[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sten czekał.- A teraz odbędzie się Sąd Boży.Talamein zdecyduje - oznajmił cicho Mathias, podchodząc coraz bliżej.Sten uznał, że odwoływaniem się do dawnej przyjaźni lub zdroworozsądkową argumentacją nic tu nie wskóra.Zdjął plecak i podjął wyzwanie.Mathias schował dłoń za plecami.Wyjął zza pasa maleńki pistolet.Ledwo podniósł broń, Sten doskoczył i prawą stopą wytrącił mu ją z ręki.Nie wypadając z rytmu, obrócił się, przykucnął i uniósł przedramię, by zablokować nadchodzący cios.Po chwili obaj odsunęli się od siebie.Zaczęli powoli szykować następny atak.- Nie musisz umierać - powiedział Sten.- Oczywiście, że nie - zgodził się Mathias.- Ja nigdy nie umrę.To Próba Płomienia.- I wprawny w różnych sztuczkach gimnastycznych wywinął kilka dość złożonych figur, po czym runął na Stena.Ten tylko odstąpił krok, pochylił się i podciął prorokowi nogi.Zaraz się też odsunął, by masywny facet nie upadł wprost na niego.Już na podłodze, Mathias dobył skądś nóż i zamierzył się nim w ciemię Stena.Łatwa sprawa.Starczyło odchylić głowę, a śmiertelny cios zaledwie musnął ucho.Zanim Mathias zdołał ponownie się zamachnąć, Sten rozbroił go i uderzył otwartą dłonią w czoło.Prorok przeturlał się dwakroć po podłodze.Wstał, wciąż z lekkim uśmiechem na ustach.- Jesteś trudnym przeciwnikiem - powiedział i znów zaatakował.Tym razem Sten miał mniej szczęścia.Dostał pięścią w głowę.Przez chwilę widział wszystko podwójnie, wszelako zdołał trafić Mathiasa w brzuch, pochylić się, przewrotem oddalić o kilka metrów i wstać akurat na czas, by znów stawić czoło młodzieńcowi.Błyskawiczny atak, dwa zablokowane ciosy, kolano Stena w przeponie Mathiasa.Po raz pierwszy prorok zachwiał się mocno.Najwyraźniej był pod wrażeniem.Porucznik nie czekał, tylko rąbnął namiestnika Talameina w okolice ucha.Uderzenie wyprowadzone dwiema dłońmi mogłoby zabić, ale takie tylko ogłuszyło.Mathias stracił równowagę.Zatoczył się do tyłu.Sten ruszył za nim, okładając klatkę piersiową przeciwnika, aż ten zgiął się wpół.Ostatecznie Mantisowiec wymierzył mu jeszcze niezwykle siarczysty policzek, a następnie dodał kopniak w mostek.Mathias miał już dość.Z głuchym łomotem upadł nieprzytomny na plecy.Zaraz też podbiegł do niego Doktorek.Szybko sprawdził puls pokonanego.- Adekwatnie - mruknął i przycisnął zwalniacz hipnotyzera, wprowadzając mieszaninę psychotropów do arterii proroka.- Najwyraźniej złamałeś mu parę kości, ale żyje - podsumował.Sten nie słuchał.Popadł w chwilowe odrętwienie.Oddychając głęboko, z wolna przychodził do siebie.ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY TRZECIResztę walki Bet pamiętała jako pojedyncze, oderwane obrazy: ciało Idy; Ffillips spokojnie eliminująca kolejnych przeciwników; Otho próbujący przebić kompanem kamienny mur i wyraźnie rozczarowany małą wytrzymałością tarami; skradające się tuż przy ziemi tygrysy.Koty przemykały jakby miedzy kulami, wyszukując stanowiska broni.Potem miękko wskakiwały do środka.Zagryzana obsługa dział momentalnie przerywała ogień.Nagle Bet usłyszała gromowy głos, który zagłuszył jazgot bitwy.Kompani, najemnicy, grupa Mantisa - wszyscy zastygli i podnieśli głowy.Na balkonie świątyni stał Mathias.Na piersi miał wzmacniacz.- Przemawiam jako Talamein.Walka ustała niemal w jednej sekundzie.Kompani zawahali się, zdezorientowani, ale najemnicy ich zignorowali.Też wpatrywali się w czerwono odzianego mężczyznę.Z góry płynął metaliczny, nieco nienaturalny, ale przekonujący głos.- Wybrałem tę kruchą postać cielesną, by przemówić do ludu mej wiary, ludu Płomienia.I w to właśnie, grzechem przesiąknięte ciało wstąpiłem specjalnie, gdyż chcę mych wiernych uchronić przed herezją.Ja, Talamein, Płomień poniosłem, by wolność podarować tym, których ukochałem.I chociaż odszedłem z tego świata, miłuję was wciąż, ludu Sanctusa, i wszystkich mieszkańców Gromady Wilka.Spostrzegam jednak, że na cienkiej nici zawisł wasz los.Widzę, jak chwiejecie się nad przepaścią zagłady.Moim udziałem była krucjata, wyprawa w poszukiwaniu pokoju i wolności.A gdy już wolność zyskaliśmy, pragnę, byście sami znaleźli swe przeznaczenie w życiu, czy ziemię uprawiając, czy handlem się trudniąc.W każdej bowiem szlachetnej pracy wychwalać można ukryty w glębi duszy Płomień Talameina.Wiara moja jest wiarą w człowieka, przeto rasa jego czy profesja nie ma w tej materii żadnego znaczenia.Sądziłem, że kiedy wolność już zapanuje, a wraz z nią pokój, dostatek i bezpieczeństwo naszych domostw, wówczas odpocznę, a wy sami sobie poradzicie.I tak też było przez pół tysiąclecia - przemawiał nieustannie Mathias.Całkiem niezła ta pogadanka, pomyślała Bet, spoglądając na zasłuchanych w przejęciu kompanów.Doktorek powinien być dumny.- Zdarzyło się jednak, że coś przerwało moją beztroskę.Musiałem zostawić gorąc płomienia, by spojrzeć raz jeszcze na mój lud.I co znalazłem? Srom jeden i upadek.Ujrzałem młodzieńca, który uzurpował sobie prawo przemawiania w moim imieniu.Nie był to człowiek zły.Prorok Mathias zdusił Jannów, heretyków.Ale potem posunął się za daleko.Wszelako teraz ja, Talamein, prostuję drogi jego.Jako pierwszy prorok, rozkazuję wam złożyć broń, a potem wrócić do domostw, by tam szukać szczęścia.Wiara Talameina rozkwitnąć może i owoce przynieść jedynie wtedy, gdy pokój panuje w sercach wyznawców.Nakładam też anatemę na każdego mężczyznę i każdą kobietę, którzy by spróbowali broni użyć, moje imię przy tym przywołując na usta.Przeklinam tych, którzy spróbowaliby nawrócić niewiernego inną metodą niż łagodna perswazja i dobry przykład osobisty.I na koniec wyrzekam się istot gotowych w imię Talameina więzić bliźnich lub pozbawiać ich dóbr czy praw.One bowiem wszystkim nam nieodłącznie przysługują.Kompani klęczeli już od paru chwil.Głowy pochylili ku ziemi.- Zostawiam was teraz.Wracam do Sanktuarium Płomienia.Czyńcie wedle mych słów, a po opuszczeniu doczesnej powłoki dołączycie do Drużyny Płomienia.Żądam też, byście nie karcili tego, przez czyje usta przemawiam, czyli Mathiasa.Chociaż tkwił w błędzie, szukał prawdy.W unię jego pamięci wzniesiecie jeszcze pomniki i świątynie.Wykorzystując tę powłokę cielesną, uświęcam ją i biorę duszę Mathiasa ze sobą, do Sanktuarium Płomienia.Razem, Talamein i śmiertelny Mathias złączem chwilowo, ogłaszamy, że to ciało nie ciałem już jest, ale świętością.Nikomu zatem nie godzi się go profanować.Przyjmijcie moje błogosławieństwo.Niech pokój zapanuje między wami.Wzmacniacz wyłączył się, a nieprzytomnie wpatrzony w horyzont Mathias zrobił cztery kroki do przodu i runął z balkonu na płyty odległego o sto metrów dziedzińca.ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY CZWARTYDziedziniec zasłany był ciałami poległych i porzuconą bronią.Najemnicy zostali sami na placu boju, gdyż kompani, obecnie zdeklarowani pacyfiści, tłumnie wyruszyli ku miastu.Oparta o Hugina Bet wyciągała właśnie Muninowi odłamek granatu z łapy, gdy obok przysiadła Ffillips.- Jesteście od Mantisa?- Słucham? - spytała Bet, ukrywając zaskoczenie.- Potrafię myśleć logicznie - stwierdziła pani major [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl