[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznałem za konieczne dać tej babie do zrozumienia, że choć już ją ukarałem, ugryzę każdego, kto spróbuje tak mnie traktować, nawet gdyby Carol Jeanne mnie nie głaskała.Co oni sobie myślą, że jestem zabawką?- Tym lepiej, tym lepiej - powiedziała rozpromieniona Penelopa, nagle się do nas uśmiechając, jakby specjalnie to przećwiczyła.- Może być pani pewna, że nigdy nie zapomnę, jak poznałam rodzinę Cocciolone.- My nazywamy się Todd - wycedziła Mamuśka.- Cocciolone to panieńskie nazwisko mojej synowej.- Wobec tego szukam właśnie państwa.Oj, interesująca z was rodzina.Jeśli była w tym ironia, w głosie Penelopy nie dało się jej wyczuć.Wówczas w naszej rodzinie nikt nie wyglądał interesująco.- Bardzo miło z pani strony - rzekła Mamuśka, przyjmując sarkazm za komplement.Jednakże Penelopa, wiedząc już, kto się nazywa Cocciolone, ledwie zwróciła uwagę na słowa Mamuśki.Ustawiła góry swojego biustu frontem do Carol Jeanne.- Więc to pani jest Carol Jeanne Cocciolone.Taki intelekt, a do tego jeszcze ładna.Zupełnie jak te maleństwa.Są tak śliczne, że to chyba pani dzieci.No pewnie, że nie moje, a Mamuśce okres rozrodu minął przed wiekami, zatem tylko Carol Jeanne mogła być ich matką.Nawet ja muszę przyznać, że na dziewczynki patrzyło się z przyjemnością.Wyglądały jak miniaturki Carol Jeanne, ale i tak ona wydawała mi się najładniejsza.- Po takiej długiej podróży wszyscy jesteśmy zmęczeni i brudni - powiedziała ignorując komplementy.- I trochę pachniecie - dodała Penelopa.- Jak zresztą każdy w takiej sytuacji, gdy wychodzi z zamknięcia.W tej chwili jednak nic nie możemy na to poradzić.Mamy tak mało czasu, że ledwie zdążymy na pogrzeb.- Pogrzeb? Jaki pogrzeb? - zapytał Stef, poruszając grdyką, jakby zaschło mu w gardle.- Państwo o tym nie słyszeli? Myślałam, że już wszyscy wiedzą.Trzy dni temu zmarła żona głównego administratora.Uroczystości odbędą się w Mayflowerze.To jedna z dobrych stron naszego miasteczka, że mieszka tu administrator.- Nie wiedzieliśmy, że będzie pogrzeb - z należytą powagą rzekła Carol Jeanne przyciszonym głosem.- Poza tym w ogóle nie znaliśmy zmarłej.Czy nie moglibyśmy gdzieś odpocząć do czasu, aż uroczystość się skończy?- Pani chyba żartuje - odparła Penelopa tak wzburzona, że falowała jej pierś.- To byłby wielki afront dla mayflowerczyków.Na pogrzeb przyjdą ludzie ze wszystkich sześćdziesięciu miasteczek.Mayflower musi ich nakarmić.Przypuszczam jednak, że chociaż jest pani osobą tak ważną, mogą się zdziwić, że pani nie spełnia swego obywatelskiego obowiązku.- Bardzo byśmy chcieli wziąć w tym udział, ale dopiero przylecieliśmy i jeszcze nikogo.- Właśnie doskonale się składa.Pogrzeb to najlepsza okazja, żeby się wzajemnie poznać.Nim zapadnie wieczór, będziecie jednymi z nas.- Świetny pomysł - odezwał się Red.Co to za mąż, skoro niweczy wysiłki Carol Jeanne, która stara się wymigać? Prychnąłem na niego.- Lovelock, spokój - syknęła.Wydawała się poirytowana, ale wiedziałem, że jest zła na Reda, tak samo jak ja.Penelopa zignorowała Carol Jeanne i mnie.Najwyraźniej dostrzegała jedynie tych, co się z nią zgadzają.- Oczywiście, że to dobry pomysł - stwierdziła, poufale biorąc Reda pod rękę.- Czuję, że w Mayflowerze zrobi pan furorę, panie Cocciolone.- Już pani mówiłam, że Cocciolone to panieńskie nazwisko Carol Jeanne - wtrąciła Mamuśka tonem o temperaturze płynnego azotu.- Używa go tylko w życiu zawodowym, ale reszta rodziny nazywa się Todd.- A, rzeczywiście, już pani o tym wspominała - odparta Penelopa z najsłodszym uśmiechem, lecz jej dalsze słowa ujawniły, jaki w istocie był zjadliwy.- Czy pani wie, moja droga, że w pierwszej chwili właśnie panią wzięłam za Carol Jeanne Cocciolone? Ta śliczna dziewczyna wydawała mi się zbyt młoda na to, by mogła być największym z żyjących gajologów.Jedynie pani wygląda jak osoba, która z racji wieku mogłaby należeć do współpracowników samego Jamesa Lovelocka.Parsknąłem śmiechem.Carol Jeanne uciszyła mnie dotknięciem.- Nie miałam zaszczytu poznać Jamesa Lovelocka.Studiowałam pod kierunkiem jego ucznia, Ralpha Twickenhama.Penelopa się rozpromieniła.- Och, mamy anglikańskie miasteczko, które też nazywa się Twickenham.Czy to na jego cześć?- Prawdopodobnie tak.On jest bardzo znany.- Carol Jeanne także jest bardzo znana - wtrącił Red.- Miasteczko amerykańskich katolików wystąpiło z wnioskiem o nadanie mu nazwy Cocciolone, ale moja żona powiedziała, że nie weźmie udziału w wyprawie, jeśli z tego nie zrezygnują.- I dobrze się stało - rzekła Penelopa.- Asyż brzmi o wiele ładniej, prawda? To na cześć świętego Franciszka, który karmił ptaki.Poza tym nie sądzą państwo, że Asyż łatwiej się wymawia?Znowu prychnąłem.Penelopa rzuciła mi trwożliwe spojrzenie i schowała rękę za plecami.- Tak czy inaczej wszyscy na panią czekają - dodała.- To będzie dla nich ogromne przeżycie, kiedy zobaczą panią na pogrzebie.Ach, jakie to szczęście, że w naszym miasteczku mamy jednocześnie głównego administratora i głównego gajologa! Co za pomyślny zbieg okoliczności!- Mój syn również odegra istotną rolę w tej wyprawie - odezwała się Mamuśka, kładąc dłoń na ramieniu Reda, by nikt nie miał wątpliwości, o kim mowa.Później, dla podkreślenia jego statusu, zadbała o to, żeby do Penelopy dotarło, jaki jest ważny.- Jego świadek sprawia znacznie mniej kłopotów niż ta małpa - oznajmiła, wskazując Pink, która zwyczajnie sobie stała.- Widzi pani?- Widzę - rzekła Penelopa bez entuzjazmu, ledwie zerknąwszy na Pink, i zwróciła się do Carol Jeanne: - Pani doktor, proszę mi powiedzieć, co pani myśli o "Arce"?- Przypomina Kansas, jak zauważyła moja teściowa, kiedyśmy tu dotarli.Carol Jeanne nigdy zbytnio nie lubiła Kansas, lecz Penelopa dumnie wypięła pierś, jak gdyby to był komplement pod jej adresem.- Kansas, tylko powietrze tu cuchnie brudną bielizną - mruknął Stef.Jeśli miał nadzieję, że Penelopa go usłyszy, jego życzenie się spełniło.- To przez te kwiaty, moi drodzy.Nasturcje.Ich zapach na "Arce" jest intensywniejszy, bo mamy tu sztuczną atmosferę.Zeskoczyłem z ramienia Carol Jeanne na grządkę nasturcji, urwałem najmniejszy kwiatek, jaki udało mi się znaleźć, po czym go zjadłem.Jego smak wydawał mi się znacznie przyjemniejszy niż woń stojących wokół ludzi.Oczywiście, z wyjątkiem Carol Jeanne.Byłbym nielojalny, gdybym przyznał, że ona śmierdzi tak samo, jak inni, więc tego nie zrobiłem.Nawet przed sobą.Stef z niechęcią spojrzał na pomarańczowe kwiaty.- Brzydactwo - stwierdził.- Oo? Moim zdaniem są śliczne - powiedziała Penelopa.- Wkrótce nie będziecie zwracali uwagi na ich zapach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl