[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod tym pretekstempolicja wkiaczała w kompetencje organów wymiaru sprawiedliwości.Patrz M.Broszat:Zur Perversion der Strafjustiz im III Reich.niej dla tych odłamów narodów, które występowały przeciwko zdo-bywcom i ciemiężycielom.Mówiłem już niejednokrotnie o mojej postawie wobec wrogówpaństwa".Tępienie znacznych części narodów nieprzyjacielskich byłow każdym razie błędem.Dobrze i rozsądnie traktując ludność podbi-tych krajów, można było sprowadzić ruch oporu do nic nie znaczącychrozmiarów.W ten sposób pozostałoby niewielu rzeczywiście poważnychprzeciwników.Dzisiaj widzę również, że i wyniszczenie %7łydów byłobłędem, zasadniczym błędem.Właśnie przez to masowe niszczenieNiemcy ściągnęły na siebie nienawiść całego świata.Antysemityzmowibynajmniej nie przysłużyło się to, przeciwnie, żydostwo wskutek tegoznacznie się przybliżyło do swego ostatecznego celu.RSHA był tylko egzekutywą, przedłużonym ramieniem policyjnymHimmlera.RSHA i obozy koncentracyjne były tylko organami, któreprzeprowadzały to, czego chciał Himmler lub co zamierzał Adolf Hitler.W charakterystykach różnych osób wyjaśniłem szczegółowo, w jakisposób w obozach koncentracyjnych mogło dojść do tych okropności.Jeżeli o mnie chodzi, nigdy ich nie aprobowałem.Sam nie maltretowa-łem nigdy więzniów, a już z pewnością żadnego nie zabiłem.Nie tole-rowałem również nigdy znęcania się moich podwładnych.Zimno mi się robi, gdy w czasie śledztwa muszę słuchać, jakie po-tworne wypadki znęcania się zdarzały się w Oświęcimiu i w innychobozach.Wiedziałem wprawdzie, że w Oświęcimiu więzniowie byli mal-tretowani przez SS, przez cywilnych funkcjonariuszy i w pewnymstopniu nie mniejszym przez współwięzniów.Przeciwdziałałem znę-caniu się wszelkimi środkami, jakimi rozporządzałem, ale nie mogłemgo wykorzenić.Nie udało się to również innym komendantom obozówo zapatrywaniach podobnych do moich, którzy próbowali tego w obo-zach o wiele mniejszych i dających się łatwiej nadzorować.Na złośli-wość, niegodziwość i okrucieństwo poszczególnych dozorców nie możnanic poradzić, chyba że ma się ich bezustannie na oku.Im gorszy jestcały personel strażniczy i nadzorczy, tym częściej zdarzają się wypadkinadużycia władzy w stosunku do więzniów.Obecny mój areszt dostarczył mi dość dowodów, że ten mój poglądjest słuszny.W angielskiej strefie znajdowałem się stale pod jak najści-ślejszym nadzorem, mogłem więc dokładnie przestudiować wszystkietrzy kategorie dozorców.W Norymberdze indywidualne traktowanie"było niemożliwe, ponieważ tam wszyscy więzniowie znajdowali się stalepod dozorem dyżurnych oficerów więziennych.W Berlinie nawet przyprzejściowym lądowaniu uniknąłem złego traktowania w czasie po-bytu w ustępie tylko dzięki przypadkowemu zjawieniu się postron-nych osób.W więzieniu w Warszawie, które o ile to mogłem zaobserwowaći ocenić ze swojej celi było prowadzone surowo i skrupulatnie, byłmiędzy dozorcami jeden jeden jedyny, który natychmiast po objęciusłużby na naszym oddziale biegał od celi do celi wszędzie tam, gdziebyli Niemcy i bez wyboru prał.Z wyjątkim Burgsdorffa, u któregokończyło się na policzkach, każdy Niemiec dostawał od niego cięgi.Byłto młody człowiek lat 18 20 (mówił, że jest polskim %7łydem, lecz wcalena to nie wyglądał); w jego oczach płonęła zimna nienawiść.Bicie nigdygo nie męczyło.Czynność tę przerywał tylko przy ukazaniu się osóbtrzecich na ostrzegawczy znak kolegi, który wraz z nim pełnił służbę.Jestem przekonany, że żaden z wyższych urzędników ani naczelnikwięzienia nie pochwalali takiego postępowania.Parę razy odwiedzającyurzędnicy pytali mnie o to, jak jestem traktowany; zawsze jednak prze-milczałem jego postępowanie dlatego, że było to odosobnione.Inni do-zorcy zachowywali się mniej lub więcej surowo i nieprzystępnie, żadenjednak nie dotknął mnie.A więc nawet w małym więzieniu przełożonynie mógł przeszkodzić takiemu postępowaniu, o ileż mniej możliwe byłoto w obozie koncentracyjnym o rozmiarach Oświęcimia.Tak, byłem twardy i surowy.Dziś widzę, że często byłem zbyt twar-dy i zbyt surowy.Pod wpływem, rozdrażnienia z powodu napotykanychzaniedbań nieraz wyrywały mi się prawdopodobnie takie słowa, takiezdania, do których nie powinienem był dopuścić, ale nigdy nie byłemokrutny, nigdy nie pozwoliłem sobie posunąć się aż do znęcania się.W Oświęcimiu działo się rzekomo w moim imieniu, z mego pole-cenia, na mój rozkaz wiele takich rzeczy, o których nie wiedziałem,których nie aprobowałbym ani nie tolerował.Wszystko to jednak istot-nie miało miejsce, a ja jestem za to odpowiedzialny.Nawet regulaminobozowy mówi: Komendant obozu ponosi całkowitą odpowiedzialnośćza wszystko, co się dzieje na terenie obozu".Stoję teraz u kresu swego życia.W mniejszych zapiskach ująłemwszystko istotne, co mnie w życiu spotkało, co wywarło na mnie silnewrażenie, co mnie szczególnie obeszło.Pisałem zgodnie z prawdą i rze-czywistością tak, jak widziałem, jak przeżywałem.Wiele rzeczy nie-ważnych opuściłem, niektóre zapomniałem, a wiele przypominam sobienie dość dokładnie.Nie jestem poza tym pisarzem, nigdy nie byłemzbyt mocny w piórze.Z pewnością często powtarzałem się, przypuszczal-nie też często wyrażałem się nie dość zrozumiale.Brakowało mi rów-nież wewnętrznego spokoju i równowagi potrzebnej do skupienia sięprzy tego rodzaju pracy.Pisałem tak, jak mi przychodziło do głowy,często chaotycznie, ale bez żadnych sztucznych upiększeń.Napisałemtak, jaki byłem, jaki jestem.%7łycie moje było barwne i różnorodne.Los prowadził mnie przezwszystkie wyżyny i niziny.%7łycie było dla mnie często twarde i cięż-kie, ale zawsze dawałem sobie radę.Nie traciłem nigdy odwagi.Miałem dwie gwiazdy przewodnie, które nadawały kierunek memużyciu, odkąd jako dorosły człowiek powróciłem z wojny, na którą wy-ruszyłem jako chłopiec w wieku szkolnym: moją ojczyznę, a pózniejmoją rodzinę.Moja bezgraniczna miłość ojczyzny, moja świadomość narodowazaprowadziły mnie do NSDAP i SS.Uważałem, że tylko narodowosocja-listyczny światopogląd jest odpowiedni dla narodu niemieckiego.SS byłamoim zdaniem najenergiczniejszym szermierzem tej idei i tylko onabyła zdolna doprowadzić stopniowo cały naród niemiecki do życia od-powiadającego jego naturze.Moja rodzina była drugą moją świętością.Jest ona dla mnie moc-nym oparciem.Jej przyszłość była przedmiotem mojej stałej troski;zagroda chłopska miała być nam domem.I żona moja, i ja widzieliśmycel życia w naszych dzieciach.Zadaniem naszego życia było dać imdobre wychowanie na przyszłość, stworzyć dla nich mocne gniazdo ro-dzinne.Również i teraz myśli moje obracają się głównie wokół mojejrodziny.Co się z nią stanie?Ta niepewność o los rodziny sprawia, że obecne więzienie jest dlamnie tak ciężkie.Moją osobę wyłączyłem od samego początku o tosię już nie troszczę, z tym już skończyłem.Ale moja żona, moje dzieci?Los dziwnie obchodził się ze mną.Jakże często zdarzało się, że o włostylko uniknąłem śmierci! Tak było w poprzedniej wojnie, w walkachkorpusu ochotniczego, w wypadkach przy pracy.W 1941.r.miałemwypadek samochodowy na autostradzie: najechałem na nie oświetlonąkolumnę samochodów ciężarowych, a zorientowawszy się w ciąguułamka sekundy, zdołałem jeszcze poderwać wóz i skręcić w bok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]