[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po krótkim spacerze znaleźli się w owalnym pomieszczeniu, z którego w dół prowadziły trzy tunele.Dwa z nich były zakratowane.Macmillan spytał Kenjiego, co o tym myśli.- Wygląda na to, że ten statek skonstruowano inaczej - rzekł Kenji.- Możemy wyrzucić nasze mapy.- O ile dobrze rozumiem, sugeruje pan, że powinniśmy się skierować do nie zablokowanego tunelu?- To pan podejmuje decyzje - odparł Kenji.- Ale to jedyne wyjście.Chyba że chce pan wrócić na pokład Pinty.Szesnastu mężczyzn powoli zjeżdżało tunelem w dół.Co kilka minut któryś z nich zapalał flarę oświetlającą im drogę.Gdy przebyli już około pół kilometra, w oddali pojawiły się dwie postacie.Macmillan i jego żołnierze wyjęli lornetki.- Idą do nas - rzekł jeden z nich z podnieceniem w głosie.- Cholera jasna - jęknął Max.Po plecach spływały mu strużki potu.- Chyba nie wytrzymam.To Abraham Lincoln.- I jakaś kobieta - wtrącił jego towarzysz.- Ma na sobie mundur.- Przygotować się do otwarcia ognia - rzekł Macmillan.Czwórka żołnierzy przyklękła na jedno kolano i wycelowała broń.- Stać! - zawołał Macmillan, gdy postacie znalazły się w odległości dwustu metrów.Abraham Lincoln i Benita Garcia zatrzymali się.- Czego od nas chcecie? - krzyknął Macmillan.- Przyszliśmy, aby was przywitać - odpowiedział Abraham Lincoln głosem donośnym i pełnym dostojeństwa.- Chcemy was zaprowadzić do Nowego Edenu - dodała Benita Garcia.Macmillan był zbity z tropu i milczał.Nie wiedział, jak postąpić w tej sytuacji.Żołnierze zaczęli szeptać między sobą.- To duch Abrahama Lincolna - rzekł Amerykanin Terry Snyder.- A ta kobieta to Benita Garcia; widziałem jej pomnik w Meksyku.- Nie podoba mi się to wszystko.Chodźmy stąd.- Co duch ma do roboty na orbicie Marsa?- Wybaczy pan, dowódco - Kenji zwrócił się do Macmillana - ale co zamierza pan teraz zrobić?Szkot odwrócił się i spojrzał w oczy swojego eksperta od Ramy.- Trudno mi powiedzieć.Te stworzenia wyglądają na bezbronne, ale kto wie.Może to koń trojański? A co pan by zrobił, panie Watanabe?- Pójdę do nich, razem z jednym z żołnierzy, i porozmawiam.Może w ten sposób się czegoś dowiemy.- To dowodzi pańskiej odwagi, panie Watanabe, ale moim zdaniem nie jest to konieczne.Pójdziemy wszyscy, oczywiście z zachowaniem szczególnej ostrożności.Nie powinniśmy pozostawiać za sobą ludzi, bo nieprzyjaciel mógłby nas wziąć w krzyżowy ogień.Dowódca włączył radiostację.- Macmillan do Ulianowa: napotkaliśmy dwie obce istoty.Są ludźmi albo ich udają.Jeden wygląda jak Abraham Lincoln, druga postać to kobieta, przypomina tę słynną Meksykankę.O co chodzi, Dimitri? Tak, dobrze zrozumiałeś.Lincoln i Garcia.W tunelu wewnątrz Ramy napotkaliśmy Lincolna i Garcię.Możesz to przekazać innym.Zostawiam tutaj Snydera i Finziego, a z pozostałą częścią grupy idziemy do przodu.Sylwetki znieruchomiały widząc zbliżających się żołnierzy, gotowych do strzału.Gdy odległość pomiędzy nimi zmalała do dwudziestu metrów Abraham Lincoln przemówił:- Przyszliśmy tutaj, aby was powitać.Zaprowadzimy was do waszego nowego domu.Dowódca Macmillan milczał.Ciszę przerwał dopiero Max Puckett.- Jesteś duchem - krzyknął - czy naprawdę jesteś Abrahamem Lincolnem?- Oczywiście, że nie jestem duchem.Nie jestem także prawdziwym Lincolnem - usłyszał w odpowiedzi.- Ja i Benita Garcia jesteśmy biotami o ludzkiej postaci.W Nowym Edenie jest pięć rodzajów biotów, każdy przeznaczony jest do wypełniania określonych zadań.Dzięki temu wy prawie wcale nie będziecie musieli pracować.Ja zajmuję się księgowością, poradami prawnymi, prowadzeniem domu i innymi, podobnymi sprawami.Maxowi odebrało mowę.Zignorował polecenie dowódcy, który rozkazał mu się cofnąć, i podszedł do Lincolna.- To jakiś pieprzony robot - mruczał pod nosem Max.Wyciągnął rękę i dotknął twarzy biota, po czym pogładził go po długiej brodzie.- Niebywałe - szepnął - po prostu niebywałe.- Zostaliśmy skonstruowani z dużą precyzją - rzekł Lincoln.- Nasza skóra ma podobny skład chemiczny do waszej, nasze oczy również działają podobnie, ale w przeciwieństwie do was nie jesteśmy zdolni do samonaprawy i od czasu do czasu technicy muszą wymieniać w nas części.Swoim zachowaniem Max sprawił, że napięcie ustąpiło.Po chwili inni ludzie, włącznie z Macmillanem, także dotykali biotów.Na liczne pytania odpowiadał zarówno Lincoln, jak i Garcia.W pewnej chwili Kenji zauważył, że Max odłączył się od grupy i siedzi samotnie pod ścianą.Podszedł do swojego przyjaciela.- Czy stało się coś złego, Max?Max potrząsnął głową.- Nie potrafię sobie wyobrazić geniusza, który byłby zdolny do zbudowania takich robotów.To przerażające.- Zamilkł na chwilę.- Wiesz, to może dziwne, ale te bioty przerażają mnie bardziej niż ogrom tego statku.Lincoln i Garcia szli przodem.Drzwi na końcu tunelu otworzyły się i bioty zaprosiły ludzi do środka.Na pytanie Macmillana odparły, że za chwilę wszyscy wsiądą do pojazdu, który zawiezie ich do ziemskiego modułu mieszkalnego.Macmillan przekazał drogą radiową to, czego się dowiedział i wydał Ulianowowi rozkaz powrotu na Ziemię, gdyby w ciągu następnych czterdziestu ośmiu godzin nie otrzymał od niego żadnej wiadomości.Jazda “metrem" była zadziwiająca i przypomniała Maxowi kolejkę w wesołym miasteczku, którą jechał kiedyś w Dallas.Pojazd o kształcie pocisku poruszał się po spirali biegnącej od pomocnego krańca Ramy aż do Równiny Środkowej.Dzięki półprzeźroczystym szybom, wykonanym z jakiegoś plastiku, można było obserwować otoczenie.Kenji i jego towarzysze z zainteresowaniem przyglądali się kratownicom i innym olbrzymim konstrukcjom.Ale nie dostrzegli nic z tego, co wprawiło w niemy zachwyt badaczy dwóch poprzednich statków.Południową część Ramy zasłonięte olbrzymią, metaliczną, szarą ścianą.Jazda trwała niecałe pięć minut.Pojazd dowiózł ich do pierścienia okalającego ziemski moduł.Pasażerowie wysiedli i przekonali się, że stan nieważkości zniknął, a siła pozornej grawitacji zbliżona jest do ziemskiej.- Skład powietrza w korytarzu i w Nowym Edenie, odpowiada warunkom panującym na waszej planecie - rzekł Lincoln.- Ale nie jest tak w przypadku regionu po prawej stronie, za ochronnymi ścianami.W pierścieniu otaczającym Nowy Eden panował półmrok.Ludzie nie byli przygotowani na blask, jaki ujrzeli znalazłszy się na terenie kolonii.Po drodze do stacji kolejowej zdjęli hełmy.Mijali puste domy i małe budynki przypominające sklepy, oraz jakiś duży gmach.- Tutaj będzie szkoła - wyjaśniła Garcia.- Dokładnie naprzeciwko stacji.Gdy znaleźli się na peronie, pociąg już czekał.Wagony miały ładne, wygodne siedzenia.Ruszyli w kierunku centrum.Monitory wbudowane w siedzenia wyświetlały najróżniejsze informacje; ludzie wyglądali przez okna przyglądając się mijanym w pędzie osiedlom.Lincoln wyjaśnił, że jadą na “spotkanie organizacyjne".Pociąg przemknął wzdłuż pięknego jeziora (“to jezioro Szekspira" wyjaśniła Garcia), po czym skręcił w lewo, oddalając się od szarego muru, granicy kolonii.W ciągu ostatnich minut jazdy krajobraz był zdominowany przez olbrzymią górę.Pociąg poruszał się niemal bezszelestnie, a jego pasażerów przytłaczał nadmiar wrażeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]