[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pójść w ogóle trzeba, bo ona tam zgubiÅ‚a nóż.Trzeba znaleźć.Co do pobicia, wÄ…tpiÄ™, byÅ‚oby wiÄ™cej sÅ‚ychać.- SÅ‚yszeliÅ›my samochód - przypomniaÅ‚a nagle TereÂska.- I co to ma do rzeczy? Ten samochód go przejechaÅ‚?- Samochód nie, ale jacyÅ› ludzie:.Albo może rozbiÅ‚ siÄ™ po pijanemu!.- Å»adnego huku nie byÅ‚o!Na moment zamilkli, rozważajÄ…c sprawÄ™ i próbujÄ…c przyÂpomnieć sobie nocne odgÅ‚osy.- Jestem pewna, że tu siÄ™ coÅ› dzieje! - oznajmiÅ‚a OkrÄ™tka z nagÅ‚ym rozgoryczeniem.- Zawsze tam, gdzie jesteÅ›my, musi siÄ™ coÅ› dziać! Samochód warczy, morda jÄ™czy w krzakach, a on znajduje w rzece zÅ‚ote pieniÄ…dze.Ja od tego zwariujÄ™!Januszek charknÄ…Å‚ jakoÅ› dziwnie.Tereska i Zygmunt spojrzeli na niego, a potem na siebie.Obydwojgu równoÂczeÅ›nie bÅ‚ysnęło niejasne podejrzenie.Januszek w nocy zniknÄ…Å‚ na dÅ‚ugo bez żadnego uzasadnienia, potem zaÅ› zachowywaÅ‚ siÄ™ dość osobliwie i niezrozumiale.- Ja uważam, że trzeba tam pójść i zobaczyć, co jest z tym upiorem - rzekÅ‚ stanowczo Januszek.- Ja siÄ™ nie znam, ale możliwe, że siÄ™ coÅ› dzieje.A jak siÄ™ coÅ› dzieje, to trzeba wiedzieć co!SÅ‚uszność tej uwagi byÅ‚a tak uderzajÄ…ca, że zgodziÅ‚a siÄ™ z niÄ… nawet OkrÄ™tka, dla której okolice bagienka stanowiÅ‚y ostatnie miejsce na Å›wiecie, jakie miaÅ‚aby ochotÄ™ zwiedzać.Z drugiej jednakże strony za skarby nie chciaÅ‚a zostać sama na tym brzegu rzeczki.W rezultacie już po kilkunastu minuÂtach wszyscy razem znaleźli siÄ™ na czarnej, elastycznej Å›cieżce.TrzymajÄ…ca siÄ™ z tyÅ‚u OkrÄ™tka z daleka pokazaÅ‚a palcem gÄ™ste krzewy.PÄ™k pokrzyw spoczywaÅ‚ tam, gdzie go uÅ‚ożyÅ‚a, nóż leżaÅ‚ nieco dalej na Å›rodku Å›cieżki.PodniósÅ‚ go Zygmunt, idÄ…cy na czele badawczej ekspedycji.ZbliżyÅ‚ siÄ™ do kÄ™py zaroÅ›li, rozchyliÅ‚ gaÅ‚Ä™zie i zajrzaÅ‚.OkrÄ™tka zamknęła oczy.W krzakach nie byÅ‚o żadnej mordy, żadnego pijaka i żadÂnego upiora.Nikt jednakże nie posÄ…dziÅ‚ jej o gÅ‚upie przywiÂdzenia, teren bowiem wyraźnie wskazywaÅ‚, że coÅ› tu siÄ™ musiaÅ‚o wydarzyć.Pogniecione i poÅ‚amane gaÅ‚Ä™zie, zryta trawa, jakieÅ› strzÄ™py, zdeptane zielsko.KtoÅ› tu siÄ™ ponieÂwieraÅ‚, ktoÅ› siÄ™ czoÅ‚gaÅ‚ i przewracaÅ‚, czy może kogoÅ› wleÂczono.- UciekÅ‚ - stwierdziÅ‚ Januszek z mieszaninÄ… żalu i ulgi.- Znaczy, byÅ‚ żywy.- Od tych jej ryków uciekÅ‚by i nieżywy - mruknÄ…Å‚ ZygÂmunt i wylazÅ‚ z krzaków.Tereska zajrzaÅ‚a za Zygmuntem i oceniÅ‚a Å›lady.- Za duży tu baÅ‚agan, jak na jednego czÅ‚owieka - zauważyÅ‚a.- Chyba że siÄ™ miotaÅ‚ w ataku epilepsji albo taÅ„czyÅ‚ kozaka.Mnie siÄ™ wydaje, że tych niszczycieli Å›rodoÂwiska byÅ‚o co najmniej dwóch.- Pewnie, że dwóch.Pobili siÄ™ po pijanemu i tyle.Grunt, że poszli w diabÅ‚y o wÅ‚asnych siÅ‚ach i możemy siÄ™ nimi nie zajmować.Co teraz?Uspokojona nieobecnoÅ›ciÄ… strasznej mordy OkrÄ™tka odÂzyskaÅ‚a równowagÄ™ caÅ‚kowicie.ZawróciÅ‚a i ruszyÅ‚a ku droÂdze i rzeczce.- Teraz to ja bym obejrzaÅ‚a tÄ™ caÅ‚Ä… okolicÄ™ za dnia - rzekÅ‚a ze zdumiewajÄ…cÄ… trzeźwoÅ›ciÄ… umysÅ‚u.- Wczoraj, w tych ciemnoÅ›ciach, pięćdziesiÄ…t tysiÄ™cy razy wpadaÅ‚am do wody.I wcale nie wiemy, czy Å‚apiemy w najlepszym miejscu, może obok jest jeszcze lepsze? Może powinno siÄ™ Å‚apać na wiÄ™kszej przestrzeni? One siÄ™ tak tÅ‚oczyÅ‚y, że ja bym im daÅ‚a wiÄ™cej żab i nie razem, tylko jakoÅ› rozproszoÂne.Mamy przecież wiÄ™cej haczyków?- SÅ‚usznie - przyznaÅ‚ Zygmunt.- Å»yÅ‚ka jest, utnie siÄ™ parÄ™ kijów na wÄ™dziska.i- Å»eby tylko byÅ‚ dobry dostÄ™p do wody! - ożywiÅ‚a siÄ™ Tereska i przyÅ›pieszyÅ‚a kroku.W miejscu, gdzie minionej nocy Januszek wyrzuciÅ‚ swój Å‚up, wokół przewróconego, dziurawego, wiklinowego koÂsza, leżaÅ‚y w rozsypanym na trawie piasku jakieÅ› skorupy i mnóstwo Å›mieci.SÅ‚oÅ„ce oÅ›wietlaÅ‚o je, zapalajÄ…c w niektóÂrych wesoÅ‚e bÅ‚yski.Januszek, zmierzajÄ…cy nad brzeg rzeczki za resztÄ… towarzystwa, spojrzaÅ‚ na to z lekkim roztargnieniem, potem nagle zatrzymaÅ‚ siÄ™, obejrzaÅ‚ i zawróciÅ‚.PochyliÅ‚ siÄ™ nad Å›mietnikiem, oglÄ…dajÄ…c go z uwagÄ….- Hej, sÅ‚uchajcie! - zawoÅ‚aÅ‚ takim tonem, że wszyscy od tu odwrócili siÄ™ ku niemu.- Rany kota.!!!WÅ›ród skorup garnka, w koszu i obok niego leżaÅ‚y rozrzucone licznie maÅ‚e, trochÄ™ nieforemne krążki i coÅ› jakby rozsypane, poÅ‚yskujÄ…ce koraliki.Krążki byÅ‚y czarne, ale gdzieÅ› miÄ™dzy nimi bÅ‚yskaÅ‚o zÅ‚otawo.Przez chwilÄ™ przyglÄ…dano siÄ™ temu w milczeniu.Tereska pierwsza opanowaÅ‚a zdumienie i zaskoczenie.PrzyklÄ™kÅ‚a, pogrzebaÅ‚a w znalezisku, obejrzaÅ‚a kilka koralików, jeden drugi krążek starannie oczyÅ›ciÅ‚a o rÄ™kaw swetra, przyjrzaÅ‚a im siÄ™.- Skarb! - orzekÅ‚a uroczyÅ›cie, podnoszÄ…c siÄ™.- Popatrzcie, prawdziwy skarb.- Jak to, skarb? - powiedziaÅ‚ nieufnie Zygmunt.- Te odpustowe koraliki i ten czarny szmelc.- No, gÅ‚upi jesteÅ› czy jaki? Przecież to pieniÄ…dze! Takie czarne, że chyba srebrne.I bursztyny.Bardzo stare.- CoÅ› podobnego.- wyszeptaÅ‚a OkrÄ™tka.PrzyklÄ™kli wszyscy, zaczÄ™li zbierać i czyÅ›cić z piasku nieforemne krążki.- Chcesz powiedzieć, że to jest takie coÅ›, co czasem chÅ‚op wyorze z ziemi? - upewniÅ‚ siÄ™ niedowierzajÄ…co ZygÂmunt.- I potem sÄ… krzyki w prasie.?- No, a jak? WÅ‚aÅ›nie takie! Patrzcie, te skorupy to byÅ‚ garnek.KtoÅ› sobie schowaÅ‚ caÅ‚y majÄ…tek w starym garnku.- Jak chowaÅ‚, to ten garnek byÅ‚ pewnie jeszcze nowy - wtrÄ…ciÅ‚a OkrÄ™tka z nabożnym wzruszeniem.- Pewnie zakopaÅ‚, bo wÄ…tpiÄ™, czy wrzuciÅ‚ do rzeki - ciÄ…gnęła Tereska, coraz bardziej przejÄ™ta.- Wszystko stare, same okazy numizmatyczne! CoÅ› nadzwyczajnego!- Niektóre zÅ‚ote - zauważyÅ‚ z szacunkiem Zygmunt, wycierajÄ…c o spodnie i oglÄ…dajÄ…c oczyszczony krążek.- Dwie sztuki widzÄ™.Niedużo, ale zawsze.OkrÄ™tka zdenerwowaÅ‚a siÄ™ na niego.- PrzestaÅ„ szorować o portki, poniszczysz do reszty! Z tym siÄ™ trzeba delikatnie obchodzić! I nie lataj po tym, depczesz butami!Na czworakach zbierali rozsypane wokół kosza monety, ukÅ‚adajÄ…c je pieczoÅ‚owicie na dwóch wielkich liÅ›ciach Å‚opiaÂnu.OkrÄ™tka odpeÅ‚zÅ‚a najdalej, w trawie opodal dojrzaÅ‚a nagle jakiÅ› bÅ‚ysk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]