[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To doświadczenie powtarzano wielokrotnie.Marek zmarszczył brwi.Kate utkwiła spojrzenie w stoliku.Chris podrapał się w głowę.Po chwili David Stern zapytał:- Ale nie wszystkie wszechświaty są podobne do naszego?- Nie.- A czy wszystkie istnieją równocześnie z naszym?- Nie, także nie wszystkie.- Niektóre istnieją we wcześniejszym czasie?- Tak.Dokładniej rzecz biorąc, nieskończona liczba światów sprawia, że istnieją one we wszystkich wcześniejszych czasach.- Zatem twierdzi pan - powiedział Stern po krótkim namyśle - że ITC dysponuje techniką umożliwiającą podróże do tych innych wszechświatów.- Tak.Właśnie do tego zmierzałem.- Jak to robicie?- Tworzymy połączenia kanalikowe w pianie kwantowej.- Ma pan na myśli pianę Wheelera? Subatomowe fluktuacje czasoprzestrzenne?- Zgadza się.- To niemożliwe.Gordon uśmiechnął się.- Niedługo sami się o tym przekonacie.- Naprawdę? W jaki sposób? - zapytał Marek.- Sądziłem, że pan już wie - odparł Gordon.- Profesor Johnston przebywa w czternastym wieku.Chcemy, żebyście go odnaleźli i sprowadzili z powrotem.* * *Nikt się nie odezwał.Stewardesa wcisnęła przycisk i na wszystkie szyby jednocześnie zsunęły się zasłonki odcinające dostęp światła słonecznego.Ruszyła wzdłuż kabiny, rozkładając na kojach poduszki i koce.Obok poduszek kładła duże słuchawki z grubo wyściełanymi nausznikami.- Cofniemy się w czasie? - spytał Hughes.- Jak?- Za długo byłoby opowiadać - odparł Gordon i rozdał im foliowe torebki z jakimiś tabletkami.- Na razie proszę to zażyć.- Co to jest? - zainteresował się Chris.- Mieszanina trzech środków usypiających.Usiądźcie wygodnie i włóżcie słuchawki.Możecie się nawet zdrzemnąć.Przed nami długa podróż, a i tak nie macie nic innego do roboty.Wykorzystajcie ten czas na naukę języków.- Jakich języków? - zapytał Chris, przełknąwszy tabletki.- Staroangielskiego i starofrancuskiego.- Ja już je znam - wtrącił Marek.- Ale na pewno nie zna pan mowy potocznej.Proszę włożyć słuchawki.- Nikt nie może znać.- zaczął Marek, lecz ugryzł się w język.- Chyba już pan rozumie, że my możemy - odparł Gordon.Chris wyciągnął się na koi, przykrył kocem i nasunął słuchawki na głowę.Z przyjemnością stwierdził, że skutecznie wytłumiły nieustanne wycie silników odrzutowca.Środki nasenne musiały być dość silne, gdyż szybko ogarnęło go rozleniwienie.Wkrótce oczy zaczęły mu się kleić.W słuchawkach przyjemny głos tłumaczył:- Oddychaj głęboko i wyobraź sobie piękny, słoneczny ogród.Znasz tu każdy kamień i czujesz się doskonale.Na wprost ciebie znajdują się drzwi prowadzące do piwnicy.Otwierasz je.Tu także czujesz się swojsko, gdyż jest to twoja piwnica.Zaczynasz schodzić po kamiennych schodach do ciepłego, przytulnego wnętrza.Z każdym krokiem coraz lepiej słyszysz głosy.Są miłe i łagodne, słuchasz ich z przyjemnością.Chwilę później rozpoczął się dialog mężczyzny i kobiety:- Podaj mi kapelusz.- Jest tutaj.- Dziękuję.- Proszę bardzo.Zdania stawały się dłuższe.Chris z coraz większym trudem śledził przebieg rozmowy.- Zimno mi, wolałabym wziąć płaszcz.Powoli ogarniała go senność, wciąż jednak miał dziwne wrażenie, że schodzi po schodach, zagłębiając się w przepaścistą, wypełnioną głosami przestrzeń.Był coraz bardziej rozluźniony.Kolejne zdanie na krótko obudziło jego czujność.- Gdzie jest mój miecz?Zapadł w sen.Black RockZaryzykuj wszystko, bo nie zyskasz niczego.Geoffrey de Chamy, 1358Wysiedli z samolotu w chłodną, rozgwieżdżoną noc.Pas startowy był mokry od deszczu.Nad widocznymi na wschodzie mesas wisiały ciemne chmury.Przy płycie lotniska czekał na nich land-cruiser.Jechali autostradą biegnącą przez gęsty las.- Gdzie jesteśmy? - zapytał Marek.- Na północ od Albuquerque - odparł Gordon.- Najbliższe miasto to Black Rock.Właśnie tam znajduje się nasz ośrodek badawczy.- Wygląda to na zupełne pustkowie.- Tak się wydaje po ciemku.W Black Rock ma swoje siedziby piętnaście firm technologicznych.Kawałek dalej jest Sandia, godzinę drogi stąd Los Alamos, a jeszcze dalej White Sands.Po kilku minutach zobaczyli wielką luminescencyjną tablicę z napisem: LABORATORIUM ITC, BLACK ROCK.Kierowca skręcił w prawo, w wąska, krętą drogę dojazdową.* * *- Powiedział pan, że utworzyliście połączenia z innymi wszechświatami - odezwał się z tylnego siedzenia Stern.- Tak.- Poprzez kwantową pianę?- Zgadza się.- To bez sensu.- Dlaczego? Co to jest ta kwantowa piana? - zapytała Kate, tłumiąc ziewniecie.- To pozostałość po narodzinach wszechświata - wyjaśnił Stern.- Na początku wszechświat był jedną, niezwykle gęstą drobiną materii.Osiemnaście miliardów lat temu ta drobina eksplodowała i od tamtej pory wszechświat stale się rozszerza.Po eksplozji, zwanej powszechnie Wielkim Wybuchem, wszechświat przybrał postać rozszerzającej się kuli materii.Ale ani ta kula nie jest geometrycznie idealna, ani rozkład materii wewnątrz niej nie jest jednorodny.Dlatego zamiast regularnego przestrzennego rozkładu mamy w kosmosie bezładnie rozrzucone galaktyki, tworzące gromady i skupiska.W strukturze owej kuli materii istnieją drobne zaburzenia, które nigdy nie znikną.Stanowią integralną część wszechświata.- Naprawdę? Gdzie one są?- W przestrzeni subatomowej.Czasoprzestrzeń wewnątrz atomów nie jest ciągła, są w niej bąble i pęknięcia.Właśnie to nazywamy kwantową pianą.Mówimy jednak o strukturach znacznie mniejszych od rozmiarów atomu.Nie da się stwierdzić, czy w kwantowej pianie istnieją jakiekolwiek przejścia kanalikowe.- Istnieją - wtrącił Gordon.- Więc jak je wykorzystać do podróży? Nie można przecisnąć człowieka przez tak maleńki kanalik.Niczego nie da się przez niego przecisnąć.- To prawda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]