[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprowadzanie ich na orbitę stałoby się czynnością rutynową.Przy obecnej ładowności wynoszącej 30 ton dla każdego wahadłowca, ich eskadra mogłaby przy 400 lotach rocznie wynieść na orbitę 12 tysięcy ton materiałów, co daje w ciągu dziesięciu lat 120 tysięcy ton.Gdzie jednak jest napisane, że transportowców musi być tylko dziesięć, a nie na przykład pięćdziesiąt? Wszystko jest tylko kwestią sfinansowania tego gigantycznego przedsięwzięcia, zaś skoncentrowanie możliwości amerykańskiego przemysłu - nie państwa! - dostarczy niezbędnych środków, gdy tylko pojawi się realna szansa zysku.Więc może się założymy, że.?Do roku 1976 sprawa zasiedlenia Kosmosu była domeną wyłącznie autorów science fiction, potem jednak do sprawy włączył się Gerard K.O'Neill, profesor lotnictwa i kosmonautyki renomowanego MIT - Massachusetts Institute of Technology - który podjął się szalonych podówczas spekulacji pragnąc z akademicką dokładnością ustalić, czy fantastyczne wizje wyrobników pióra mają jakiekolwiek realne podstawy.O'Neill wątpił: - czy możliwe będzie zbudowanie stacji kosmicznych z więcej niż 100 osobami na pokładzie; - czy będzie to przedsięwzięcie sensowne ekonomicznie; - czy kosmiczne miasta liczące 10, 100 tysięcy czy wręcz milion mieszkańców w ogóle kiedykolwiek będą mogły być sfinansowane; - czy tak liczna populacja będzie mogła w Kosmosie mieszkać, wyżywić się i poruszać; - czy tego rodzaju gigantyczne konstrukcje będą jakąś pomocą dla macierzystej planety; - czy między Ziemią a kosmiczną kolonią będzie mógł rozwinąć się handel i czym mieszkańcy Kosmosu płaciliby za sprowadzane z Zielni produkty.Profesor O'Neill obliczył, projektował modele, dyskutował z fachowcami, napisał wysoce naukową pracę.której nie chciało wydrukować żadne naukowe czasopismo.Szacunkowe obliczenia kosztów i zysków przeprowadzone przez prof.O'Neilla wydały się redaktorom i wydawcom nazbyt fantastyczne.NASA nie miałaby na swoim koncie takich osiągnięć, gdyby nie była stale otwarta na nowe pomysły.Weszła w kontakt z profesorem O'Neillem i zorganizowała w Kennedy Space Flight Center na Florydzie wystawę.Pokazano tam do oceny modele i rysunki techniczne kosmicznych osiedli odartych z jakiejkolwiek aury fantastyczności.W rok później na zlecenie NASA prof.O'Neill kontynuował swoje badania nad problemem zasiedlenia Kosmosu.Wkrótce też 55 uniwersytetów założyło wspólnie Universities Space Research Association.W różnych zespołach problemowych analizuje się techniczne możliwości konstruowania w Kosmosie większych struktur.W wyniku zainteresowania publikacjami założono w roku 1977 w słynnym mieście uniwersyteckim Princeton w stanie New Jersey Institute of Space Studies Instytut Studiów Kosmicznych uznany przez państwo za organizację wyższej użyteczności publicznej.Kiedy wreszcie prof.O'Neill opublikował swoje prace w zrozumiałej dla ogółu formie, Amerykanre do tego stopnia zapalili się do idei zasiedlenia Kosmosu, że powołano do życia tzw.L-5 Society, które po niespełna kilku miesiącach liczyło już kilkaset tysięcy członków.Książka profesora O'Neilla zatytułowana “Nasza przyszłość w Kosmosie” jest już przełożona na niemiecki.Przedstawiając problem realności budowy gigantycznych miast kosmicznych opieram się w głównej mierze na tej właśnie publikacji.Aby udało się zrealizować ten projekt, muszą być spełnione trzy warunki: - trzeba dysponować transportowcami zdolnymi wynieść na orbitę ludzi i materiał.Ten warunek spełniają wahadłowce; - trzeba ustalić współrzędne lokalizacji takiej budowli, względnie takich budowli; - nigdy nie uda się dostarczyć z Ziemi wystarczającej ilości materiałów, by zbudować te potężne struktury mieszkalne dla kolonistów: domy, fabryki, ośrodki rekreacyjne.Skąd zatem czerpać niezbędny budulec, w jaki sposób w miarę tanio dostarczyć go na plac budowy?Pytanie drugie: odpowiedź sformułowano przed 200 latyGdzie można, gdzie należy zlokalizować takie kosmiczne miasto?Na pytanie to odpowiedział już przed 200 laty, mianowicie w roku 1772, matematyk Louis Lagrange (1736 -1813).W wieku lat 19 profesor w Turynie, w roku 1766 na zaproszenie Fryderyka Wielkiego przeniósł się do Pruskiej Akademii Nauk w Berlinie.Po śmierci Fryderyka udał się do Paryża.Chociaż współcześni nie bardzo wiedzieli, co począć z jego śmiałymi teoriami algebraicznymi i teoriami liczb, dzisiaj wiele podstawowych praw matematycznych związanych jest z nazwiskiem tego uczonego, że wspomnę tu jego rachunek wariacyjny, jego teorię funkcji czy opracowane przez niego zasady mechaniki.Obecnie, w wieku lotów kosmicznych, dzieło Lagrange'a O problemie trzech ciał nabrało niezwykłej wręcz aktualności.Na bazie newtonowskiej zasady powszechnego ciążenia Lagrange zainteresował się osobliwymi własnościami dwóch “martwych punktów” na orbicie Jowisza.Jeden z tych punktów stale wyprzedza ruch tej planety wokół Słońca o 60°, drugi zaś podąża za nim w stałym odstępie.Lagrange obliczył, że owe “martwe punkty” powstały wskutek wpływu ciążenia innych planet i wywnioskował na tej podstawie, że meteoryty, które wejdą w taki punkt, na zawsze już muszą tam pozostać, ponieważ nigdy nie dostaną się pod wpływ pola grawitacyjnego jakiejkolwiek planety.Badania potwierdziły odkrycie Lagrange'a.To, co obliczył Lagrange, da się dziś zweryfkować za pomocą nowoczesnych teleskopów: otóż w punktach Lagrange'a, zwanych także punktami libracyjnymi, tkwią uwięzione niewielkie meteoryty.Nie ma szanującego się leksykonu, który nie zawierałby następującej, zwięzłej informacji:“Punkty libracyjne, ośrodki libracyjne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]