[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybierając taką orbitę unikaliśmy zasłaniania połowy nieba na każdej taśmie przez Ziemie; w apogeum Ziemia widziana z pokładu Studia była mniej więcej wielkości pięści i większość czasu spędzaliśmy daleko od niej.Jak wyglądał sam kompleks Studia.Największą pojedynczą strukturą było oczywiście Akwarium - ogromna kula do pracy we wnętrzu bez skafandrów próżniowych.Po prawidłowym oświetleniu była ona niemal zupełnie przezroczysta, ale jeżeli nie chcieliśmy mieć w tle całego wszechświata, mogliśmy ją obłożyć płytami z nieprzezroczystej folii.W różnych miejscach znajdowało się w niej sześć małych i bardzo dobrych gniazd kamerowych i istniała możliwość zainstalowania plastykowych płyt, które przeobrażały ją we wpisany w kule sześcian.Jednak korzystaliśmy z nich zaledwie kilka razy i prawdopodobnie więcej tego nie uczynimy.Następny pod względem wielkości był Lamus Ciotki Grawitacji, długi, “stacjonarny" słup, usiany podporami i rolkami do naciągania lin, ale zawsze pokryty przywiązaną doń dla bezpieczeństwa rupieciarnią.Części dekoracji, moduły kamerowe i części zamienne, akcesoria oświetleniowe, konsole sterownicze i systemy pomocnicze, kanistry i bańki, pudła, tobołki, pętle, zwoje i poupychane bezładnie pakunki ze wszystkim, co według kogoś z nas mogło się przydać do tańca w stanie nieważkości i filmowania go, wszystko to było przyczepione do Lamusa Ciotki Grawitacji niczym międzyplanetarne pijawki.Musieliśmy urządzić to w taki właśnie sposób, bo częste wchodzenie do pomieszczeń mieszkalnych i wychodzenie z nich wcale nie jest wygodne.Wyobraźcie sobie teraz młot kowalski.Dużyr stary młot z wielką, baryłkowatą głową.Wyobraźcie sobie dużo mniejszą głowę przytwierdzoną na drugim końcu trzonka.To mój dom.Kiedy przebywam w kosmosie, tam właśnie mieszkam ze swą żoną - w trzech pokojach z kuchnią i łazienką.Spróbujcie zrównoważyć ten kowalski młot w poziomie na jednym palcu.Będziecie musieli podłożyć ten palec tuż przy drugim końcu, w pobliżu dużo masywniejszej głowy młota.Jest to punkt, wokół którego krąży mój dom i jego przeciwwaga.Czynią to po idealnie koncentrycznych kołach, aby zapewnić mi w domu efekt wypadkowy w postaci ciążenia równego jednej szóstej ciążenia ziemskiego.W przeciwwadze mieści się instalacja podtrzymania życia, magazyn żywności, stacja energetyczna, telemetryczna aparatura medyczna, pokładowy komputer, centralka telefoniczna oraz parę cholernie dużych żyroskopów.Ponieważ tylko Tokugawa może pozwalać sobie, kiedy przyjdzie mu na to ochota, na wydatkowanie energii potrzebnej do poruszenia i zatrzymania wirujących w kosmosie mas, istnieją tylko dwa sposoby wychodzenia z domu.Oś obrotu wymierzona jest w Lamus Ciotki Grawitacji i w Ratusz, (o którym za chwile) trzeba tylko wyjść przez “dolną" śluzę powietrzną i puścić się w odpowiednim momencie.Jeśli nie jesteś starym wygą kosmicznym albo jeśli twoim celem jest miejsce leżące gdzieś na stycznej do osi obrotu, wychodzisz śluzą “górną", wspinasz się po wyposażonym w uchwyty trzonku młota do punktu całkowite) nieważkości, odbijasz, a potem, korzystając z silniczków rakietowych swojego skafandra, kierujesz się tam, gdzie chcesz dotrzeć.Do domu wchodzi się zawsze “drzwiami frontowymi", czyli śluzą “górną".Cierpieliśmy te wszystkie niewygody oczywiście dlatego, by zapewnić sobie jedną szóstą g w pomieszczeniach mieszkalnych.Gdybyście dostatecznie długo przebywali w kosmosie, stwierdzilibyście, że stan nieważkości jest o wiele wygodniejszy.Wtedy każda grawitacja wydaje się być arbitralnym ograniczeniem ruchu - czulibyście się w niej jak pisarz, od którego żądają tylko szczęśliwych zakończeń, albo muzyk, ograniczony do jednego rytmu."Jednak spędzaliśmy w domu tyle czasu, ile zdołaliśmy.Każde ciążenie spowalnia oczywiście dążenie waszego ciała do nieodwracalnego przystosowania się do zerowej grawitacji, a jedna szósta g stanowi rozsądny kompromis.Ponieważ jest to norma lokalna zarówno dla powierzchni Księżyca, jak i pokładu “Skyfac" parametry fizjologiczne są powszechnie znane.Im więcej czasu spędzaliśmy w domu, tym dłużej mogliśmy pozostawać w kosmosie - a nasz harmonogram zajęć był bardzo napięty.Żadne z nas nie chciało pozostać w kosmosie na zawsze.Tak nam się wtedy wydawało.Jeżeli jednak, mimo wszystko, wyniki badań wykazywały, że organizm jednego z nas przystosowuje się zbyt gwałtownie, można to było w pewnym stopniu skompensować.Delikwent wychodził drzwiami kuchennymi, (śluzą “dolną"), wspinał się na zwisający z dźwigu drążek do ćwiczeń i przypinał do niego paskami.Przypominało to trochę, jedną z zabawek dla niemowlaków lub zmodyfikowaną wersje ławki bosmańskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]