[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On lub ona nigdy się nie pojawili.Zamiast nich przybyła tam banda wilkołaków.Mój przyjaciel zabił kilku, ale nie był w stanie ich przepędzić, ani zapobiec śmierci Amirandy.Nie mógł uratować nawet samego siebie, choć napastnicy myśleli, że jest na tyle martwy, by wrzucić go do dołu razem z innymi ofiarami, gdy rozproszyli się, aby uniknąć przypadkowych podróżnych, mój przyjaciel zmobilizował dość sił, by podnieść Amirandę i wlec ją przez trzy mile do kogoś, kogo znał, a kto, jak sądził, mógł ją jeszcze uratować.- Daremnie.- Oczywiście.Mój przyjaciel nie jest bardzo inteligentny.Nie udało mu się.Poczuł się urażony, jego duma została zraniona W jakiś sposób wrócił do TunFaire, aż do Lazaretu Bledsoe, gdzie usłyszałem jego historię na oddziale dla umierających.Willa Dount zmarszczyła brwi, niepewna, po co jej to wszystko mówię.- Coś pan jeszcze zostawił dla siebie, prawda?- Tak.- Dlaczego?- Pani nie musi tego wiedzieć.Nikt inny nie musi tego wiedzieć, oprócz przyjaciół mojego przyjaciela.a niektórzy z nich to chłopcy, którzy zjadają wilkołaki na śniadanie i uważają, że pozostały pewne rachunki do wyrównania.Willi Dount nie rozbije się nawet młotem.Spojrzała mi prosto w oczy i rzekła:- Więc to dlatego węszyłeś i wszędzie wtykałeś swój nos.-Tak.- Strażniczka nie lubi ludzi, którzy wtykają nos w jej rodzinne sprawy.- Założę się, że jeszcze bardziej nie lubi tych, którzy zabijają jej dzieci.- Och, ta moja cholerna wielka gęba! To tak, jakbym wyrzucił przez okno worek złota.Na szczęście udała, że tego nie słyszy.- Być może.Ale ci, którzy za dużo węszą, bardzo łatwo później zapadają na zdrowiu.Zachichotałem.- Będę o tym pamiętał.Jestem pewien, że przyjaciele mojego przyjaciela także.Może zdenerwują się nawet tak bardzo, że zechcą załatwić sprawę, zanim Strażniczka wróci do domu.Porzuciłem taktykę eksperymentów na rzecz strategii zwiększania nacisku na Willę Dount.Na razie nie udało mi się jej na niczym przyłapać, ale wiedziała o rzeczach, które mnie interesowały.Może nawet powie mi niektóre, żeby trochę odetchnąć.- Powie mi pani jak, gdzie i kiedy został zapłacony okup?Z dumą Dount uśmiechnęła się blado.- Nie.panie Garrett.- Wydaje się jej, że jest kryta.O ile tego potrzebuje.Wzruszyłem ramionami.- Niech będzie.Potrzebuje pani transportu, żeby przewieźć ciało? Mogę posłać mojego człowieka.- Przyjechałam powozem.To wystarczy.Zaraz przyślę ludzi, żeby ją zabrali.- Nie, nie zrobi pani tego.Proszę przyprowadzić powóz.Wyniosę ją- Doskonale.- Skwitowała to kolejnym uśmiechem.Kiedy odwróciłem twarz od powozu, Domina Dount szepnęła.- Niech się pan postara sprowadzić Amber w lepszym stanie, dobrze?Policzyłem do pięciu, żeby ostygnąć z gniewu, jaki wzbudziła we mnie jej pewność, że złoto jest wszechpotężne.Usiłowałem pamiętać, że to tylko interes.- Zrobię wszystko, co w mojej mocy.Wsiadła do powozu z uśmiechem, pewna, że wygrała rundę i dobrała się do mnie bardziej niż ja do niej.Nie byłem pewien, czy nie ma racji.Zawróciłem, żeby usłyszeć, co myśli o niej Truposz.Ten cholerny, tłusty i martwy sukinsyn przespał całą pieprzoną scenę.Dokończyłem jedno wielkie i zimne, po czym otarłem usta.- Mam ochotę strzelić baryłkę, ale noc jeszcze młoda.Powiedz pannie daPena, że Domina już poszła, ale jeśli ma choć trochę rozumu i instynktu samozachowawczego, to nie wychyli nosa z okna.Być może osiągnęliśmy etap, w którym ludzie już sprzątają po sobie śmieci rzeczywiste i wyimaginowane.Idę zobaczyć się z panem Dotes, wyjdę tyłem, na wypadek, gdyby ktoś nas obserwował.Pozamykaj wszystko.Nie otwieraj, dopóki nie wyjrzysz i nie stwierdzisz, że to na pewno ja.Dean skrzywił się, ale był z nami już dość długo, żeby pamiętać niejeden trudny moment.Wyjął tasak do mięsa i swój ulubiony nóż rzeźnicki, oba tak ostre, że mogłyby odciąć nogę bez wiedzy jej właściciela.- Idź - rzekł.- Dam sobie radę.Wyszedłem, myśląc, że pewnego dnia wrócę do domu i zastanę wszystkie pokoje zasłane kawałkami włamywaczy.Dean nie należał do osób, które przyjęłyby napaść spokojnie lub z minimum przemocy.Bruno i Courter mieli szczęście, że zastali go nieuzbrojonego.- Uff! przebyłem już ze trzy czwarte drogi do domu Morleya, kiedy orientowałem się, że mam cień.Co wcale nie znaczy, że nie widziałem - to on był taki dobry.Właściwie aż tak dobry, że w minutę po tym, jak go odkryłem, on już wiedział, że ja wiem, i nie wpadł w żadną z pułapek, jakie na niego zastawiłem, żeby mu się przyjrzeć.Właściwie równie dobrze mógłby mi przedstawić podpisane zeznanie.W TunFaire jest tylko trzech tak dobrych facetów.Dwóch z nich to Morley i ja, a Morley wcale nie uważa się za gorszego ode mnie.Trzeci facet nazywa się Pokey Pigotta i jest może nawet lepszy od nas.Słyszałem, jak go podejrzewają o to, że jest na wpół duchem.Pokey jest w tej samej branży co ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]