[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nasi asystenci natychmiast pokażą pani to, co mamy najpiÄ™kniejszego.Jeżeli omnie chodzi, to pozwolÄ… paÅ„stwo, że przyniosÄ™ kanapki i napoje.PaÅ„stwo sami doko-nacie wyboru.KlasnÄ…Å‚ w rÄ™ce i zniknÄ…Å‚.PodszedÅ‚ do nich mÅ‚ody czÅ‚owiek w czerwono-zÅ‚otej ma-rynarce.Uniżenie podaÅ‚ Jenny telegram.RozÅ‚ożyÅ‚a arkusik papieru: PRZYKRO MI, %7Å‚E NIE MOG PANI PRZYJ OSOBIZCIE.WIZYTA PANIJEST WIELKIM ZASZCZYTEM DLA MOJEJ FIRMY.WSZYSTKO, CO JEST WSKLEPIE, A TAK%7Å‚E PRACOWNIKÓW, ODDAJ DO PANI DYSPOZYCJI.Podpisano:  Bijan.Telegram nadszedÅ‚ z Hongkongu.- Pan Bijan musiaÅ‚ niezwÅ‚ocznie wyjechać.Sir Waterley wysÅ‚aÅ‚ po niego swój od-rzutowiec, aby osobiÅ›cie wziÄ…Å‚ miarÄ™ jego kalesonów.Mam na imiÄ™ Robert.Jestem dopaÅ„stwa dyspozycji.142 Kostia wstaÅ‚ i poszedÅ‚ w gÅ‚Ä…b sklepu.ZauważyÅ‚ tam wiszÄ…ce na Å›cianie wygrawero-wane, zÅ‚ote tablice.WidniaÅ‚y na nich wyryte nazwiska i daty.Jenny zatrzymaÅ‚a siÄ™ tużza nim.- Czy to polegli na polu chwaÅ‚y pracownicy?- To sÄ… klienci, którzy w ciÄ…gu roku zostawili w kasie sklepu milion dolarów.Kostia spojrzaÅ‚, by siÄ™ upewnić, czy nie żartuje.Ale byÅ‚a najzupeÅ‚niej poważna.PogÅ‚adziÅ‚ dÅ‚oniÄ… niebieski kaszmirowy pÅ‚aszcz.DotykajÄ…c materiaÅ‚u, dojrzaÅ‚ wszytÄ…zÅ‚otymi nićmi w szew pÅ‚aszcza maleÅ„kÄ… etykietkÄ™ z napisem  US nr 1.- To dla prezydenta Reagana - szeptem wyjaÅ›niÅ‚ Robert z nabożnÄ… czciÄ….RozÅ‚ożyÅ‚ na ladzie stos szali.Jenny skrzywiÅ‚a siÄ™.- MyÅ›laÅ‚am o czymÅ› innym.- Czy to ma być dla pani?- Dla przyjaciółki.- Czy myÅ›li pani o czymÅ› konkretnym?- Nie.ChciaÅ‚abym po prostu coÅ› bardziej oryginalnego, wyzywajÄ…cego.Robert zastanawiaÅ‚ siÄ™ w milczeniu.- Przepraszam na chwilÄ™, zaraz wrócÄ™.- Może zechcÄ… paÅ„stwo wygodnie usiąść? - zaproponowaÅ‚ drugi pracownik.UstawiÅ‚ niewielki, okrÄ…gÅ‚y stolik z różowym obrusem.Naczynia z delikatnej porce-lany byÅ‚y wypeÅ‚nione kawiorem i Å‚ososiem, w kieliszkach poÅ‚yskiwaÅ‚ szampan.JennymiaÅ‚a zamiar odmówić, ale Kostia delikatnie ujÄ…Å‚ jÄ… pod rÄ™kÄ™ i poprowadziÅ‚ do stoÅ‚u.Pracownik sklepu, który caÅ‚y czas zastanawiaÅ‚ siÄ™, kim jest towarzyszÄ…cy aktorcemężczyzna, wywnioskowaÅ‚ z tego, że ten jasnowÅ‚osy mÅ‚odzian, który bynajmniej niezachowuje siÄ™ jak szofer pani Lewis, mógÅ‚ być jej aktualnym kochankiem.Nie miaÅ‚jednak czasu, aby analizować losy jego poprzedników.- Czy macie wódkÄ™? - zapytaÅ‚ Kostia, siadajÄ…c naprzeciwko Jenny.- OczywiÅ›cie, proszÄ™ pana! RosyjskÄ… czy polskÄ…?- FiÅ„skÄ….- W tej chwili!WróciÅ‚ Robert.Z tajemniczÄ… minÄ… postawiÅ‚ przed Jenny szkatuÅ‚kÄ™ z niebieskiego ak-samitu.PopatrzyÅ‚a z ciekawoÅ›ciÄ….- Czy zechciaÅ‚aby pani to otworzyć?Jenny podniosÅ‚a wieczko.BÅ‚ysnęły szlachetne kamienie osadzone w stalowym kół-ku.143 - Co to takiego? - zdziwiÅ‚a siÄ™ Jenny.Robert dumnie wypiÄ…Å‚ pierÅ›.- Jedyna w swoim rodzaju obroża dla psa.Stal, szafiry, topazy.- Ale moja przyjaciółka nie ma psa!- Tym wiÄ™kszÄ… zrobi jej pani niespodziankÄ™.- Robert ma racjÄ™ - poparÅ‚ go Kostia, jedzÄ…c kanapkÄ™ z kawiorem.Aby siÄ™ nie oÅ›mieszać, postanowiÅ‚, że od tej chwili wszystko, co zobaczy lub usÅ‚y-szy, bÄ™dzie przyjmować za dobrÄ… monetÄ™.Na pierwszy rzut oka facet nie miaÅ‚ zbyt tÄ™giej miny.Najpierw należaÅ‚o go uspoko-ić.- Jak on siÄ™ nazywa? - szepnÄ…Å‚ O'Toole do Harry'ego.- Abundio.- Abundio - zaczÄ…Å‚ O'Toole.- DziÄ™kujÄ™, że przyszedÅ‚ pan tutaj.Mówi pan po angiel-sku?Ogrodnik skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Nie wiedziaÅ‚, co zrobić z rÄ™koma, ani w co wbić wzrok.- Jestem porucznik O'Toole.Mam przekonanie, że bÄ™dzie nam pan mógÅ‚ pomóc.Razem z Markiem byÅ‚o ich czterech.Stali w jaskrawym Å›wietle Whittier, w miejscu,gdzie upadÅ‚a Laura.O'Toole odchrzÄ…knÄ…Å‚.- Kiedy zobaczyÅ‚ pan dziewczynkÄ™, w którym miejscu siÄ™ znajdowaÅ‚a?Abundio rÄ™kÄ… wskazaÅ‚ na wejÅ›cie do szkoÅ‚y.- Co zwróciÅ‚o paÅ„skÄ… uwagÄ™?Abundio, koÅ‚yszÄ…c siÄ™, usiÅ‚owaÅ‚ sobie przypomnieć, dlaczego popatrzyÅ‚ wÅ‚aÅ›nie natÄ™ dziewczynkÄ™.Trzej gliniarze czekali, aż coÅ› powie.W koÅ„cu odparÅ‚ ze straszliwym,hiszpaÅ„skim akcentem:- Bo byÅ‚a sama.- Ale wyszÅ‚a ze szkoÅ‚y z innymi uczennicami.Abundio energicznie pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- ByÅ‚a sama.WyszÅ‚a pózniej.Ona.wahaÅ‚a siÄ™.- Co siÄ™ staÅ‚o potem?- PrzeszÅ‚a przez ulicÄ™.- W paÅ„skÄ… stronÄ™?- Tak.- Czy znajdowaÅ‚ siÄ™ pan w tym samym miejscu co teraz?- Tak.144 - Czy przeszÅ‚a obok pana?- Tak.TÄ™dy.- ZauważyÅ‚ pan coÅ› szczególnego?Abundio zmarszczyÅ‚ brwi.- Oczy.- Co w nich takiego byÅ‚o?- Nic nie widziaÅ‚y.ByÅ‚y nieruchome.- Puste.- Tak.Puste.- A potem?- WeszÅ‚a na trawnik.Prosto na drzewo.Abundio palcem wskazaÅ‚ palmÄ™.- Nie zatrzymaÅ‚a siÄ™? - dopytywaÅ‚ siÄ™ O'Toole.- Nie.Niczego nie widziaÅ‚a.UpadÅ‚a.- I nic pan nie zrobiÅ‚, aby jej pomóc?!Abundio wzruszyÅ‚ bezradnie ramionami, przygryzÅ‚ wargi i spuÅ›ciÅ‚ gÅ‚owÄ™.- Co pan zrobiÅ‚, widzÄ…c, że upadÅ‚a na ziemiÄ™?- ChciaÅ‚em podejść, ale zatrzymaÅ‚ siÄ™ jakiÅ› samochód.Kierowca powiedziaÅ‚ mi, żedziecko nie żyje.O'Toole już wczeÅ›niej przesÅ‚uchaÅ‚ Larry'ego Himesa - kierowcÄ™ samochodu.ByÅ‚bankierem i przez przypadek znalazÅ‚ siÄ™ w tym miejscu.Nie budziÅ‚ podejrzeÅ„.- Abundio, kiedy dziewczÄ™ta wyszÅ‚y ze szkoÅ‚y, czy nie zauważyÅ‚ pan czegoÅ› nie-zwykÅ‚ego?Ogrodnik spojrzaÅ‚, nie rozumiejÄ…c pytania [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl