[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślał, że mogą to być odciski ptasich szponów.Innych śladów stóp nie było.Wieża stała pusta od bardzo długiego czasu.Podszedł do studni i spojrzał w dół.W ciemności, jaka tam panowała, światło filara pulsowało mocniej.Ale blask nie wydostawał się poza krańce studni, przez którą przechodził gruby słup.Nawet badając dokładnie, Travis nie mógł wykryć żadnej przerwy w gład­kiej powierzchni filara, nic, co choćby w przybliżeniu przypomina­łoby oparcie dla rąk lub nóg.Jeśli faktycznie otwór zastępował klat­kę schodową, nie miał żadnych stopni.Wreszcie Travis wyciągnął rękę, by dotknąć powierzchni słupa.Po­tem spróbował cofnąć ją gwałtownie - bez żadnego rezultatu.Nie zdo­łał przerwać kontaktu pomiędzy palcami a nieznanym materiałem, który miał połysk wypolerowanego metalu, lecz - ta myśl przyprawiła Apa­cza o mdłości - był ciepły i odrobinę elastyczny, niczym żywe ciało!Zebrał wszystkie siły, aby się uwolnić - i nie mógł.Nie dość, że słup trzymał go mocno, ale przyciągał też drugą rękę i ramię, by do­łączyły do pierwszej! Atawistyczne obawy w duszy Travisa obudzi­ły się z pełną siłą.Odrzucił głowę i wydał okrzyk grozy, dziki jak wycie zabijanego zwierzęcia.Chwilę później jego lewa dłoń była już uwięziona równie moc­no, jak prawa.A kiedy obie ręce zostały w ten sposób przytrzymane, całe ciało zostało nagle rzucone do przodu, porwane z bezpiecznej podstawy posadzki, przyklejone ciasno do filara.W tej pozycji jakaś siła wessała go w głąb studni.Nie mógł sam odczepić się od słupa, ale ześlizgiwał się wzdłuż niego całkiem ła­two.Travis zamknął oczy w mimowolnym proteście przeciwko tej dziwnej formie porwania, a podczas dalszego zsuwania się dreszcz przebiegał jego ciało.Kiedy minął pierwszy szok, Apacz zdał sobie sprawę, że napraw­dę wcale nie spada, tylko przemieszcza się, jakby filar miał położe­nie horyzontalne, nie wertykalne.Tempo przesuwania się można by określić jako spacerowe.Minął jeszcze dwa zamknięte pomieszcze­nia i musiał już znajdować się poniżej poziomu dna doliny.Nadal był niewolnikiem filara, teraz w całkowitej ciemności.Stopy zatrzymały się na poziomej powierzchni i domyślił się, że dotarł zapewne do samego końca.Znowu odepchnął się, wyginając ramiona w ostatecznej, desperackiej próbie ucieczki i upadł, raptow­nie uwolniony.Podniósł się chwiejnie i oparło ścianę; stał tam, dysząc.Światło, które mogło pochodzić od filara, lecz zdawało się częścią samego powietrza, było wystarczająco jasne, by Travis mógł ujrzeć, że znajduje się w kory­tarzu prowadzącym w głęboką ciemność po prawej i lewej stronie.Travis odszedł dwa kroki od filara, jeszcze raz przyłożył ręce do powierzchni, ale nic się nie działo.Tym razem jego ciało nie przy­warło tam i nie miał żadnej możliwości wspięcia się po tym zmyśl­nym słupie.Mógł tylko żywić nadzieję, że korytarz w jakimś miej­scu udostępni mu wyjście na zewnątrz.Ale w którą pójść stronę?Wreszcie wybrał ścieżkę w prawo i ruszył jej szlakiem, zatrzy­mując się co parę kroków, by nasłuchiwać.Poza miękkimi stąpnię­ciami jego własnych stóp nie dochodziły jednak tutaj żadne dźwięki.Powietrze było świeże i pomyślał, że daje się tu wyczuć słaby prąd dobiegający do niego z jakiegoś punktu na przedzie - być może wyjścia.Tymczasem wszedł do pokoju i wydał cichy okrzyk zdumienia.Zobaczył gładkie ściany, pokryte tymi samymi falami niebiesko- fioletowo- zielonego światła, które nadawało barwę filarowi.Tuż przed nim znajdował się stół, a za nim ławka.Oba te sprzęty były wyrzeźbione z miejscowego żółto-czerwonego górskiego kamienia.Nie dostrzegł tu żadnego wyjścia, poza otworem drzwiowym, w którym teraz stał.Travis podszedł do ławki.Przymocowano ją na stałe do podłoża i umieszczono tak, że ten, kto na niej usiadł, musiał znaleźć się twarzą do ściany komnaty znajdującej się naprzeciwko.Przed sobą miał stół.Na stole zaś znajdował się przedmiot, który Travis rozpoznał natych­miast, gdyż natknął się już nań podczas podróży statkiem kosmicznym obcych.Był to jeden z odtwarzaczy, dzięki którym przymusowi odkrywcy dowiedzieli się, jak mało wiedzą o starszej galaktycznej cywilizacji.Odtwarzacz - a obok pudełko taśm.Travis ostrożnie dotknął kra­wędzi tego pudła, oczekując po części, że rozpadnie się w nicość.To miejsce zostało opuszczone bardzo dawno temu.Kamienny stół, ław­ka, wieże mogły przetrwać wieki od chwili opuszczenia, lecz pozo­stałe przedmioty.Wszystko pokrywała warstwa kurzu, tutaj było go zresztą mniej niż w wyższej komnacie wieży.Nie wiedząc właściwie dlaczego, Tra­vis przełożył jedną nogę ponad ławką i usiadł za stołem, mając przed sobą odtwarzacz, a pudełko z taśmami tuż pod ręką.Zbadał wzrokiem ściany, a następnie pośpiesznie odwrócił oczy.Falujące kolory przykuwały wzrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl