[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasem wyskakiwała niespodzianie, czasem zaczynała pomrukiwać dużo wcześniej, nim niebezpieczeństwo stawało się groźne.Kiedy indziej trzymała się z daleka, obierała inny kierunek.Na to nie było stałej reguły.Dzisiaj chmura widoczna z dala narastała powoli.Mattis mógł liczyć, że w porę dobiegnie do chaty.Dziewczynki, które zaczepiły go poprzednio, już nie siedziały przy drodze.Natomiast tamtych troje dalej pracowało w polu.“Czy ona daje mi znaki?"“Nie."“Pewno jest zmęczona."“Nie będę o niej myślał, zaraz nadejdzie burza, lepiej o takich rzeczach nie myśleć.Nawet nie mam ochoty.Różnie bywa podczas burzy."Nagle wpadł na znajomego, w każdym razie znajomego na tyle, że rozmawiał z nim, ilekroć go spotkał, i to bez lęku.Mężczyzna podniósł rękę, jakby Mattis był autobusem, który chciał zatrzymać.- Stop! Gdzie tak pędzisz, Mattis?- Przecież widzisz, co za pogoda - odpowiedział Mattis z powagą.- Jaka pogoda?- Zaraz będzie burza, widzisz przecież.A w takich razach najlepiej być w domu.Mężczyzna wiedział, jak się sprawy mają, gdy chodziło o Mattisa i burzę; spojrzał na niebo.- Coś mi się zdaje, że możesz być spokojny.Z tej chmury nie będzie burzy, widzisz, już się rozchodzi.Mattis potrząsnął głową, nie wierzył własnym uszom, znajomy mówił tak tylko po to, żeby go pocieszyć.Rowerzysta w sklepie twierdził, że będzie straszna burza, tamten bez wątpienia był bliższy prawdy.- Spojrzyj, Mattis, mówię prawdę?W tej samej chwili chmura zaczęła się rozpływać, między nią a wzgórzami zajaśniał błękit nieba.Już przestała grozić, nie będzie błyskawic.Niebo robi się cudownie niebieskie i piękne.- Widzisz? To obłoki wróżące pogodę kłębią się dokoła.Mattis odetchnął głęboko, z ulgą.- Chcesz karmelka? - spytał z wdzięcznością.Mężczyzna poszedł swoją drogą, ssąc żółty cukierek.Mattis ruszył dalej, już teraz zwykłym krokiem.“Zrobiło się późno, nie ma celu pytać o pracę” - stwierdził pospiesznie.Co prawda nie miał ochoty wracać teraz do domu i zdawać Hege sprawę z tego, co było.Zaledwie skończył z burzą, już powracały dawne, codzienne wyrzuty sumienia.Doszedł do ścieżki wiodącej do domu.Stąd mógł zobaczyć dwie usychające osiki.Ale nawet na nie nie spojrzał.Nie spojrzał na nie, bo zdarzyło się coś nadzwyczajnego, wobec czego o wszystkim zapomniał.Na środku dróżki stał duży lśniący ptak.Nieznany ptak.Łebek trzymał wysoko podniesiony i patrzył na zbliżającego się Mattisa.“Co to takiego?" - pomyślał zdumiony Mattis.W duszy czuł dziwną pustkę.Stał zupełnie cicho i ptak także stał zupełnie cicho.To ptak tam stał, ale teraz zerwał się do lotu.Bezszelestnie poruszając skrzydłami, zniknął w gąszczu drzew.To nie była słonka, to był dużo większy ptak, zupełnie inny niż słonka.I chodził tu, po ścieżce.“Co to może znaczyć? - zastanawiał się Mattis.- Czy coś stało się Hege?" Nic innego nie przychodziło mu do głowy.Pobiegł ku domowi, chciał się przekonać.Nie.Hege siedzi na tym samym miejscu, na którym siadywała zwykle, gdy Mattis wychodził z domu.Malutka kropka siedziała na progu.Szybko przebierała palcami - Mattis domyślał się tego, gdyż nie mógł jej widzieć z tak dużej odległości.Mattis zbliżył się do siostry i szeroko otwierając oczy zapytał:- Kto tutaj jest?Hege obrzuciła go szybkim spojrzeniem, nic nie rozumiała.- Co ci się stało?- Tam chodził dziwny ptak - wyjąkał.Hege zabrała się znowu do roboty.Mattis, jakby chcąc powstrzymać na chwilę migające druty, wzruszonym głosem powiedział:- Widziałem dużego, pięknego ptaka! O, tu zaraz niedaleko chodził po ścieżce.- Ach, tak - rzuciła Hege obojętnie.Mimo to głos jej brzmiał mniej opryskliwie niż zazwyczaj, z jego tonu poznała, jak piękny był ów ptak.Zrozumiała również i to, że jeśli był aż tak śliczny to miało jakieś znaczenie dla nich osobiście.Zapadła cisza.Niezwykła cisza.Jakby pojawiło się coś nienazwanego.Mattis podjął dalej opowiadanie:- Uciekł, ledwo go zobaczyłem.Za chwilę usłyszy pewnie niecierpliwe pytanie: “Gdzie siedziałeś do tej pory, zamiast od dawna pracować?" Lepiej samemu zacząć.- Wróciłem do domu, bo nie było żadnej roboty.Z góry o tym wiedziałem.A potem powiedzieli, że zaraz będzie burza.Ale burzy nie ma.- Nie - potwierdziła Hege.- A później zaczepił mnie jeden znajomy - Mattis usiłował zamienić życzenie w rzeczywistość, chociaż nie, przecież tak istotnie było.- Rozumiem, rozumiem - rzekła Hege.Nie była zagniewana, tylko dziwna.Na twarzy Mattisa odzwierciedlało się piękno olśniewającego ptaka.14Rano Mattis z sercem przepełnionym radością pomyślał:“Dziś znowu jesteśmy - tylko ja i słonka."Czemu nie potrafił niczego wyjaśnić? Choć właściwie nie potrzebował żadnych wyjaśnień.Po przelocie słonki zawisły nad chatą świetlane smugi, powstały podczas ostatniej nocy, a także podczas wielu innych nocy, kiedy Mattis spał.Niemal grzechem było sypiać teraz.Im dłużej Mattis rozmyślał o słonce, z tym większą pewnością oczekiwał pomyślnych wydarzeń.Coś musiało się odmienić.Dlatego słonka ciągnęła nad domem rano i wieczorem, lecz wyłącznie wtedy, kiedy ludzie pozostawali ukryci w mieszkaniach.Mattis widział w tym pomyślną wróżbę.Tylko on jeden może czekać przed domem, a potem śledzić wzrokiem lot słonki, ile dusza zapragnie.Jest ich tylko dwoje - słonka i Mattis.Dzisiaj zaczyna się nowy dzień - z nią.Słonka zaprzątała wszystkie myśli Mattisa.Nie mógł się powstrzymać od ciągłego napomykania o niej siostrze.Hege miała tego dosyć, Mattisowi zaś zdawało się, że potrafi tak się urządzić, by Hege nie wiedziała, o czym on mówi, a mimo to mógł ulżyć swemu sercu.Toteż wczesnym rankiem, podczas wspólnego śniadania, powiedział:- Teraz ze mną coś się skończyło i na nowo zaczęło.- Co takiego? - spytała łagodnie.- O, tak!Usiłując naśladować lot słonki poruszał w powietrzu palcami nad swą głową.Hege zabierała się właśnie do dalszej pracy.Ona stale była zajęta.Mattis pragnął wtajemniczyć ją w to, co krył w sobie od wielu godzin, lecz Hege w swym zaślepieniu niczego nie pojmowała.- Poczekaj trochę, Hege, wiem teraz więcej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]