[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kiedy mi gorąco - powiedziała cicho Talita.- Ja już chcę wracać, Manu.- Nie masz się co tak skarżyć, nie jesteś daleko.Można by pomyśleć, że piszesz do mnie z Mato Grosso.- To mówi ŕ propos yerby - poinformował Oliveira Gekrepten, która patrzyła na szafę.- Jeszcze na długo macie tej zabawy? - zapytała.- Wprost przeciwnie.- Dzięki Bogu - odetchnęła Gekrepten.Talita wyjęła paczuszkę z kieszeni szlafroka i kołysała nią w przód i w tył.Most zaczął wibrować, Traveler i Oliveira przytrzymywali go z całych sił.Zmęczona nabieraniem roz­pędu, Talita podniosła rękę, przytrzymując się drugą.- Nie rób głupstw - powiedział Oliveira.- Wolniej, słyszysz, co ci mówię? Wolniej!- Już leci! - krzyknęła Talita.- Wolniej, spadnie ci na ziemię.- Wszystko mi jedno - zawołała rzucając paczuszkę, która z całym rozpędem wpadła do pokoju i roztrzaskała się o szafę.- Wspaniale! - krzyknął Traveler, który przez cały czas patrzył na Talitę tak, jakby chciał podtrzymać ją na moście wyłącznie za pomocą siły wzroku.- Znakomicie, kochanie.Trudno było wyraźniej.Masz twoje demonstrandum.Most powoli przestawał drżeć.Talita schwyciła się go obiema rękami i pochyliła głowę.Oliveira widział tylko kapelusz i włosy spadające na ramiona.Podniósł oczy i spoj­rzał na Travelera.- Jeżeli chcesz wiedzieć - powiedział - ja również uważam, że trudno było wyraźniej.„Wreszcie - pomyślała Talita patrząc na jezdnię, na chodniki.- Nic gorszego niż być w środku, między tymi dwoma oknami”.- Możesz teraz wybrać - powiedział Traveler.- Albo posunąć się do przodu, będzie ci łatwiej, i wejść do Oliveiry, albo cofnąć się, co jest trudniejsze, ale za to oszczędzisz sobie schodów i przechodzenia przez ulicę.- Niech tu przyjdzie, biedula - powiedziała Gekrepten.- Całą twarz ma zlaną potem.- Tylko dzieci i wariaci.- zaczął Oliveira.- Zostaw, niech chwilę odpocznę - powiedziała Talita.- Kręci mi się w głowie.Oliveira wychylił się przez okno i wyciągnął rękę.Wystar­czyło posunąć się o pół metra, aby jej dotknąć.- Jak prawdziwy dżentelmen - powiedział Traveler.- Poznać, że czytał poradnik towarzyski profesora Maidana.Prawdziwy hrabia.Nie lekceważ tego, Talita.- To z zimna - bąknął Oliveira.- Odpocznij trochę, Talita, zanim ruszysz dalej.Nie zwracaj na niego uwagi, wiadomo, że mróz na chwilę przed śmiercią wywołuje delirium.Ale Talita wyprostowała się powoli i opierając na rękach przesunęła się o dwadzieścia centymetrów w tył.Drugie podparcie i drugie dwadzieścia centymetrów.Oliveira z unie­sioną ręką wyglądał prawie jak pasażer statku, powoli od­pływającego od mola.Traveler wyciągnął ramiona i ujął ją pod pachy.Pozostała nieruchoma, a potem odrzuciła głowę w tył ruchem tak gwałtownym, że kapelusz spadł i powoli pożeglował ku chodnikowi.- Jak na korridzie - powiedział Oliveira.- Stara Gutusso będzie go chciała sobie zabrać.Talita przymknęła oczy i pozwoliła się podtrzymać, zdjąć z deski, wciągnąć przez okno.Czuła na swoim karku usta Travelera, jego szybki i gorący oddech.- Wróciłaś - wyszeptał - wróciłaś, wróciłaś.- Tak - odpowiedziała idąc w stronę łóżka.- A co myślałeś? Cisnęłam mu tę przeklętą paczkę i wróci­łam.Cisnęłam mu tę paczkę i wróciłam.Cisnęłam mu.Traveler usiadł na brzegu łóżka.Myślał o tęczy między palcami, o rzeczach, które przydarzały się Oliveirze.Talita pochyliła się ku niemu, cicho płacząc.„To nerwy - pomyś­lał Traveler - nie przyszło jej to łatwo”.Zaraz przyniesie jej dużą szklankę lemoniady, aspirynę, będzie ją wachlował gazetą, każe jej przespać się chwilę.Ale przedtem trzeba by schować encyklopedię dla samouków, przesunąć komodę i schować deskę.