[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bierze mnie na ręce - jedną rękę wsuwa mi pod kolana, adrugą podtrzymuje plecy.Obejmuję go za szyję i cmokam wpoliczek.A potem odkrywam, że powietrze przyjemnie46chłodzi stopy, gdy się nimi porusza, więc zaczynam nimiwymachiwać.Tobias niesie mnie do budynku, w którympracuje Johanna.Gdy wchodzimy do jej gabinetu, siedzi za biurkiem za-walonym stosem dokumentów i gryzie gumkę na ołówku.Unosi głowę i rozchyla usta.Lewą stronę twarzy zasłania jejkosmyk ciemnych włosów.- Naprawdę nie powinnaś zakrywać blizny - mówię.-Wyglądasz ładniej, jak nie zasłaniasz twarzy włosami.Tobias stawia mnie na podłogę trochę zbyt ciężko, przez coramię przeszywa mi lekki ból.Podoba mi się za to plaśnięciestóp o ziemię.Wybucham śmiechem, ale ani Johanna, aniTobias nie podzielają mojej wesołości.Dziwne.- Co wy jej zrobiliście? - pyta bez zbędnych wstępówTobias.- Co wy, do diabla, jej zrobiliście?- Ja.- Johanna patrzy na mnie ze złością.- Musieli jej daćza dużo.Jest bardzo drobna, pewnie nie wzięli pod uwagę jejwzrostu i wagi.- Musieli jej dać za dużo czego? - pyta.- Masz przyjemny głos - stwierdzam.- Tris, nie odzywaj się, proszę - gasi mnie Tobias.- Serum pokoju - wyjaśnia Johanna.- W niewielkichdawkach łagodnie uspokaja i poprawia nastrój.Jedynymskutkiem ubocznym są lekkie zawroty głowy.Podajemy tenśrodek tym członkom naszej społeczności, którzy nie potrafiążyć w pokoju.Tobias prycha.- Nie jestem idiotą.Każdy członek waszej społeczności maproblem z tym, żeby żyć w pokoju, bo oni wszyscy są ludzmi.Pewnie dolewacie tego do wody.Johanna milczy przez kilka sekund.Krzyżuje ręce na piersi.- Doskonale wiesz, że tak nie jest, bo wtedy nie doszłoby dotego konfliktu - odzywa się w końcu.- Ale bez względu47na to, co postanowimy tu robić, robimy to wspólnie, jakofrakcja.Gdybym mogła zaaplikować serum całemu miastu,zrobiłabym to.A wówczas z pewnością nie znalazłbyś się wobecnym położeniu.- Och, nie wątpię - odpowiada Tobias.- Nafaszerowaćwszystkich prochami to najlepsze rozwiązanie naszego pro-blemu.Zwietny plan.- Sarkazm jest niegrzeczny, Cztery - upomina go łagodnieJohanna.- Bardzo mi przykro, że Tris dostała przez pomyłkę zadużą dawkę.Naprawdę.Ale pogwałciła warunki umowy iobawiam się, że w rezultacie nie będziecie tu mogli dłużejzostać.Nie możemy przymykać oczu na jej konflikt z tymchłopakiem.Z Peterem.- Bez obaw - stwierdza Tobias.- Zamierzamy stąd odejść,jak tylko to będzie możliwe.- To dobrze.- Johanna uśmiecha się niewyraznie.- Pokójmiędzy Serdecznością a Nieustraszonością jest możliwywyłącznie wtedy, gdy trzymamy się na odległość.- To wiele wyjaśnia.- Słucham? Co sugerujesz?- To wyjaśnia - rzuca Tobias przez zaciśnięte zęby - czemu,zasłaniając się neutralnością, o ile coś takiego w ogóle istnieje,pozwoliliście nam umierać z rąk Erudytów.Johanna wzdycha cicho i wygląda przez okno.Na zewnątrzjest małe patio obrośnięte winoroślą.Winorośl wpełza na rogiokna, jakby chciała przedostać się do środka i wziąć udział wdyskusji.- Serdeczność nie zrobiłaby czegoś takiego - protestuję.- Topodłe.- Nie angażujemy się, żeby zachować pokój.- zaczynaJohanna.- Pokój - parska wzburzony Tobias.- Tali, jestem pewny, żezapanuje pokój, gdy wszyscy będziemy martwi, zostaniemy48spacyfikowani grozbą kontroli umysłu lub utkniemy w nie-kończącej się symulacji.Johanna krzywi się, a ja robię to samo, by się przekonać, jakto jest mieć taką minę.Niezbyt fajnie.Nie rozumiem, po co tow ogóle zrobiła.- To nie była moja decyzja - odzywa się powoli.- Gdybybyła, to pewnie w ogóle inaczej byśmy teraz rozmawiali.- Chcesz powiedzieć, że się z nimi nie zgadzasz?- Chcę powiedzieć, że nie mam prawa publicznie sprzeci-wiać się swojej frakcji, ale mogę to zrobić we własnym sercu.- Za dwa dni ja i Tris odejdziemy - informuje Tobias.-Mamnadzieję, że twoja frakcja nie zmieni zdania i że wasza siedzibapozostanie bezpieczną kryjówką.- Tak łatwo nie odwołujemy swoich decyzji.A co z Pe-terem?- Sami będziecie musieli sobie z nim poradzić.Bo on z naminie pójdzie.- Tobias bierze mnie za rękę.Miło czuć dotyk jego skóry, choć nie jest ani gładka, animiękka.Uśmiecham się przepraszająco do Johanny, ale ona niezmienia wyrazu twarzy.- Cztery - mówi.- Jeśli ty i twoi przyjaciele nie chcie-libyście.zażywać naszego serum, nie jedzcie chleba.Tobias rzuca jej przez ramię podziękowanie i wychodzimyna korytarz.Ja co drugi krok podskakuję.Rozdział 7Pięć godzin pózniej, kiedy słońce zaczyna zachodzić, serumprzestaje działać.Tobias zamyka mnie w pokoju na resztę dniai zagląda do mnie co godzinę.Tym razem, gdy wchodzi, siedzęna łóżku i gapię się w ścianę.49- Dzięki Bogu - mówi i opiera się czołem o drzwi.- Jużmyślałem, że nigdy nie przestanie działać i będę cię musiał tuzostawić, żebyś.wąchała kwiatki czy co tam chciałaś robić nahaju.- Zamorduję ich.Normalnie ich zamorduję.- Daj spokój.Niedługo i tak stąd spadamy.- Zamyka za sobądrzwi.Z tylnej kieszeni wyciąga twardy dysk.- Pomyślałem,że możemy go schować za komodę.- Właśnie tam był wcześniej.- Tak, i dlatego Peter nie będzie już go tam szukać.-Tobiasjedną ręką odchyla komodę od ściany, a drugą wsuwa dysk.- Czemu nie mogłam oprzeć się serum pokoju? - pytam.-Skoro mój mózg jest na tyle nietypowy, że potrafi zwalczyćserum symulacji, to dlaczego z tym sobie nie poradził?- Nie wiem naprawdę.- Opada obok mnie na łóżko, robiącwgłębienie w materacu.- Może by oprzeć się działaniu serum,trzeba tego chcieć?- Ale przecież chciałam - stwierdzam poirytowana, choć bezprzekonania.Chciałam? A może fajnie było na kilka godzinzapomnieć o złości, o bólu, o wszystkim?- Czasem - mówi Tobias, obejmując mnie ramieniem-ludzie po prostu chcą się czuć szczęśliwi, nawet jeśli tozłudzenie.Ma rację.Teraz spokój między nami też bierze się stąd, że opewnych rzeczach nie rozmawiamy - o Willu, o moichrodzicach, o tym, że omal nie postrzeliłam go w głowę, oMarcusie.Ale nie mam odwagi tego zniszczyć, mówiącprawdę, bo za bardzo potrzebuję jego wsparcia.- Może masz rację - mówię cicho.- Przyznajesz mi rację? - Rozdziawia buzię w udawanymzaskoczeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]