[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko nie to.Nie jeszcze raz!- Zabieram cię tam.- Nie, proszę, nie rób tego! Nie mogę.Nie widzisz, że nie dam rady?- Purpurowe żyłki na nosie i policzkach ostro kontrastowały z bladością jego twarzy.Bruce uderzył go otwartą dłonią, strząsając krople wody z mokrych włosów.- Nie- wymamrotał Haig.- Proszę cię, Bruce.Bruce uderzył go dwa razy jeszcze mocniej.Przyjrzał mu się uważnie, by w końcu dostrzec pierwsze oznaki gniewu.- Niech cię diabli, Curry, niech cię diabli porwą!- To powinno wystarczyć- ucieszył się Bruce.- Dzięki Bogu!Zaprowadził Haiga z powrotem do baru.Shermaine ciągle stała z wyciągniętym pistoletem przy Hendrym.- Chodź, Shermaine.Możesz już zostawić tę kreaturę.Zajmę się nim, gdy wrócimy.Umiesz prowadzić Forda?- Tak.- To dobrze- powiedział.- Weź kluczyki.Usiądę z Haigiem z tyłu.Jedź do misji.Haig zachwiał się na schodach, ale Bruce złapał go, a następnie niemal zaniósł do samochodu.Wepchnął go na tylne siedzenie i usiadł obok.Shermaine zajęła miejsce za kierownicą, zapaliła silnik i wykonała nawrót na ulicy.- Nie możesz mnie do tego zmusić, Bruce.Ja po prostu nie dam rady- błagalnie powiedział Haig.- Zobaczymy- odparł Bruce.- Nie wiesz, jak to jest.Nie możesz wiedzieć.Ona umrze na stole operacyjnym!- Wyciągnął ręce.- Spójrz na nie.Jak mogę nimi cokolwiek zrobić?- Dłonie drżały.- Umrze i tak- powiedział twardo Bruce.- Równie dobrze mógłbyś skrócić jej cierpienie.Haig uniósł ręce do twarzy i wytarł usta.- Czy mógłbym się napić, Bruce? To mi pomoże.Jeśli się napiję, to będę mógł spróbować.- Nie- uciął krótko Bruce.Haig zaczął przeklinać.Twarz wykrzywiła mu się od wysiłku, który w to wkładał.Przeklinał Bruce'a, siebie i Boga, używając najbardziej wulgarnego języka, jaki Bruce kiedykolwiek słyszał.Nagle sięgnął do drzwi, próbując je otworzyć.Bruce spodziewał się tego i chwycił go za kołnierz, wciągając z powrotem i przytrzymując mocno.Haig nagle przestał się szamotać i zaczął płakać.Shermaine jechała szybko; minęła groblę, następnie zboczem w górę i boczną drogą, światła wrzynały się w ciemność, a pęd powietrza wypełniał pojazd stukotem.Haig ciągle płakał na tylnym siedzeniu.Kiedy światła misji pokazały się między drzewami, Shermaine zwolniła.Dojechała do kościoła, skręciła i zatrzymała się obok bloku szpitalnego.Bruce pomógł Haigowi wysiąść z samochodu; w tym czasie boczne drzwi szpitala otworzyły się i wyszedł ojciec Ignatius, trzymając w dłoni latarnię.Biały blask padł na nich, wywołując groteskowe cienie.Światło szczególnie okrutnie obeszło się z twarzą Haiga.- Przywiozłem ojcu lekarza- powiedział Bruce.Ignatius podniósł latarnię i spojrzał na Mike'a przez okulary.- Czy źle się czuje?- Nie, ojcze- odparł Bruce.- Jest pijany.- Pijany? Więc nie może operować?- Może, i to jeszcze jak!Bruce zaprowadził Haiga przez drzwi i korytarz do malej sali operacyjnej.Ignatius i Shermaine szli za nimi.- Shermaine, pomóż ojcu przywieźć tę kobietę- polecił Bruce.Kiedy wyszli, skoncentrował się z powrotem na Haigu.- Czy już tak głęboko ugrzązłeś w tym gównie, że nie możesz mnie zrozumieć?- Nie jestem w stanie tego zrobić, Bruce.To nie ma sensu.- Wtedy ona umrze.Ale jedno jest pewne: spróbujesz!- Muszę się napić, Bruce- powiedział Haig, oblizując usta.- Wypala mnie od środka, muszę dostać drinka.- Skończ robotę, dostaniesz całą skrzynkę.- Muszę się napić teraz.- Nie- stanowczo powiedział Bruce.- Zobacz, jakie instrumenty masz tu do dyspozycji.Będziesz mógł nimi operować?Bruce podszedł do sterylizatora i uniósł pokrywę, wypuszczając obłok pary.Haig również się zbliżył i zajrzał.- Jest wszystko, czego mi potrzeba, ale za mało tu światła i muszę się napić.- Dostaniesz lepsze oświetlenie.Zacznij się myć.- Bruce, proszę, pozwól.- Zamknij się!- warknął Bruce.- Tam jest miska.Zacznij się przygotowywać.Haig podszedł do miednicy.Poruszał się już pewniej, rysy twarzy wyostrzyły mu się nieznacznie.„Ty biedny, stary draniu- pomyślał Bruce.- Mam nadzieję, że ci się uda.Mój Boże, jak bardzo pragnę, aby ci się udało!”Bruce wyszedł z sali i poszedł korytarzem na oddział.Okna salt operacyjnej były zabite, Haig mógł więc próbować uciec tylko przez korytarz.Bruce wiedział, że go złapie, gdyby usiłował zbiec.Wszedł na oddział.Shermaine i Ignatius przy pomocy murzyńskiego sanitariusza umieścili kobietę na wózku.- Ojcze, potrzebujemy więcej światła.- Mogę najwyżej przynieść jeszcze jedną latarnię.- Dobrze, proszę to zrobić.Ja zabiorę tę kobietę na salę operacyjną.Ojciec Ignatius wyszedł z sanitariuszem, a Bruce pomógł Shermaine manewrować wózkiem w sali i na korytarzu.Kobieta jęczała z bólu.„Wyglądają tak tylko wtedy, gdy są przerażone albo kiedy umierają”- pomyślał Bruce.- Nie zostało jej dużo życia- zauważył.- Wiem- powiedziała Shermaine.- Musimy się pośpieszyć.Kobieta poruszyła się niespokojnie na wózku i wymamrotała parę słów.Westchnęła tak ciężko, że jej okryły kocem wielki brzuch uniósł się i opadł.Potem zaczęła znowu jęczeć.Haig był wciąż na sali operacyjnej.Zrzucił panterkę i mając na sobie tylko podkoszulek, pochylił się nad miednicą.Nie obejrzał się, kiedy przywieziono kobietę.- Połóżcie ją na stole- powiedział, myjąc mydłem ręce aż do łokci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]