[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.KOSZAAKI OPAAKIKmieć ubogi rąbał w lesie, słyszy głos o poratunek, patrzy, że człowiek jakiś z wozem ikońmi ugrzązł na błotach, pomógł mu chętnie, dobył z topieli, a on człowiek rzekł do kmie-cia: Czego zechcesz, dam ci wszystko! bo był to wielki czarownik.A gdy kmieć skrobał się w głowę, sam nie wiedział, co powiedzieć, czarownik dał mu ba-rana i rzecze: Ile razy runem trząśniesz, zawsze będziesz miał czerwone.16Kmieć podziękował, zaprał barana i poniósł do nędznej chaty, trząsnął nim silnie, aż pełnozłota wysypuje się spod runa!16Czerwone tak lud zowie czerwone złote, podobnie jak Ruś czerwońce nazywa.44W tejże samej wsi mieszkała stara baba, czarownica, dowiedziała się niedługo o baranie,spoiła kmiecia i innego podsunęła.Potrzebując znowu złota, próżno potrząsał baranem beczał tylko, lecz ni szeląg nie wy-leciał z wełny.Poszedł smutny nad błota i spotkał znajomego czarownika; ten już wiedział owszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: Kurko, kurko! znieś mi złotejajko! w istocie złote znosiła jajko.Lecz gdy powrócił do domu, baba głupiego kmieciaspoiła i podsunęła mu inną kurę.Na próżno wołał na nią, by mu złote jajko zniosła, niosłaona złote jajka, ale babie czarownicy.Zasmucony znowu poszedł i napotkał czarownika, ten mu dał obrus taki, co wymówiwszyte słowa: Obrus, obrus! rozściel się! rozwijał się zaraz, i co zażądał, wszystko było na nimdo jedzenia i do picia.Kmieć ciekawy zaraz w lesie kazał się rozesłać obrusowi, najadł się dobrze i podpił sobie.Czarownica czatowała, ukradła mu ten obrus w zamian inny podsunąwszy.Poznał kmiećpodejście baby, idzie więc do czarownika i prosi o co takiego, żeby babę wybił dobrze i ode-brał skradzione rzeczy.Dał mu przeto takową kobiałkę, z której, jak zawoła:Koszałki, opałki,Z mojej kobiałki!wylecą dwie dobre pałki i wskazaną pobiją osobę.Kmieć uradowany, wziął na plecy kobiałkę, podziękował czarownikowi, że go już więcejtrudzić nie będzie, i prosto do baby zaszedł.Wtedy, gdy, ta go częstować zaczęła, rozgnie-wany krzyknął:Koszałki, opałki,Z mojej kobiałki!I pokazał babę, a pałki zaczynają bić bez litości czarownicę.Na próżno prosi i płacze, iprzyrzeka, że wszystko odda: wróciła barana, kurę i obrus, ale kmieć kazał, żeby zabiły babę,bo wiele ludziom szkodziła.Kiedy już czarownica wyzionęła ducha, zawołał wtedy:Koszałki, opałki,Do mojej kobiałki!A pałki zaraz w nią się schowały.Wtedy mając barana, co jak potrząsł sypało się złoto,kurę, co złote znosiła jajka, obrus, co wiele chciał, tyle dostarczył jadła i napitku, na ostatekkobiałkę z pałkami, poszedł w świat, przystał do dworu jednego króla, a gdy ten miał wojnę,pobił nieprzyjacielskie wojsko, otrzymał rękę jego córki i sam po śmierci starego króla pa-nował!24.CZAROWNIK I UCZECSzła uboga niewiasta przez bór ciemny prowadząc małego syna za rękę.Idąc płakała, bowiele miała dzieci, nie mogąc dać im sposobu do życia.Aż spod dębu podnosi się człowiek, awidząc łzy rzewne biednej niewiasty, począł o przyczynę pytać.Gdy mu opowiedziała po-45wód troski i zmartwienia, uspokoił ją ów człowiek, powiedział, że jest krawcem, a powie-dział nieprawdę, bo był to wielki czarownik.I wziął za rękę młode pacholę, poprowadził do jaskini, przyrzekając matce, że za lat trzyjuż je wyzwoli.Odeszła uradowana niewiasta, a mały Jonek zaczął się uczyć sztuki czarno-księskiej i wkrótce ów żaczek przeszedł swego bakałarza.Gdy już koniec trzeciego lata nad-chodził, wydostał się z jaskini czarodzieja Jonek i spotkał matkę na zielonej dąbrowie.Ura-dowana zapłakała z radości, widząc jak podrósł i zmężniał. Moja matulu, trzeci rok za tydzień się skończy, trzeba, żebyśta przyszli do czarownika iżądali, by mnie uwolnili.On wtedy pokaże ci stado gołębi, nasypie im grochu i każe wampomiędzy nimi, byśta syna poznali.Ale nie będą to gołębie, ale wszystko młode chłopięta,które wziął na wychowanie.Wtedy, matulu, uważajta, który gołąbek nie będzie jadł grochu,ale skakał i bił z radością skrzydełkami, to będę ja.Za tydzień matka poszła do czarodzieja i żądała oddania syna.Ten wziął miedzianę trąbę,zatrąbił na cztery strony świata, a zewsząd zleciało się mnóstwo gołębi.Nasypał im grochu,gdy wszystkie jadły skwapliwie, kazał jej trafić na syna.Niewiasta upatrzyła jednego, co nicnie jadł, jeno skakał a bił skrzydełkami z radości.Wskazała nań, a czarownik oddał jej syna.Ojciec Jonka, szewc z rzemiosła, obarczony liczną rodziną, żył w nędzy.Jonek, świadomwszystkich sztuk czarodzieja, rzekł raz do ojca: %7łebyśta w biedzie nie byli, ja się przedzierzgnę w wołu, krowę i owcę; zaprowadziciemnie na targ, a z przedaży będzieta mieli pieniądze.Pamiętajcie jeno, byście mnie w konianie zaklinali ani uzdy i postronka, z którymi na kiermasz poprowadzita, nie sprzedawali, bodla was zginie już zarobek, a mnie złe spotka.Szewc zaklął raz syna w wołu, drugi raz w krowę, trzeci w barana i dobrze zawsze sprze-dał, a z pieniędzy nową chatę wystawił i głodu nie miał.Wszakoż łakomy, pomimo przestro-gi syna, zaklął go w konia i powiódł na jarmark.Czekał już tam czarownik i kupił konia, ityle zapłacił, że mu i uzdę sprzedał.Tak złapał w swoje sidła rozumnego Jonka, poprowadziłdo swojej stajni, gdzie na łańcuchu trzymał a głodził, a bił srodze.Stękał on biedny konik głosem bolesnym, aż służebnica czarownika ulitowała się nad nim.Wchodzi do stajni, a koń znędzony zaczął rzewliwie płakać i opowiadać swoją niedolę.Skruszył jej serce, odcięła łańcuch.Jonek przedzierzgnął się w dorodnego chłopca, po-dziękował czule dziewczynie, a obawiając się mistrza wróblem wyleciał na dach i począłwesoło z radości świergotać.Dostrzegł czarodziej ucieczkę Jonka i poznał go w postaci wróbla, zamienił się sam wczarną wronę, ścigając biedną ptaszynę.Uciekał co siły wróblik, a wrona zażarta nie dawałamu spoczynku, aż wreszcie umęczony upadł w królewskim ogrodzie, a tuż za nim zdyszaławrona z rozwartym dziobem.Jonek się zrobił mysim królikiem, a czarownik wróblem i dokoła jałowcowego krzaka pę-dził za nim.Chodziła wonczas po ogrodzie królewna, a widząc tę walkę pomyślała sobie: Mój Boże! jakaż zajadłość pomiędzy tak małymi ptaszętami.Jonek, wyczerpawszy wszystkie siły życia, nie mogąc uniknąć zajadłego wróbla, zrobił siępięknym pierścieniem i wskoczył na palec królewnie.Wróbel ma próżno go szukał, ale domyślił się sztuki swego ucznia i postanowił go wsze-lakimi sposobami dostać w moc swoję.Królewna zaledwie do komnaty zamkowej weszła,zdziwiona patrzy na piękny pierścień; aż tu z pierścienia zrobił się dorodny Jonek, opowie-dział jej swą niedolę i ostrzegł, że jutro przyjedzie czarownik strojny jak książę, z licznymorszakiem dworzan, że będzie usilnie prosił o pokazanie pierścienia. Jakby go schwycił, już byłoby po mnie, ale jeżeli będzie mocno się napierał, rzuć gokrólewno o ziemię.46Co powiedział, tak się stało.Nazajutrz z liczną drużyną strojnie przybranych dworzan za-jechał czarownik pod nazwą księcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]