„Boże, jaki tu niepo­rządek” - pomyślał całując ją.Jak tylko przestanie płakać, poprosi, żeby pomogła mu posprzątać.Zaczął pieścić ją, przemawiać do niej.- No, dobrze - powiedział Oliveira.Odsunął się od okna i usiadł na krawędzi łóżka, w miejscu nie zajętym przez szafę.Gekrepten kończyła zbierać łyżką yerbę z pod­łogi.- Pełna gwoździ! - powiedziała.- Dziwne.- Przedziwne - przytaknął Oliveira.- Chyba zejdę po kapelusz Tality.Wiesz, jakie są dzieciaki.- Mądra myśl - powiedział Oliveira; podniósł gwóźdź i obracał go w palcach.Gekrepten zeszła na ulicę.Dzieci podniosły kapelusz i omawiały sprawę z małą od posyłek i z seńora Gutusso.- Dajcie go mnie - powiedziała Gekrepten z wy­silonym uśmiechem.- To jest mojej znajomej, tej pani z przeciwka.- Znajomej wszystkich, córciu - powiedziała seńora Gutusso.- To ci dopiero przedstawienie, o takiej godzinie i jeszcze przy dzieciach!- Nie było w tym nic złego - niepewnie i bez większego przekonania powiedziała Gekrepten.- Fikać na desce z nogami w górze, ale mi ładny przykład dla dzieciaków! Pani może tego nie zauważyła, ale stąd faktycznie wszystko jej było widać, może mi pani wierzyć.- Strasznie włochata - powiedział najmniejszy.- No proszę - powiedziała seńora Gutusso.- Dziecia-czki nie kłamią, mówią to, co widzą, biedne aniołeczki.A może też mi pani powie, co ona miała do roboty okrakiem na tej desce? O takiej porze, kiedy przyzwoici ludzie śpią albo zajmują się swoimi sprawami.A pani by wlazła na deskę okrakiem, jeżeli wolno zapytać?- Ja nie - odpowiedziała Gekrepten.- Ale Talita pracuje w cyrku.To są artyści.- Robią sztuki? - zapytał jeden z chłopców.- A ta, w jakim cyrku pracuje?- To nie była sztuka - wyjaśniła Gekrepten.- Po prostu chcieli dać trochę yerby mojemu mężowi i.Seńora Gutusso patrzyła na małą od posyłek.Mała od posyłek przytknęła palec do czoła i zrobiła na nim kółeczko.Gekrepten złapała kapelusz obiema rękami i weszła do bramy.Dzieci stanęły rzędem, zaczęły śpiewać na melodię Lekkiej kawalerii:Z tyłu podeszli ją, z tyłu podeszli jąI wsadzili jej prosto w dupę kija.Szkoda babki, szkoda babki,Cala ze wstydu się zwija.(bis)(148)42Il mio supplizioč quandonon mi credoin armonia.[76](G.Ungaretti, I Fiumi)Należy uważać, aby dzieci nie wczołgiwały się pod namiot; jeśli zajdzie potrzeba, dopilnować zwierząt, pomagać mecha­nikowi regulującemu światła, redagować ogłoszenia i afisze, przypilnować drukarni, dogadać się z policją, o ile możności wyręczać dyrektora, pomagać panu Manuelowi Traveler w dziedzinie administracji i ewentualnie pani Atalii Donosi de Traveler w sekretariacie etc.O serce moje, nie powstawaj,aby świadczyć przeciw mnie![77]W owym czasie w wieku lat trzydziestu trzech zmarł w Europie Dinu Lipatti.Aż do rogu ulicy gadali o pracy i o Dinu Lipattim, bowiem Talita była zdania, że należy zbierać dowody nieistnienia Boga, w najgorszym zaś razie jego nieuleczalnej lekkomyślności.Zaproponowała, aby nie­zwłocznie kupić płytę Dinu Lipattiego i wstąpić do don Crespa jej wysłuchać, ale Traveler i Oliveira chcieli w kawia­rni na rogu napić się piwa i pogadać o cyrku, skoro kolegowali i byli właściwie zadowoleni.Oliveira nie--omieszkał-zauważyć-bohaterskiego-wysiłku Travelera, żeby przekonać szefa, ani też faktu, że w rezultacie przekonał go raczej zbieg okoliczności.Już zdecydowali, że z trzech kuponów kaszmiru, które mu jeszcze pozostały do sprzedania, dwa ofiaruje Gekrepten, z trzeciego zaś Talita zrobi sobie kostium, żeby ufetować „nominację”.W rezul­tacie Traveler zamówił piwo, Talita zaś poszła przygotowy­wać obiad.Był poniedziałek, dzień wolny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl