[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co Flannan próbował zrobić? - zapytałem.- Sztuczkę z repertuaru prymitywnej magii.- Moja siostra prychnęła pogardliwie.- Rzucał na nas czar potrójnego kręgu, chcąc nas przykuć do tego miejsca.Jeśli to jest szczyt możliwości tego, który go wysłał, zdołamy go pokonać pod każdym względem.- Czy odlatując na północ wracał do tego, kto go wysłał? - Kemoc wypowiedział na głos moje pytanie.— Myślę, że tak.Z samej swej natury Flannan nie może przez dłuższy czas koncentrować się na jakiejś sprawie.A kiedy go pokonałam, uciekł zapewne przerażony do źródła.- Więc to, czego szukamy, znajduje się na północy.- Tamten jeździec również odjechał na północ - dodałem.- Ale żeby tam dotrzeć, musielibyśmy jeszcze raz minąć kamienną pajęczynę, milczącą stanicę i pewne jeszcze inne pułapki.Nadszedł czas, abyśmy jasno uświadomili sobie sytuację.- powiedziała z wahaniem Kaththea, co przy­ciągnęło naszą uwagę.Nasza siostra wpatrywała się w swoje ręce, tak jak już kiedyś to czyniła, trzymając w złożonych, pozornie pustych dłoniach coś, z czego potrafiła wyczytać przyszłość, a wy­dawało się, iż nie będzie ona jasna.- Niełatwo jest być tylko połową czegoś - ciągnęła.- Zawsze to wiedzieliśmy.Nie złożyłam przysięgi i nigdy nie nosiłam Klejnotu Mocy.Ale poza tymi dwoma szczegółami jestem Czarownicą.Nie zrobiłam jeszcze jednego kroku, gdyż zarezerwowano go tylko dla Strażniczek związanych przysięgą Czarodziejek.Ale teraz właśnie to może bardzo nam się przydać, a nawet nas uratować.- Nie! - Kemoc wiedział, o czym nasza siostra napo­mykała, ja nie.Ujął w dłonie podbródek Kaththei, unosząc jej twarz tak, że mógł spojrzeć jej prosto w oczy.- Nie! - powtórzył z taką mocą, jakby to był zew bojowy.- Więc chcesz, żebyśmy nadal szli na oślep wtedy, kiedy tak wiele naszych zdolności może nas strzec i prowa­dzić? - zapytała.- A czy ty zrobiłabyś to, wiedząc, jak jest niebez­pieczne? Nie mamy czasu na szaleńcze wybryki, Kaththeo.Pomyśl, ile Czarownic zdecydowało się na ten niebez­pieczny krok? I kiedy to się dzieje, potrzebują Mocy najwyższego stopnia.I.- I, i, i! - przerwała mu.- Nie wierz we wszystko, co słyszałeś.Istotą organizacji Mądrych Kobiet jest tworzenie tajemnic mających budzić lęk wśród tych, którzy nie mają ich talentu.To prawda, że niewiele Czarownic korzystało ostatnio z tak wielkiej Mocy, ale w Estcarpie nie było to potrzebne.Co miałyby badać? Znały swój kraj dogłębnie, zarówno taki, jaki jest teraz, jak i taki, jaki był przed wiekami.Od bardzo dawna nie zapuszczały się w nieznane krainy ani nie korzystały z pomocy wysłannika.Przecież to nasi rodzice, a nie Strażniczki, wyruszyli przeciw Kolderowi.I to za ich czasów Kolder zamknął dostęp do Gormu.A tutaj nie ma żadnej obcej siły, tylko to, co częściowo znamy.Chociaż to coś może być wypaczone lub zmienione w kilku szczegółach.Z pewnością nie znajdziemy lepszego pomocnika.- Co ona ma na myśli? - zapytałem Kemoca.- Narodziny Chowańca * - odparł.Twarz miał stężałą jak wtedy, kiedy jechaliśmy uwolnić Kaththeę z Przybytku Mądrości.- Chowańca? - Nie wiedziałem, o co mu chodziło.- Czym jest Chowaniec?Kaththea podniosła ręce i ujęła przeguby Kemoca, chcąc rozluźnić palce zaciśnięte na swoim podbródku.Odpowia­dając nie patrzyła na mnie, ale na niego, jak gdyby chciała narzucić mu swoją wolę, żeby nie przeciwstawiał się jej pragnieniu.- Muszę ukształtować sobie sługę, Kyllanie.Zbada on ten kraj nie tak, jak my teraz go widzimy, czujemy i przemierzamy, on powróci do przeszłości.Stanie się świadkiem tego, co się tu wydarzyło, i dowie się, jak możemy zapewnić sobie bezpieczeństwo.- Czy wiesz, jak ona musi tego dokonać? - wybuchnął Kemoc.- Podobnie jak kobieta wydaje na świat dziecko, tak Kaththea musi stworzyć w pewnym stopniu nową istotę, i narodzi się ona z jej umysłu i ducha, a nie z ciała.To może okazać się śmiertelnie niebezpieczne!- Każdy poród jest ryzykowny.- Spokojny głos Kaththei tak kontrastował z gniewem Kemoca, że stał się bardziej przekonujący.- I jeśli obaj się na to zgodzicie, odwołam się nie tylko do siebie samej.Nigdy dotąd w Estcarpie nie było takiej trójki jak nasza - czyż nie tak? Kiedy jest to konieczne, możemy stać się w pewien sposób jedną istotą.A gdy już tak się zjednoczymy i będziecie pragnąć razem ze mną - czy w takim wypadku ryzyko znacznie się nie zmniejszy? Przysięgam, że nie spróbowałabym robić tego sama.Tylko wtedy, kiedy dobrowolnie zgodzicie mi się pomóc, pójdę tą ścieżką.- I uważasz, że to jest naprawdę konieczne? — za­pytałem.- Mamy do wyboru albo iść na oślep w pułapkę, tak jak ja przebyłam góry, albo wędrować widząc wszystko wokół.Zalążki tych wszystkich niebezpieczeństw, które tutaj na* Chowaniec (Familiar) - demon - utrzymanek czarownicy (przyp.tłum.).nas czyhają, powstały w przeszłości, a czas żywił je jednocześnie i zmieniał.Gdybyśmy tak wykopali te nasiona i zrozumieli, dlaczego je zasiano, wówczas mog­libyśmy wystrzegać się także ich owocu, który wydawały przez te wszystkie lata.- Nie zrobię tego! - zawołał gniewnie Kemoc.- Kemocu.- Kaththea nie rozluźniając uścisku rozwarła jego okaleczoną, o sztywnych palcach rękę i gła­dziła jej nierówną powierzchnię.- Czy mówiłeś: nie zrobię tego, kiedy szedłeś do walki, w której zostałeś ranny?- Ależ to była zupełnie inna sytuacja! Jestem męż­czyzną, wojownikiem, przeciwstawiałem swoje siły siłom wroga.- Czemu uważasz mnie za słabszą od siebie? - od­parowała Kaththea.- Może nie potrafię staczać bitew za pomocą pistoletu i brzeszczotu, przez sześć lat podlegałam jednak tak surowej dyscyplinie jak każdy wojownik.I sta­wiałam czoło takim wrogom, jakich może nawet nie umiesz sobie wyobrazić.Nie mówię tego w fałszywym przekonaniu, że mogę zrobić to sama - wiem, że tak nie jest.Zapraszam was do walki, w której wzięlibyście udział wraz ze mną, co byłoby o tyle łatwiejsze, iż nie musielibyście patrzeć, nawet gdybym kazała wam stać z boku i nic nie robić, jak ktoś inny ryzykuje życie.Choć usta Kemoca pozostały zaciśnięte, nie zaprotes­tował on powtórnie, zrozumiałem więc, że Kaththea wy­grała.Nie walczyłem po jego stronie dlatego, że nie znałem niebezpieczeństw, na jakie naraziłaby się nasza siostra, ale moja niewiedza wyrażała się ufnością w jej możliwości.W takich chwilach Kaththea przestawała być młodą dziew­czyną i przybierała tak poważną pozę, że lata nie miały żadnego znaczenia, stawała się najstarszą pośród nas.- Kiedy? - Kemoc poddał się wraz z tym słowem.- Czyż nadejdzie kiedyś lepszy czas niż tu i teraz? Ale najpierw musimy zjeść i napić się.Siła ciała musi wspierać siły umysłu i woli.- Łatwo jest się napić, zjeść zaś.- Kemoc poweselał nieco, jakby w tej prozaicznej potrzebie odkrył argument przemawiający za zaniechaniem całego projektu.- Kyllan się tym zajmie.- Kaththea i tym razem nie spojrzała na mnie.Wiedziałem jednak, co muszę uczynić.Lecz nigdy dotąd czegoś takiego nie robiłem, zbliżyłem się tylko nieco do tego narzucając swoją wolę torgiańczykom.Ten, kto dysponuje nawet niewielkimi zdolnościami czy włada odbiciem Mocy, wie, że istnieją granice, których nie wolno mu przekroczyć.Łamiąc je świadomie dla własnej korzyści płaci się pewną cenę.Odkąd dowiedziałem się, że mogę kontrolować umysły zwierząt, nigdy nie wykorzystałem tej umiejętności do tego, żeby ułatwić sobie polowa­nie.Odsyłając torgiańczyki z naszego obozu nie naraziłem ich na niebezpieczeństwo.Kilka razy przeszkodziłem dzikim zwierzętom w atakowaniu lub ściganiu ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl