[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aleja wybieram film i gotuję kolację.Chociażtyle mogę zrobić dla mojej słodkiej przyz-woitki. Uśmiechnął się znacząco, więcuderzyłam go lekko w ramię. Proszę, przestań mnie tak nazywać,bo nie przyniosę deseru  zagroziłam cichoi zamrugałam kokieteryjnie. Deser?  zapytał, przytrzymując dlamnie drzwi. 286/748 Mhm.Kupiłam wczoraj trochę jabłek,a od tygodnia mam ochotę na ciasto.Co ty na to?  Mówiąc to, jednocześnierozglądałam się po ulicy za Jamesem. Szarlotka? Domowej roboty szarlotka?Chryste, kobieto, chcesz mnie wykończyć?Mmm&  cmoknął i popatrzył na mniewygłodniałym wzrokiem. Proszę pana, wygląda pan, jakbyzobaczył coś bardzo apetycznego.Próbowałam wejść w teatralny ton. Przyjdz jutro z szarlotką, a mogę cię jużnie wypuścić  wyszeptał.Miał zarumienionepoliczki, a jego rozczochrane włosyrozwiewał chłodny wiatr. To byłoby straszne  odpowiedziałamtym samym tonem.Niezle!  Okej, idzpo film  powiedziałam, z rozbawieniemodpychając przystojniaka przede mną. Pam-iętaj o haremie!  powtarzałam sobie. 287/748 Caroline?  Usłyszałam za sobązaniepokojony głos.Odwróciłam sięi zobaczyłam podchodzącego do nas Jamesa. Cześć, James  przywitałam się i z chi-chotem odsunęłam się od Simona. Możemy iść?  zapytał, przyglądając sięuważnie Simonowi.Ten wyprostował sięi spojrzał z uwagą na Jamesa. Tak, jestem gotowa.Simon, to James.James, Simon. Podali sobie dłonie i uścis-nęli je mocniej, niż powinni.%7ładen z nich niechciał jako pierwszy zwolnić uścisku.Tak,chłopcy.Możecie oznaczyć swój teren jakpieski.Ciekawe, który z was obsika więcejdrzew. Miło cię poznać, James.Dobrze pam-iętam imię, tak? Nazywam się Simon Parker. Zgadza się.Jestem James Brown.Zauważyłam, że Simon jest bliski wybuchuśmiechem. 288/748 James, musimy już iść.Simon,pogadamy pózniej  przerwałam ten uściskstulecia.James ruszył w stronę samochodu, a Si-mon wpatrywał się we mnie. Brown? James Brown?  mówiłbezgłośnie, poruszając tylko ustami.Po-hamowałam śmiech. Ciii  odpowiedziałam także samymruchem warg i uśmiechnęłam się do Jamesa. Miło było, Simon.Do zobaczenia  pow-iedział i pokierował mnie do samochodu,kładąc dłoń na moich plecach.Nie za-stanawiałam się nad tym zbytnio, bo tak za-zwyczaj mnie traktował, ale Simonwytrzeszczył oczy ze zdziwienia.Hmmm&James otworzył mi drzwi, wsiadłza kierownicę i ruszyliśmy, a Simon nadalstał przed wejściem do naszego budynku.Po-cierałam zmarznięte dłonie i przystawiłam 289/748je do wylotu powietrza, kiedy mój były chło-pak włączał się do ruchu. To gdzie jedziemy?***James wybrał elegancki bar, co byłobardzo w jego stylu  wyszukany, luksusowyi podszyty erotyzmem.Usadowiliśmy sięna ciemnoczerwonej ławie wyłożonej cien-kimi skórzanymi poduszkami i zajęliśmy siępoznawaniem siebie na nowo po kilku latachrozłąki.Kiedy czekaliśmy na kelnera, przyglądałamsię twarzy Jamesa.Nic się nie zmienił krótko przystrzyżone blond włosy, zdecydow-ane spojrzenie i smukłe, gibkie ciało, jaku kota.Z wiekiem wyprzystojniał, a jegopłowe dżinsy i czarny kaszmirowy sweterpodkreślały wysportowaną sylwetkę.Jamesuwielbiał się wspinać.Był hiperaktywny.Każdy głaz, każdą górę postrzegał jakoprzeszkodę do pokonania, jako cośdo zdobycia. 290/748Kilka razy, tuż przed rozstaniem, wspin-ałam się z nim, mimo że od dziecka przer-ażała mnie wysokość.Obserwowanie, jak sięporuszał, jak balansował ciałem w nienatur-alnych pozach, jak naprężał mięśnie, byłopobudzającym doświadczeniem.Wieczoramiw namiocie rzucałam się na niego jakopętana. O czym myślisz?  spytał, wybijającmnie z zamyślenia. Przypomniało mi się, jak często up-rawiałeś wspinaczkę.Nadal to robisz? Tak, ale nie mam tyle wolnego czasu,co kiedyś.Jestem dość zajęty w pracy.Staram się jak najczęściej jezdzić do Big Bas-in  dodał i uśmiechnął się do kelnerki. Co podać?  zapytała, kładąc przed namiserwetki. Dla pani wytrawne martini z trzema oli-wkami, a dla mnie macallan na trzy palce zamówił.Kelnerka kiwnęła głową i poszłazrealizować nasze zamówienie. 291/748Obserwowałam, jak rozsiadał się wygod-nie, aż w końcu popatrzył na mnie. Kurczę, Caroline, przepraszam.To nadaltwój ulubiony drink? Tak się składa, że owszem.Ale może dziśmiałam ochotę na coś innego?  spytałamoschle. Mój błąd.Czego się napijesz?  Gestemprzywołał kelnerkę. Poproszę wytrawne martini z trzema oli-wkami  zwróciłam się do kobiety.Byłatrochę zdezorientowana.James zaśmiał sięna głos, a ona pokręciła głową, kiedyodchodziła od nas. Touch, Caroline.Touch  powiedział,patrząc na mnie badawczo. Opowiadaj, co porabiałeś przez te lata.Oparłam łokcie na stoliku i wsparłam pod-bródek na dłoniach. Hmm, jak streścić lata w kilku zdaniach?Skończyłem prawo, zatrudniłem się w firmiew San Francisco i przez ostatnie dwa lata 292/748harowałem jak wół.Ostatnio jest trochęluzniej.Tylko sześćdziesiąt pięć godzin w ty-godniu.Muszę przyznać, że miło jest kończyćpracę za dnia. Uśmiechnęliśmy siędo siebie. Oczywiście pracując tak dużo,w ogóle nie mam czasu na życie towarzyskie.To, że zobaczyłem cię na tej imprezie cha-rytatywnej, było prawdziwym zrządzeniemlosu  zwierzył się i także wsparł łokcieo stół.Jillian brała udział w wielu imprezachtowarzyskich, które odbywały się w mieście,i czasem jej towarzyszyłam.To dobrze wpły-wało na wizerunek firmy.Mogłam sięspodziewać, że wcześniej czy pózniejspotkam Jamesa na jednym z takich przyjęć. Czyli zobaczyłeś mnie, ale nie pod-szedłeś, żeby pogadać.A teraz, parę tygodnipózniej, chcesz, żebym urządziła cimieszkanie.Właściwie dlaczego?  Upiłamduży łyk martini, które podała mi kelnerka. Uwierz, że chciałem cię zagadnąć.Tylkojakoś nie mogłem.Minęło tyle czasu.Pózniej 293/748dowiedziałem się, że pracujesz u Jillian,którą polecił mi znajomy.Pomyślałem więc,że to wspaniała okazja. Uniósł drinkado toastu.Stuknęliśmy się kieliszkami. Mówisz poważnie o pracy ze mną?To nie żadna intryga, żeby zaciągnąć mniedo łóżka, co?Popatrzył na mnie spokojnie. Bezpośrednia, jak zawsze.Nie, to czystybiznes.Przyznaję, że nie podobało mi się to,jak zakończyły się sprawy między nami, alepogodziłem się z twoją decyzją.No i teraz po-trzebuję dekoratora.Ty jesteś dekoratorką.Dobrze się składa, nie sądzisz? Projektantką  szepnęłam. Słucham? Projektantką  powiedziałam niecogłośniej. Jestem projektantką wnętrz, niedekoratorką.To są różne rzeczy, panie ad-wokacino. Pociągnęłam łyk z kieliszka. 294/748 Jasne, jasne  przytaknął i gestem rękiprzywołał kelnerkę.Mój kieliszek był już pusty, co mniezaskoczyło. Jeszcze jeden?  zapytał,a ja przytaknęłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl