[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możesz spać z tym całym kramem.— Ja nigdy w nocy nie śpię — powiedział Janek poważnie.— Tobie się tylko zdaje, ale ja całą noc myślę o różnych rzeczach albo się bawię.— Dlaczego?— Drobne ustroje— Bo mi szkoda czasu.Cały dzień jestem zajęty w przedszkolu, to przynajmniej w nocy się pobawię.— On kłamie — zawyrokował Andrzej ze swojego łóżka — mama zobaczy, że on za chwilę będzie chrapał jak niedźwiedź.To ja nie śpię całą noc.Ale ja umiem świetnie chrapać i nikt nie pozna, czy ja śpię, czy nie.Nawet tata.Możecie mnie łechtać — dodał z triumfem — nawet się nie uśmiechnę.— A dlaczego nie śpisz? — zainteresowała się matka Janka.— Bo jestem zajęty — powiedział Andrzej krótko.— Nie powiesz czym?— Nie powiem.Człowiek musi mieć swoje tajemnice.— Musi — zgodziła się matka Janka poważnie.— Ja znam jego tajemnice — krzyknął Janek — on się zwyczajnie boi.— Całą noc? — zapytała matka Janka, układając na krzesłach ubranka chłopców.— Janek, dlaczego twoje majtki są zawsze czarne, przecież nosisz na nich spodnie? A skarpetki jak smoła!— To przez park Dreszera — powiedział Janek wkładając twarz w kubełek do piasku — niech mama posłucha.To głośnik z trasy wyścigu.Zupełnie brzmi tak samo.O, uwaga! uwaga! Nadjeżdża nasza ekipa!— Jak to przez park Dreszera? Nie rozumiem.— Bo tam ścieżki są wysypane takim czarnym czymś, pewnie z węgla — objaśniał Andrzej cierpliwie — i jak się chodzi, to się robi taki czarny kurz.A najlepiej, jak się szura nogami, to w ogóle dzieciaków nie widać.— A jak się upadnie, to całe ubranie robi się czarne — dodał Janek przez swój zaimprowizowany głośnik — potem, jak wracamy do przedszkola, to bawimy się w uciskanych Murzynów.Halo, halo, proszę zejść z trasy! Królak jedzie!— Jak to uciskanych?— Biali ich uciskają, mama nie wie? — zdziwił się Andrzej.— Ci, co nie byli w parku, są biali i uciskają tych, co byli, bo oni są czarni.— Jedna matka bardzo się złościła, bo jej Małgosia była ubrana w różową sukienkę i białe sandały, a po parku Dreszera to była najlepsza Murzynka do uciskania.Powiedziała pannie Kazi.— No i co? — matka Janka usiadła na krześle i zabrała się do przyszywania guzika do spodni Andrzeja.— Panna Kazia powiedziała, żeby ta matka wyczarowała inny park koło przedszkola — powiedział Janek — ale ona nie jest czarownica, ja ją znam.Cna nic nie wyczaruje.Będzie musiała wszystko prać.Uwaga! Halo! Jadą Hindusy!— Mama, czy od brudu można umrzeć? — spytał Andrzej.— Nie zastanawiałam się nad tym.Chyba tak — powiedziała matka Janka odgryzając nitkę.— Spytamy taty, jak przyjdzie.Powinien zaraz być.Obiecał, że wam dzisiaj poczyta.Kupił nowy tom Brzechwy.— Ja wiem, ja wiem — ucieszył się Janek.— Myśmy razem kupowali w niedzielę w Alejach na wyścigu książki.— Na kiermaszu książki — poprawiła matka Janka cierpliwie.— Kiedy tam był wyścig kolarski — tłumaczył jej Janek — wszystko było ogrodzone sznurami.Tata był frajer i zapłacił za wejście, a ja przeszedłem między nogami.Ale gazowali! Uwaga! Uwaga! Brzechwa jedzie!— Jaki znowu Brzechwa? Chyba już zgaszę światło, bo zaczynacie mówić od rzeczy.— No, mama — oburzył się Janek.— Mówię ci, że na tym kiermaszu to ci wszyscy, co napisali te książki, co tam leżą, gazowali na rowerach i się ścigali.Mama mi nie wierzy, to tata mamie powie.Mieli takie kolorowe koszulki i czapeczki.Nie wiem, który dojechał pierwszy.Pewnie Brzechwa, bo jest najlepszy, lata mówi, że kupił ostatnią jego książkę.Jak ostatnią, to pewnie znaczy, że już koniec, więcej jego książek nie będzie, bo przestał drukować.— Przecież on sam nie drukuje — tłumaczył Andrzej Jankowi — tylko taki drukarz, co ma taką samą maszynę do pisania jak mama, tylko większą i z centralnym ogrzewaniem.— Figę wiesz — zdecydował Janek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]