[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co się stanie, kiedy przybędziecie? - zapytał swój lud, cho­ciaż oczywiście nikt nie mógł go usłyszeć.- Ocaliłem ten świat, ale kiedy te istoty, choć inteligentne, skontaktują się z naszym nieskoń­czenie wyższym intelektem, czy to ich nie zniszczy? Czy nie będą cierpieć poniżenia, kiedy pojmą, że jesteśmy potężniejsi od nich, kiedy zrozumieją, że możemy z prędkością światła pokonywać od­ległości galaktyczne, porozumiewać się telepatycznie, oddzielać na­sze umysły i pozwalać, by ciało umarło, gdy my sami szybujemy nietknięci w kosmosie, a potem na wezwanie prostego urządzenia przybywamy natychmiast i zasiedlamy ciała zwierząt całkowicie róż­ne od naszych dawnych ciał?Martwił się, lecz nie miał wątpliwości, że odpowiada przed wła­snym ludem.Jeśli dwunoga rasa jest aż tak zarozumiała, by nie pora­dzić sobie ze swoją niższością, to już nie jego problem.Otworzył górną szufladę biurka w biurze Psich Bud SA w San Diego, w jego ostatniej kryjówce przed wścibską prasą, i wcisnął guzik na niewielkiej skrzynce.Potężny impuls elektromagnetyczny pomknął z tej skrzynki do osiemdziesięciu milionów psich bud w Południowej Kalifornii.Każda z nich przekazała ten sygnał w nieskończonym łańcuchu, który stop­niowo objął cały świat, gdziekolwiek tylko stały psie budy.Gdy ostatnia z nich włączyła się do sieci, wszystkie jednocze­śnie nadały coś zupełnie innego.Sygnał, który tylko musnął pręd­kość światła i niemal natychmiast pokonał dystans lat świetlnych.Sygnał, który wezwał miliony umysłów śpiących w polach myślo­wych.Umysły usłyszały wezwanie, obudziły się i ruszyły w stronę źródła, znowu z prędkością o wiele wyższą niż wlokące się wolno światło.Zebrały się wokół większej z podwójnych planet na orbicie no­wego słońca i wysłuchały pełnego raportu Mkliklulna.Były zachwycone jego pracą, udzieliły mu pochwały, a dopiero potem skazały za morderstwo arabskiego więźnia politycznego i rozkazały popełnić samobójstwo.Czuł się dumny, gdyż pochwała, którą otrzymał, rzad­ko była udzielana.Z uśmiechem strzelił sobie w skroń.A potem umysły zsunęły się do psich bud, które wciąż je wołały.- Hauarrhauarrgh - powiedział pies Royce'a, podskakując na podwórku.- Zwierzak zwariował - stwierdził Royce, ale jego dwaj syno­wie roześmiali się tylko i biegali w kółko za zwierzakiem, który pięć razy okrążył podwórze i padł zmęczony przed budą.- Griffigroff- powiedział, sapiąc z zadowoleniem.Podbiegł do Royce'a i pchnął go nosem.- Miły łobuz - stwierdził Royce.Pies podszedł do stosu gazet, czekających na wywóz śmieci, ściągnął jedną i zaczął wpatrywać się w stronicę.- Niech zaćwierkam - zawołał Royce do Junie, która właśnie wynosiła jedzenie na kolację przy grillu.- Ten pies wygląda, jakby czytał gazetę.- Chodź tu, Robby! - krzyknął najstarszy syn Royce'a, Jim.-Robby, chodź! Masz patyk.Pies nauczył się z gazety czytać i pisać, pobiegł po patyk, przy­niósł z powrotem i zamiast oddać Jimowi, zaczął kreślić nim na ziemi:“Witaj człowieku - pisał.- Być może dziwisz się, widząc, jak piszę".- Coś takiego - mruknął Royce, patrząc na dzieło psa.- Junie, popatrz tylko.Niezły pies, co? - Poklepał zwierzę po głowie i usiadł do kolacji.- Ciekawe, czy ludzie zapłacą za obejrzenie czegoś takiego.“Nie chcę skrzywdzić twojej rasy", napisał pies.- Jim - zawołała Junie, nakładając sałatkę ziemniaczaną na tale­rzyki.- Dopilnuj, żeby nie grzebał tym patykiem w petuniach.- Chodź, Robby - powiedział Jim.- Pora cię przywiązać.- Hau - odparł nieco zaniepokojony pies i cofnął się przed łań­cuchem.- Tato! - krzyknął Jim.- Pies nie chce przyjść, kiedy go wołam.Royce niecierpliwie odłożył kanapkę z kurczakiem i wstał z krzesła.- Do licha, Jim, jeśli pies cię nie słucha, to będziemy musieli się go pozbyć.I tak trzymamy go tylko ze względu na was!Wziął psa za obrożę i pociągnął na miejsce, gdzie Jim czekał już z łańcuchem.Klik.- Naucz się posłuszeństwa, bo jak nie, to cię sprzedam, choćbyś nie wiadomo jakie sztuczki pokazywał.- Hau.- Właśnie.I zapamiętaj to sobie.Przez całą kolację pies obserwował ich smutnym, niemal prze­rażonym wzrokiem.Royce miał trochę wyrzutów sumienia, więc dał mu resztkę szynki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl