[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widoczne były śruby, których potężne skrzydła lśniły w słońcu jak wyciągnięte szable.Wokół Lewiatana kręciły się holowniki, otaczały go lichtugi.Białe strumienie wody spływały po czarnym kadłubie jak górskie wodospady.Hardin postanowił się zbliżyć, sterując na dziób, któremu przyglądał się przez lornetkę.Blachy były pogięte, zmięte, powyginane od linii wodnej aż po pokład.Hardin był zdumiony, że statek w tym stanie mógł dopłynąć do portu.Robotnicy wznosili rusztowanie wokół części dziobowej.Słychać było pomruk wielkich pomp, z kilkunastu miejsc kaskadami spadały czerwone iskry - spawacze wycinali uszkodzone blachy.Hardin przełożył ster na lewo, chcąc popłynąć wzdłuż brzegu.Zauważył motorówkę, która wypłynęła z Doków Duncana i kierowała się prosto na Łabędzia.- Komitet powitalny - powiedział do Adżaratu.Oczy jej rozbłysły.Oboje wiedzieli jednak, że przeprawa z południowoafrykańską policją będzie trudna.- Zejdź do mesy - powiedział Hardin.- Jeśli płyną, żeby pomóc, to im powiem, że nic nie potrzebujemy.Zacisnąwszy usta, dziewczyna zeszła do kabiny.Hardin patrzył prosto przed siebie, jakby żeglowanie dwunastometrowym słupem z sześciometrowym żaglem było zwykłą rzeczą.Motorówka podpłynęła, jej motor pracował cicho.- Hardin!Na pokład Łabędzia lekko wskoczył Miles.Miał przyjazny uśmiech, był objuczony aparatami, kamerami, pudłami z taśmą, futerałami do obiektywów i światłomierzami.Jego załoga - dobrze zbudowani młodzi blondyni - sprawnie założyła cumy na dziób i rufę Łabędzia i pozostała przy linach pilnie bacząc na wszystko.Motorówka zwiększyła prędkość do siedmiu węzłów zabierając z sobą jacht.Miles z zadowoleniem pokiwał głową.- Miałem przeczucie, że pan się tu pojawi, jeśli w ogóle gdziekolwiek się pojawi.Moi ludzie powiedzieli mi, że to jest bardzo prawdopodobne w związku z osłabieniem prądu Benguelskiego przez sztorm.- Raz jeszcze się uśmiechnął.- Byli i tacy, którzy mówili, że pan nie dopłynie.- Dopłynąłem - powiedział Hardin.Miles obrzucił bacznym spojrzeniem ogołocony pokład.- Można powiedzieć, że częściowo pod wodą.- Spojrzał uważnie na Hardina.Hardin miał twarz pooraną zmarszczkami, oczy przekrwione, obrośnięte zapadłe policzki.Dużo stracił na wadze, a mięśnie rąk wydawały się jakby wyschnięte.Dłoń, którą zaciskał na zastępczej sterownicy, sprawiała wrażenie kościstego szpona.Był jakby w stanie szoku, dziwnie obojętny.Patrząc prosto przed siebie, powiedział:- Chcę, żeby pan wyprawił stąd Adżaratu.- Załatwione! - odparł Miles.- Jest w kabinie?- Tak.Donner zszedł po trapiku.Niegdyś elegancka mesa była w ruinie.Adżaratu stała oparta o jadalny stół, rękę miała na temblaku.Z wyzwaniem w oczach patrzyła w stronę luku.Gdy go ujrzała, na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.Rozpoznała go, nie wiedząc skąd go zna.- Witam panią, doktor Akanke.Nazywam się Miles.Wyprawię panią do domu.Nie odpowiedziała.Wyciągnął do niej wymanikiurowaną dłoń.- Musimy się pośpieszyć.Być może już zauważyli wasze pojawienie się w zatoce.Bez słowa przeszła koło niego i wspięła się na pokład do Hardina.Miles obejrzał szybko wszystkie kabiny, oceniając stopień zniszczenia, po czym wrócił do kokpitu, gdzie Hardin tłumaczył Adżaratu, że Donner z pewnością zrobi to, co obiecał.- A ty? - spytała.- Zajmę się nim - wtrącił się Miles.- Musimy się spieszyć, doktor Akanke.Ujął ją pod rękę i przeprowadził na motorówkę.Jego ludzie byli już wyraźnie zaniepokojeni.W każdej chwili mógł pojawić się patrol bardzo czujnej na sprawy bezpieczeństwa Południowoafrykańskiej Administracji Kolei i Portów.Mogło ich zainteresować morskie rendez-vous prywatnej motorówki z pozbawionym masztu jachtem.Tak jak Żydzi służyli europejskim monarchom minionych stuleci, tak obecnie Izraelczycy byli nieoficjalnymi kurierami białych i czarnych rządów i szefów państw skłóconej Afryki.System ten zrodził się na podłożu izraelskiej pomocy rolniczej, technicznej i handlowej, a także realizacji przedsięwzięć inwestycyjnych i szkolenia wojskowego.Mossad wykorzystywał wszystkie okazje u boku inżynierów i przemysłowców i biorąc wszystko pod uwagę miał przyzwoitą siatkę w Afryce Południowej.Jednakże najgorszą rzeczą, w takiej sytuacji byłoby narażanie tajemnych kontaktów i przyjaźni przez konflikty z zazdrosnymi o swe przywileje funkcjonariuszami, mającymi prawo do aresztowania i korzystającymi z tego prawa, zanim zdąży się pociągnąć za odpowiednie sznurki za kulisami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]