[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogłam dotykać goza długo w obawie, że nigdy stąd nie odjedziemy. Zobaczmy, jak bardzo się zgubiliśmy. Uśmiechnął się iruszyliśmy.*** Myślę, że to ten skręt.Tak, to tu powiedział.Podskoczyłam na siedzeniu.Okazało się, że byliśmy bliżej, niżprzypuszczaliśmy, co nas lekko zirytowało.Skręciwszy, popatrzyliśmyna siebie, a ja aż zapiszczałam.Ostatnie kilka kilometrów pokonaliśmy bardzo blisko morza,które wyglądało gdzieś zza drzew albo pojawiało się pod nami, w doleklifu.Jechaliśmy podjazdem wyłożonym drobnymi kamyczkami.Uświadomiłam sobie, że Simon wynajął dom nie blisko plaży, ale tużna niej.Zabrakło mi słów na ten widok.Simon podjechał przed dom, a kamyczki zatrzeszczały podkołami samochodu.Kiedy zgasił silnik, usłyszałam fale rozbijające sięo skalisty brzeg, który znajdował się kilkadziesiąt metrów od nas.Przezchwilę siedzieliśmy i chłonęliśmy to, co nas otaczało, uśmiechając siędo siebie.W końcu wysiadłam. To tutaj się zatrzymamy? Cały dom jest twój? spytałampodekscytowana, podczas gdy Simon wyciągał nasze bagaże. Tak.Jest nasz. Uśmiechnął się i puścił mnie przodem.Dom był jednocześnie uroczy i wspaniały.Miał białe otynkowaneściany, dach pokryty glinianą dachówką, proste wykończenie i łagodniesklepione przejścia.Wzdłuż chodnika rosły drzewka pomarańczowe, ajedną ze ścian porastała bugenwilla.Budynek odznaczał sięklasycznym wiejskim stylem.Był zbudowany tak, żeby wytrzymaćbliskość morza i jednocześnie chronić swoich mieszkańców.Simonszukał klucza pod doniczkami, a ja wdychałam cytrusowe zapachy imorskie powietrze. Aha! Mam.Gotowa zobaczyć wnętrze? Szarpał się zdrzwiami przez chwilę, a potem popatrzył na mnie.Sięgnęłam po jego dłoń, dotknęłam jego palców i pocałowałamgo w policzek. Dziękuję. Za co? Za zabranie mnie tutaj. Posłałam mu uśmiech i pocałowałamgo prosto w usta. Mmm, jeszcze więcej słodkości, którą mi obiecałaś. Odstawiłbagaże i przyciągnął mnie do siebie. Słodkości pózniej! Obejrzyjmy dom! powiedziałam,wyrwałam się z jego objęć i pierwsza przekroczyłam próg.Ledwoweszłam do holu, stanęłam jak wryta.Simon szedł tuż za mną, więcwpadł na mnie, gdy podziwiałam wnętrze.Na kuchnię otwierał się obniżony salon, z miękkimi białymikanapami i wyglądającymi na wygodne fotelami.Przeszklone drzwi natyłach domu wychodziły na kaskadowy taras, który schodził prosto nakamienistą plażę.Ale tym, co zatrzymało mnie w miejscu, było morze.Za olbrzymimi oknami rozpościerał się błękit spokojnego MorzaZródziemnego.Linia brzegowa wiła się w stronę Nerji, gdzie zaczynałymigotać światła, bo wieczór powoli spowijał wybrzeże.Ostatniepromienie słońca oświetlały stojące na klifach białe domy.Podbiegłamdo oszklonych drzwi i pozwoliłam, żeby łagodne powietrze wpłynęłodo środka i otuliło mnie zapachem wieczoru wraz ze wszystkimdookoła.Podeszłam do metalowej balustrady okalającej wyłożonyterakotowymi płytkami taras, wzdłuż którego rosły drzewka oliwne.Położyłam dłonie na ciepłym metalu i patrzyłam, patrzyłam, patrzyłam.Czułam, jak Simon staje za mną i bez słowa obejmuje mnie w talii.Wtulił się we mnie, kładąc głowę na moim ramieniu.Oparłam się oniego, żeby poczuć, jak kształty naszych ciał dopasowują się do siebie.Znacie te chwile, gdy czujecie, że wszystko jest dokładnie tak,jak powinno? Kiedy jesteście w doskonałej harmonii z wszechświatemi wypełnia was szczęście? Dla mnie to był właśnie taki moment izdawałam sobie z tego sprawę.Zaśmiałam się cicho, kiedy Simonprzycisnął usta do mojej szyi. Jest dobrze, prawda? szepnął i uśmiechnął się. Jest bardzo dobrze odpowiedziałam i razem, w zupełnymmilczeniu, patrzyliśmy na urokliwy zachód słońca.***Gdy słońce całkiem się schowało, poszliśmy obejrzeć resztędomu.Każdy pokój wydawał się piękniejszy od poprzedniego.Zapiszczałam z zachwytu na widok kuchni.Wyglądała, jakbyprzewieziono ją tutaj prosto z domu Iny w Hampton, ale dodanohiszpańskie akcenty.Była tu lodówka Sub-Zero, wspaniałe granitoweblaty i kuchenka Vikinga.Wolałam nie wiedzieć, ile Simon płacił zawynajęcie tego domu.Postanowiłam się nim po prostu cieszyć.Obydwoje byliśmy uszczęśliwieni, biegając tam i z powrotem i śmiejącsię jak dzieci na widok bidetu w jednej z łazienek.A potem znalezliśmy główną sypialnię.Szłam korytarzem zaSimonem i zobaczyłam, jak stanął w drzwiach. Co tam takiego znalazłeś, że nagle uci& O, cholercia.Tylkopopatrz. Stanęłam obok niego i z progu podziwiałam pomieszczenie.Gdyby moje życie miało mieć ścieżkę dzwiękową, to w tymmomencie rozbrzmiałby motyw z 2001: Odysei kosmicznej.Na środku narożnego pokoju, który miał oddzielny taras zwidokiem na najpiękniejsze morze świata, stało największe,najcudowniejsze łóżko, jakie w życiu widziałam.Było wykonane zdrewna tekowego i miało rozmiar boiska.Miękkie, jedwabne białepoduszki leżały oparte o wezgłowie i poukładane na białej narzucie,złożonej tak, że odsłaniała gęsto tkaną pościel, która błyszczała się, i tonaprawdę błyszczała, jakby była podświetlona od środka.Z drążkówzawieszonych nad łóżkiem zwisały śnieżnobiałe zasłony, tworzącbaldachim.W otwartych oknach, wychodzących na morze, wisiałyfirany, za sprawą lekkich podmuchów wiatru wydęte jak żagle.Przy tym łożu inne gasły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]