[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona wiedziała, że tejmałej irlandzkiej dziewczynce, która zastukała do pańskich drzwi pokazując, żeumyła w rzece ręce i włosy, należało się lepsze traktowanie niż zwykłejświniarce czy mleczarce.Pogrążeni w głębokim smutku patrzyli na siebie.- Czy życzy pan sobie, abym wyjechał od razu, sir? - zapytał Carl cofając się.Obydwaj zauważyli, że nie zwracał się już do Warda panie".- Możeszprzepracować ten miesiąc - powiedział Ward, odwracając wzrok.Kiedy Carl przechodził przez kuchnię, Annie odwróciła się na swoim krześle ispoglądając na niego zapytała:- O co chodzi, chłopcze? Coś się stało?- Tak, Annie.Można powiedzieć, że coś złego.Ja.niedługo z tobąporozmawiam.- Wybiegł na podwórko i stał oszołomiony, aż ujrzał Patsywychodzącą ze stodoły.Podbiegł do niej i biorąc ją pod ramię zaprowadził z powrotem do stodoły,gdzie w kącie leżały snopki słomy, a promienie słońca przenikające przez starewypaczone dębowe deszczułki oświetlały ich, gdy stali wpatrując się w siebie.Patsy nie zapytała go: Co się stało?", ponieważ, patrząc na jego twarzwywnioskowała, że musiało stać się coś bardzo ważnego.A kiedy oparł się odrewnianą belkę i wyszeptał: - Jesteśmy wolni - podskoczyła do niego i kładącmu ręce na ramiona, gwałtownie zapytała: - Powiedziałeś mu? I zgodził się?Och, Carl, Carl!Pochylił głowę na wysokość jej twarzy i spokojnie stwierdził: - Nie, niezgodził się, ale coś mi zaproponował: zaoferował mi dom, jeżeli ożenię się zJessie.- Nie.- Jej głos zniżył się do szeptu.Tak po prostu ci to zaoferował?- Tak, kochanie, tak po prostu.Ale powiedziałem mu, że nie mogęunieszczęśliwić jej i siebie, ponieważ kocham ciebie.Kiedy przytuliła się do niego i położyła mu głowę na ramieniu, objął jądelikatnie i przyznał: - To było straszne, Patsy, naprawdę straszne.I chociaż takwiele mu zawdzięczam, uważam, że ta cena jest zbyt wysoka.- To moja wina.- Nie, to nie twoja wina, to niczyja wina - wyszeptał ledwo słyszalnymgłosem.- No, a teraz mamy miesiąc na znalezienie sobie jakiegoś miejsca.Inareszcie będziemy razem, nie ukrywając się.To jest najważniejsze, bo wieleczasu już upłynęło - uniósł jej twarz - za dużo.Wiesz, to dziwne, bo właśniedzisiaj rano pomyślałem, że to już za długo się ciągnie.Teraz będziemy w takiejsytuacji jak Jimmy Conway i Susan Beaker.Mówi się we wsi, że chodzili zesobą, odkąd on skończył dziewiętnaście lat, a ona osiemnaście, ale on musiałmieszkać ze swoim ojcem aż do jego śmierci, a ona pozostała z matką do jejostatnich dni.Dopiero teraz są razem: ona ma trzydzieści sześć lat, a ontrzydzieści osiem.Mają za sobą prawie dwadzieścia lat zalotów.Widziałempewne podobieństwa do naszej sytuacji, bo my też znamy się prawie szesnaścielat.A w ogóle to właśnie dzisiaj biorą ślub.Dlatego takie porównanie przyszłomi na myśl.Odwróciła się od niego i wziąwszy go za rękę powiedziała: - To dziwne, że onich wspomniałeś, bo ja dzisiaj rano też o nich pomyślałam.Pewnie dlatego, żemama wspomniała, że dzisiaj we wsi odbędzie się huczna zabawa, a wszystkiegospody będą miały komplet gości.Tatuś wspominał, że goście napiją się zadarmo, bo interes rzeznika kwitnie, a on należy do najbliższych przyjaciół, więcJimmy będzie miał pełne ręce roboty.Zresztą tak samo jak Beakerowie.Todziwne, że nie pomyślałam o ich weselu.Zastanawiałam się tylko, czy my teżbędziemy musieli czekać dwadzieścia lat.Odwrócili się do siebie.Pochylił się nad nią i wargami dotknął jej włosów.- Jeśli o mnie chodzi, towątpię - powiedział.I mocno trzymając ją teraz w objęciach, dodał: - Możemy tozrobić, kiedy tylko zechcesz.- Och, Carl, tak szybko, jak ty tego pragniesz.Po delikatnym, czułym pocałunku odsunęli się od siebie i ramię przy ramieniuposzli przez podwórze.A z drugiej strony stodoły Jessie, oparta o deski, z zaciśniętymi ustami, abysię nie rozpłakać, trwała w bezruchu.Nie zamierzała podsłuchiwać.Przechodziłatamtędy idąc w stronę kurnika, aby zebrać jajka, kiedy usłyszała ich głosy izerknęła przez szparę w deskach.I w ten sposób usłyszała i zobaczyła prawiewszystko.Och, tatusiu! Tatusiu! - powtarzała w myślach.- Dlaczego to zrobiłeś? Tomogłam znieść.Ale nie jego wyjazd.Potrafiłabym zmienić swoje uczucia w.miłość do ukochanego brata.Tak.Tak.Mogłabym, bo nie jestem głupia, nigdynie byłam, dorosłam dzięki uczuciom, jakie żywię w stosunku do was dwóch, doniego i do ciebie.Ale wkrótce tylko ty mi zostaniesz, a ty nie zauważasz, że wogóle istnieję.Rozdział drugiMamo, posłuchaj! Obiecałaś.I sama wiesz, jaki to zaszczyt dla staregoNoble'a, jeśli się tam pojawiasz.Zawsze powtarzasz, że ten człowiek jestświętym i trzeba mu pomagać.- Tak, wiem, Geraldzie, ale obiecywałam przed powrotem twojego ojca, któryzjawił się godzinę temu i powiedział, że Percy i Catherine wybierają się do nas,więc w takiej sytuacji nie mogę wyjść z domu.Zamierzają przyjechać z Alice iNeli, więc ty również powinieneś zostać - stwierdziła, grożąc mu teraz palcem.-Powinieneś mnie wspierać.- Mamo, wiesz, że już sam widok Neli napawa mnie przerażeniem.Niezdziwiłbym się, gdyby któregoś dnia wjechała konno do salonu.Zalatuje od niejstajnią.Lady Lydia zachichotała jak młoda dziewczyna, po czym, zakrywając ustadłonią, stwierdziła: - Przyznaję, że trochę śmierdzi końmi, ale Alice jest miła izupełnie inna.- Niespecjalnie inna, mamo.Chyba jednak nie spędzę tego wieczoru zkapitanem i panią Hopkins oraz ich dwiema możliwymi córkami.- Twój ojciec będzie niezadowolony.- Nic na to nie poradzę, mamo.Dopiszę jedynie kolejny występek na mojejczarnej liście.- Nie zmieniłeś zdania, kochanie?- Nie, mamo, ciągle o tym myślę.I zawsze tak będzie.- Nie mam nic przeciwko literaturze, mój drogi.Wiesz, jak sama lubię czytać.Ale moim zdaniem będzie ci niezwykle trudno utrzymać się z pisania wierszy.Ijeszcze coś, kochanie.Doprawdy nie mogę zrozumieć, dlaczego jesteś przeciwnywstąpieniu do wojska.Wiesz przecież, że musiałeś odziedziczyć geny obydwustron.Pamiętasz, że moi przodkowie, wiele pokoleń wstecz, byli związani zwojaczką.Twój ojciec, kochanie, wpada we wściekłość słysząc Percy Hopkinsaperorującego o swoich chłopcach walczących na wojnie burskiej i o tych, którzywkrótce popłyną do Indii.Nie czujesz żadnych wyrzutów sumienia? To znaczy.może nie wyrzutów sumienia, ale.Och, nie wiem, jak to powiedzieć.- Myślę, mamo, że wina byłaby tu odpowiednim słowem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]