[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko bagnet sterczy.Nastia czeka na pryzmie węgla.Morda znów wyjrzała.To ona - babach! I morda się schowała.Tylko karabin z bagnetem gruchnął o żelazo i wyleciał w czarną noc.Niemożliwe, żeby na platformie był tylko jeden człowiek.Nastia rzuciła tam kawałek węgla.Potem wskoczyła na pryzmę i stamtąd - babach, babach! Dwa razy.Nad Nastia świsnęła łopata.Odskoczyła i wykonała pad.Ale padając strzeliła z Lugera.W tego z łopatą.Palacz zawył.W tym momencie rozległy się strzały ze wszystkich stron.Krew rzuciła się palaczowi ustami.Runął na Nastię martwym ciałem.Strząsnęła go z siebie i wpakowała mu jeszcze jedną kulę prosto w twarz.W plecy dostał chyba z dziesięć razy.Od tamtych.Parowóz z impetem zarył się w stalowe wrota.Gdyby Nastia zdążyła wstać, siła bezwładności cisnęłaby ją na dźwignie, rurki, manometry, a może w palenisko.Ale nie zdążyła.I tylko podrzuciło ją na pryzmie węgla.Na chwilę straciła przytomność.Nie usłyszała tego potwornego łoskotu i zgrzytu.Otworzyła oczy.Trzeba na nowo ocenić sytuację.Parowóz stukocze kołami.Znaczy - sforsował wrota i nie wypadł z szyn.Coś zgrzyta.To kawałki rozwalonej bramy i drutu kolczastego, które parowóz wlecze za sobą.A ona, Nastia, żyje.Pociąg unosi jaw ciemność.Przy zderzeniu rozbiły się reflektory.Jedynym źródłem światła pozostało palenisko.XIIIJest w budce maszynisty.Sama.Gówno widzi.Parowóz sapie głośno jak finiszujący biegacz.Za którą dźwignię szarpnąć? Za tę? Za tę? Jeśli pociągnie za niewłaściwą, kocioł eksploduje jak nic.Na manometrach zabrakło już skali.A szybkość wzrasta.Rytm stukoczących kół przypomina rytualny taniec ludożerców.Bieganie po dachach.Nastia policzyła.Dwa pełne magazynki.Po osiem.Szesnaście nabojów.Ile jej zostało?Ilu jest strażników na platformach kolejowych? Dokąd biegną? Czy pociąg jest pusty? Czy pełen zeków? Wieczorem eszelon wpuszczono do zony.Miał zostać rozładowany o czwartej nad ranem.Grupami po pięćdziesięciu więźniów - i pod szafy.To jasne, pociąg jest pełny.Bo po co ochrona na platformach?A więc w wagonach są skazani na śmierć.Budowniczowie podziemnego miasta w Górach Żygulowskich.Nie nadający się już do pracy.Zużyty materiał ludzki.Pociąg pędzi kołysząc się z lekka na boki.Nastia słyszy coś jakby głuchy szum przyboju.Eszelon kołysze się coraz bardziej.Już czuje się to w parowozie.Rzuca pociągiem na wszystkie strony.Anna Iwanowna, inteligentna kobieta, nauczycielka, która odsiedziała pełny wyrok, opowiadała, że jest sposób na uniknięcie rozstrzelania.Jeśli ludzie wiedzą, że są wiezieni na śmierć i jadą nie w wagonach stołypinowskich, a w towarowych, mają szansę, by się uwolnić.Oczywiście nie wszyscy.Skazańcy uderzają z rozbiegu o ściany wagonów.U-uch.Najpierw o jedną.Potem o drugą.U-uch!Z początku nic się nie dzieje.Ludzie w pociągu są chudzi, wycieńczeni, a wagony wielotonowe.Ale od czego ludzki upór? Wagon zaczyna się kołysać.W prawo.W lewo.W prawo: u-uch! W lewo: u-uch! Im większa szybkość, tym lepiej.Konwojowi, który usłyszy rytm uderzających o ściany wagonu ciał, nie pozostaje nic innego jak skakać.Nic już nie zatrzyma tej fali.Patetyczna wizja wyzwolenia poprzez samobójczą śmierć przebiega wszystkie zamknięte na głucho wagony.W całym eszelonie rozlega się pieśń: Umrzemy! Umrzemy! Ciała walą o ściany w jednym wspólnym porywie.Kiedy człowiek wie, że śmierci nie da się już uniknąć, wtedy staje się wolny.Przestaje się bać.Bo nie ma już czego!Wolność polega na tym, że ludzie nie boją się śmierci.Ani w ogóle niczego.Wystarczy tylko wyzbyć się tego ohydnego strachu przed śmiercią.I już jest się wolnym.Właściwie niby dlaczego jej się bać? I tak wszyscy zdechniemy, jeden czort.Gdyby wyzbyć się tego strachu, żyło by się inaczej.Pociąg huczy głucho, kołysze się w prawo, w lewo, w prawo, w lewo.U-uch, u-uch, u-uch.Nastia rozpoznała to śmiertelne kołysanie.Niewielu ujdzie z życiem z takiej katastrofy.Może nikt.Kto wie, z jakiego zbocza pociąg się stoczy, o jakie skały uderzy, do jakiej rzeki wpadnie.Wtedy śmierć zabierze wszystkich.Ale na razie w zamkniętych wagonach triumfuje wolność.Na razie ludzie śpiewają na całe gardło i rzucają się na ściany w przedśmiertnym uniesieniu.Rytm jest coraz szybszy, jak w tańcu szamana.Coraz bardziej gorączkowy.Konwojenci już nie strzelają do Nasti z dachów.Ci na platformach przynajmniej nie muszą skakać z tak wysoka.Ale ci z dachów?Nastia też poddała się temu samobójczemu kołysaniu.Skazańcy nie mają wyjścia.Drzwi zamknięte, w oknach - kraty.A ona może wyskoczyć.Tylko żal jej wypaść z rytmu.U-uch! U-uch! W prawo.W lewo.W prawo.W lewo.W każdej chwili pociąg może przewrócić się kołami do góry.Ostatnia myśl przemyka jej przez głowę: czy wrzucić walizeczkę do paleniska? Metal stopi się, zostanie grudka złota i stali.Nikomu się to na nic nie przyda, nikt się tym nie posłuży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl