stały się wszelkie sny i plany.Popiół do popiołu, proch do prochu.Sylwetka z wolna topniała, jej zarys zmieniał się, kurczył.Bodescu musiał dowiedzieć się więcej, zobaczyć wszystko wyraźniej.Wszedł w samo serce ognistej zawieruchy, stanął obok płonącego Stwora.- Już znam sekrety wampirów! - przekrzykiwał huk ognia, trzask dopalających się drzew i syk spieczonej ziemi.- Sam do nich doszedłem!- Potrafisz przybierać kształty niższych stworzeń?- Potrafię biec na czworakach jak wielki pies - odpowiedział Julian.- Nocą każdy by przysiągł, że jestem psem!- Ha! Pies! Człowiek, który może być psem! A gdzież tu ambicja? To jest nic! Czy potrafisz rozwijać skrzydła, szybować jak nietoperz? -wołał uwięziony w ziemi Potwór.- Nie.nie próbowałem.- To nic nie umiesz.- Potrafię tworzyć innych, podobnych do mnie!- Głupcze! To najprostsza z rzeczy.O wiele trudniej ich nie tworzyć! -uniósł się gniewem.- Kiedy wrogowie są w pobliżu, wyczuwam ich umysły.- To instynkt, odziedziczony po mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl