[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kim zdawał sobie jednak sprawę, że choroba od początku sieje w organizmie coraz większe spustoszenie.To, że Becky mogła osiągnąć punkt, z którego nie ma powrotu, nie było całkowitym zaskoczeniem.Kim zostawił Tracy w poczekalni, prędko pokonał hol i wszedł do sali intensywnej opieki.Ujrzał identyczną scenę jak poprzedniego dnia: salkę Becky wypełniała gromada lekarzy.Kim wcisnął się do środka.Zobaczył nową twarz: doktora Sidneya Hamptona, neurologa.— Doktorze Reggis! — zawołała Claire.Kim zignorował ją.Utorował sobie drogę do łóżka i popatrzył na córkę.Była żałosnym cieniem samej siebie, zagubiona wśród przewodów, rurek i sprzętu.Wskaźniki z ciekłego kryształu i monitory wyświetlały informacje w formie cyfrowych odczytów i ruchomych krzywych.Becky miała zamknięte oczy.Jej skóra była przezroczysta, niebieskawobiała.— Becky, to ja, tata — wyszeptał jej do ucha Kim.Przyjrzał się jej zastygłej twarzy.Becky nie dała żadnego znaku, że go usłyszała.— Niestety nie reaguje — stwierdziła Claire.Kim wyprostował się.Oddychał płytko i szybko.— Myślicie, że miała udar? — zapytał.— Wszystko na to wskazuje — potwierdził Sidney.Kim musiał przypomnieć sobie, że nie wolno obwiniać posłańca za złą nowinę.— Główny problem polega na tym, że toksyna zdaje się niszczyć płytki krwi tak szybko, jak je podajemy — odezwał się Walter.— To prawda — wtrącił Sidney.— Nie ma sposobu, aby się dowiedzieć, czy to krwotok wewnątrzczaszkowy czy czop zatorowy.— Albo jedno i drugie — podsunął Walter.— To możliwe — zgodził się Sidney.— Tak czy inaczej — ciągnął Walter — raptowne niszczenie płytek jej krwi musi tworzyć skrzepy w mikroobiegu.Mamy do czynienia z postępującą niewydolnością ważniejszych organów, a tego nie lubimy najbardziej.— Funkcje nerek i wątroby zdecydowanie się pogarszają — powiedział Arthur.— Nie nadążamy z dializą otrzewnową.Kim musiał powściągnąć złość, słysząc tę egocentryczną dialektykę.Mógł pomóc córce, tylko zachowując spokój.Próbował myśleć i postępować racjonalnie.— Jeśli dializa otrzewnowa nie przynosi efektu — powiedział Kim z udawanym spokojem — być może powinniśmy ją przewieźć do Szpitala Podmiejskiego i podłączyć ją do sztucznej nerki.— Wykluczone — odparła Claire.— Jej stan jest krytyczny, i nie można jej przewozić.— No cóż, wydaje mi się, że musimy coś zrobić — odwarknął Kim, gotując się w środku.— Myślę, że robimy wszystko, co można — oznajmiła Claire.— Czynnie wspomagamy funkcje płuc i nerek oraz wymieniamy płytki krwi.— A co z plazmaferezą — spytał Kim.Claire spojrzała na Waltera.— AmeriCare niechętnie wyda na to zgodę — odezwał się Walter.— Olać AmeriCare! — prychnął Kim.— Jeśli uważacie, że to jest jakaś szansa, zróbmy to.— Zaraz, doktorze Reggis — zaoponował Walter.Siwowłosy mężczyzna przestąpił z nogi na nogę.Widać było, że czuje się skrępowany.— AmeriCare jest właścicielem tego szpitala.Nie możemy jakby nigdy nic łamać ich przepisów.Plazmafereza jest techniką kosztowną i eksperymentalną.Nie wolno mi o niej nawet wspominać nie wtajemniczonym rodzinom.— Jak możemy skłonić ich do wydania zgody? — zapytał Kim.— Zapłacę za nią z własnej kieszeni, jeśli to w czymkolwiek pomoże.— Musiałbym zadzwonić do doktora Normana Shapiro — poinformował Walter.— Jest przewodniczącym Komisji Decyzyjnej w AmeriCare.— Niech pan dzwoni! Natychmiast! — zawołał Kim.Walter spojrzał na Claire.Wzruszyła ramionami.— Przypuszczam, że rozmowa nie zaszkodzi.— Zgoda — odparł Walter.Opuścił salę, aby skorzystać z telefonu przy wejściu na oddział.— Doktorze Reggis, plazmafereza to chwytanie się brzytwy przez tonącego — stwierdziła Claire.— Myślę, że należy uczciwie powiedzieć i panu, i pana byłej żonie, że powinniście się państwo przygotować na każdą ewentualność.Kimowi pociemniało w oczach.Nie mieściło mu się w głowie, że miałby „się przygotować”, jak to eufemistycznie określiła Claire.Zamiast tego miał ochotę rzucić się na ludzi odpowiedzialnych za krytyczny stan Becky, w tej chwili zaś najbliższy cel stanowili lekarze znajdujący się w tej sali.— Czy pan rozumie, co mam na myśli? — zapytała miękko Claire.Kim nie odpowiedział.W nagłym przebłysku pojął, że oskarżanie tych lekarzy o chorobę Becky to absurd, zwłaszcza że sam wiedział, gdzie szukać winnych.Niespodziewanie Kim odwrócił się i wybiegł z sali.Nie posiadał się ze złości, frustracji i tego upokarzającego poczucia bezsilności.Ruszył wzdłuż holu.Tracy nadal była w poczekalni.Zobaczyła, jak Kim pospiesznie wychodzi, i od razu zorientowała się, że jest wściekły.Gdy ją minął, nawet nie spoglądając w jej stronę, Tracy pobiegła za nim.Bała się, co może zrobić.— Kim, stój! Dokąd idziesz? — Pociągnęła go za rękaw.— Na dwór — odpowiedział, wyrywając się.— Dokąd?Tracy musiała biec, żeby dotrzymać Kimowi kroku.Wygląd jego twarzy przestraszył ją.Na chwilę zapomniała o własnym cierpieniu.— Muszę coś zrobić — rzekł Kim.— Nie mogę po prostu siedzieć i załamywać rąk.Teraz nie mogę pomóc Becky jako lekarz, ale, na Boga, zamierzam dowiedzieć się, jak zachorowała.— W jaki sposób? Kim, powinieneś się uspokoić.— Kathleen powiedziała mi, że Escherichia coli najczęściej przenosi się poprzez mieloną wołowinę.— Wszyscy to wiedzą — stwierdziła Tracy.— Może, ale ja nie wiedziałem — odparł Kim.— Pamiętasz, jak powiedziałem ci, że tydzień temu wziąłem Becky do Onion Ring przy autostradzie Prairie? Zjadła nie dopieczonego hamburgera.To wtedy musiała zachorować.— A więc chcesz mi powiedzieć, że jedziesz do Onion Ring? — spytała Tracy niedowierzająco.— Ma się rozumieć.Jeżeli Becky tam zachorowała, to tam właśnie jadę.— Teraz nie jest ważne, gdzie ona zachorowała — powiedziała Tracy.— Ważne jest to, że jest chora.Kiedy indziej będziemy się martwić, jak i dlaczego to się stało.— Może to nieważne dla ciebie.Ale dla mnie tak.— Kim, nie panujesz nad sobą — zezłościła się Tracy.— Czy chociaż raz mógłbyś pomyśleć o kimś innym niż o sobie?— O co ci, do diabła, chodzi? — warknął Kim, czując jeszcze większą wściekłość.— O ciebie i twoje wielkie lekarskie ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]