[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzała w lustro.Była blada, miałazaniedbane, byle jak uczesane włosy.Związała je, pośpiesznie przejechała szminką powargach, ubrała czarne futro pochodzące jeszcze z lepszych dni i wyszła przed drzwi.Nadworze szalała śnieżna zadymka, w powietrzu wirowały wielkie, niesione wiatrem płatki.Podnogami trzeszczał lód.Jolanta wyglądała tak, jak gdyby za chwilę miał ją trafić szlag.Alex Lombard,zaginiony Alex Lombard, wrócił do domu! Stał przed drzwiami, starszy o te kilkanaście lat,ale to był on, syn tego domu.- Boże święty, to chyba nie może być prawda! Nie, to niemożliwe.Pan Lombard!Młody pan Lombard wrócił!- Mogę wejść?- Ależ oczywiście, proszę! - Jolanta cofnęła się do środka.- Proszę wybaczyć, całkiemstraciłam głowę! Nie, to dopiero niespodzianka! Tego się nikt nie spodziewał! Po ponaddziesięciu latach!Fanny, pokojówka, wpadła do holu i krzyknęła, jakby zobaczyła ducha.- Nie! To przecież.Alex uspokajająco podniósł obie ręce do góry.- Tylko nie zemdlejcie teraz.Wiecie, siedziałem sobie w Nowym Jorku, za oceanem,prowadziłem wygodne, dostatnie życie i pomyślałem nagle, że byłoby miło zobaczyćPrinzregentenstraSe w Monachium.No i voila, jestem! - rzucił płaszcz, trafiając zręcznie nawieszak.- A teraz - podjął i tylko dobry obserwator mógłby zauważyć lekkie napięcie iniepokój na jego twarzy - chciałbym zobaczyć moją rodzinę.Wszystkich tych, którychkochałem i których tu tak haniebnie porzuciłem!- Ach.- Jolanta i Fanny spojrzały na siebie z zakłopotaniem - nikogo nie ma!- Co to znaczy? Ktoś przecież musi być!- Nie.Od lat jest tu już tak pusto.Pani Lavergne dobrze nam płaci, to prawda, ale zaco, to nie wiem, bo od kiedy panna Sara się wyprowadziła.- Chwileczkę - przerwał Alex - kto to jest pani Lavergne?- No.- Fanny zawahała się.Jolanta odważyła się pierwsza:- To pańska była żona.Ona znowu.- Ach!- Tak, ale jej mąż odebrał sobie życie, przed dwoma laty.Zastrzelił się, proszę sobiewyobrazić!Na wargach Alexa pojawił się złośliwy uśmiech.- Biedna Felicja - powiedział cicho - zawsze miała pecha do mężczyzn.- Ach, ona też.- Jolanta urwała.Chyba nie miała zamiaru powiedzieć o niej niczegodobrego, pomyślał Alex.- Tyle się wydarzyło - podjęła znowu Jolanta - a pan nic nie wie, bo nie można było dopana napisać.Aaskawy ojciec pana umarł.Kilka lat po zakończeniu wojny.A pannaKassandra.- tu glos Jolanty załamał się.Alex chwycił ją za przegub dłoni, w jego oczachpojawił się strach.- Co jest z Kat?- Nieszczęśliwa jest, biedactwo.Wyszła za mąż za pana Wolffa, a pani Lavergne mato na sumieniu! - Jolanta nie mogła się powstrzymać.- Ona jej wmówiła, że pan major Rathpoległ na wojnie i że ona oprócz Wolffa nie ma nikogo, ale niech pan sobie wyobrazi, zarazpo weselu zjawił się tutaj pan major Rath i pytał o Kat.Ta jego twarz, kiedy powiedziałammu prawdę! - W głosie Jolanty słychać było zgrozę, ale i pewną złośliwą satysfakcję.- Onachciała zdobyć jego pieniądze, pani Lavergne.Albo udziały w fabryce, czy coś takiego.PannaKassandra nie odezwała się do niej potem ani słowem.No a teraz koniec ze wszystkim, boWolff i pani Lavergne wszystko stracili.Nic z tego nie rozumiem, ale to ma coś wspólnego ztym krachem na giełdzie, o którym się czyta w gazetach.Tak jest, wszystko stracili.Są terazbiedni jak myszy kościelne!- To znaczy, że Felicja.pani Lavergne jest u siebie, w Prusach Wschodnich?Jolanta potrząsnęła głową.- Ależ nie.Ona jest tutaj, w Monachium.Tu mieszka, w tym domu.Ale kiedy dziś wróciłam rano z kościoła, gdzieś znikła.Już myślałam - zrobiła sobiecoś, czy jak? Tyle się teraz słyszy i czyta o tym.Alex nałożył kapelusz na głowę, ubrał płaszcz.- Wiesz, Jolanto, gdzie mieszka Tom Wolff? Chciałbym zobaczyć Kassandrę.Chcę towszystko dokładnie usłyszeć jeszcze raz od niej samej.Nie sądzę, abym kiedykolwiek w życiu tchórzyła - powiedziała Felicja - ale tymrazem - najchętniej nie wychodziłabym z tego mieszkania, jak długo żyję!Siedziała razem z Sarą i Martinem przy kuchennym stole i piła herbatę.Na dworześnieg sypał bez przerwy, a z mieszkania znajdującego się piętro wyżej dobiegała cichamuzyka z gramofonu.Felicja była już trzeci dzień u Sary.Nie miała najmniejszej ochotywracać do pustego domu na Prinzregentens trafie.- Zostaniesz tutaj, jak długo zechcesz - powiedziała Sara natychmiast po tym, kiedyFelicja zjawiła się u niej - cieszę się, że mogę ci się zrewanżować.Bieliznę, mydło i wszystkoco potrzebujesz, dostaniesz ode mnie.I możesz spać tutaj, na kanapie.Felicji wydawało się jednak, że Martin nie był zachwycony takim rozwiązaniem.Także teraz, w odpowiedzi na jej słowa, w milczeniu pił herbatę, podczas kiedy Sarapowiedziała natychmiast:- Ty nie jesteś tchórzem.Jesteś tylko wyczerpana.Zostaniesz tutaj i odzyskasz siły.Ktoś zaczął nagle dobijać się do drzwi.Martin wstał i poszedł otworzyć.Wrócił zachwilę i oświadczył:- Telefon do pani, Felicjo.Felicja poszła za żoną dozorcy na dół do ciemnego mieszkania.W korytarzu wisiał naścianie aparat telefoniczny.- Tylko żebyście się nie przyzwyczaili - zamruczała kobieta - może cie sobie samizałatwić telefon!Felicja wzięła słuchawkę.- Hallo?- Felicja? - był to głos Kat.Felicja potrzebowała dobrych kilku sekund, aby to do niejdotarło.- Kat? Kat, to naprawdę ty? - głupie, jej słowa brzmiały jak szloch.- Tak - odparła Kat chłodno i podjęła po krótkiej chwili:- Nie było łatwo cię znalezć.Jolanta zaczęła się już martwić.Ale w końcu wpadłam napomysł, że możesz być u Sary.- Tak, ja.- Felicji nie przyszło do głowy żadne wytłumaczenie swojego zniknięcia,ale też Kat nie wydawała się na jakiekolwiek czekać.- Alex jest w Monachium - powiedziała wprost.- Co?! - wykrzyknęła Felicja głośno, a żona dozorcy podeszła zaciekawiona bliżej.Co takiego? - spytała ciszej.- On jest od przedwczoraj tutaj, w Monachium.Jesteśmy całkowicie zaskoczeni.Zamieszkał na Prinzregentenstrafie.- To nie może być prawda!- Jeśli chciałabyś go zobaczyć, powinnaś iść do domu.- Czy on.pytał o mnie?- Tak.Ale z własnej inicjatywy nie będzie cię szukał.- Kat.- Tylko tyle chciałam ci powiedzieć.- Długo jeszcze będzie pani gadać?- spytała żona dozorcy, którą irytowało to, że nicnie rozumiała z rozmowy.- Zaraz - odpowiedziała Felicja i zwróciła się do Kat:- Dziękuję ci, Kat.Nie wiem, dlaczego to zrobiłaś, ale dziękuję ci.- Nie ma za co.Obojętnie, co jest między nami, sporo ci zawdzięczam.A więc, dowidzenia.- Do widzenia, Kat.Rozmowa była zakończona.Felicja wyszła z mieszkania dozorcy jak lunatyczka iruszyła powoli po schodach do góry.Sara i Martin spojrzeli na nią pytająco, kiedy tylkoweszła.Stojąc w drzwiach oświadczyła:- To była Kat.Alex wrócił.Jest tutaj, w Monachium.Chyba nigdy przedtem nie czuła się bardziej zakłopotana niż teraz.I gdyby na furtcewisiała tabliczka ostrzegająca przed złym psem, nie byłaby tak zaniepokojona.Stała przeddomem, śnieg prószył na jej włosy i najchętniej uciekłaby po prostu, kiedy wreszcie usłyszałakroki Jolanty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]