[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W zasadzie to nie była złakryjówka, bo ktoś tak mały jak Gavin - pod warunkiem że widział zbliżającego się napastnika- mógł przemykać z boku na bok, a nawet zaszyć się w zagłębieniach pomnika, gdzie moimzdaniem byłby naprawdę dobrze schowany.Problem w tym, że zamiast wybrać bezpiecznerozwiązanie, Gavin wychylił się i zaczął do mnie machać.Zauważyłam go, ale zauważył goteż facet z nożem.Potem wszystko rozegrało się dość szybko.Facet się zawahał, ale najwyrazniej byłgotów wejść do wody.Gavin się odwrócił, żeby na niego spojrzeć.Raczej nie mógł zejść zfontanny i w porę uciec.Wykorzystałam rzezbę jako osłonę i weszłam do wody.Byłalodowata.Dziwne, że nie zmieniłam się w kamień tak jak facet z rzezby.Szybko brnęłam wstronę środka.%7łwawe podskoki dały mi przewagę nad pościgiem, ale zauważyłam to, dopierokiedy znowu się obejrzałam.Facet właśnie wszedł do wody, a ja byłam już prawie przy lewejnodze rzezby.Wtedy mnie dostrzegł i trochę przyspieszył.Zaczął się do mnie zbliżać jakrozjuszony hipopotam.Nie żebym kiedykolwiek widziała rozjuszonego hipopotama, alewłaśnie tak go sobie wyobrażam.Gavin, zamiast schodzić, zaczął się wspinać.Nie byłampewna, czy to dobry pomysł.Pokładał w tej rzezbie wielkie nadzieje.Ale uświadomiłamsobie, że faktycznie daje nam ona pewne możliwości.Facet mógł nas gonić wokół rzezby, alegdyby musiał się jej trzymać jedną ręką, a drugą wymachiwać nożem, byłoby nam łatwiejuniknąć ciosu.Pozostawałoby tylko uważać, żeby nie dać się złapać w pułapkę przy dłoniachrzezby.No i prędzej czy pózniej musiał się ktoś pojawić.Prawda?Więc ja też wspięłam się na rzezbę.Zdziwiłam się, że to aż takie trudne.Kamień byłmokry i śliski, zielony od szlamu i mchu, a poza tym chyba od gołębich odchodów.Nie mógłsię równać ze skalną ścianą urwiska na Szwie Krawca, ale musiałam się napocić, żeby niespaść.Kiedy byłam tuż nad kamiennym kolanem, rzucił się na mnie facet z nożem.Złapałmnie za kostkę i ścisnął tak mocno, że od razu mnie unieruchomił.Wierzgnęłam i jego uścisktrochę zelżał.Zamiast za kostkę, trzymał mnie teraz za stopę.Wierzgnęłam jeszcze raz i mokry but zsunął mi się z nogi razem z jego ręką.Potem zaczęłam się wspinać jak zawodowafontannowa alpinistka gnana przerażeniem.Dotarłam do kamiennej piersi mniej więcej wdwie sekundy.Prawdopodobnie ustanowiłam rekord we wspinaczce po rzezbie.Ale facet z nożem nie dawał za wygraną.Gavin przesunął się do tyłu i zniknął mi zoczu, ale wcale mi to nie przeszkadzało, bo uznałam, że będzie dość bezpieczny.Wspięłamsię wyżej, aż do szyi, a potem do brody.Następnie zatrzymałam się i spojrzałam w dół.Pomyślałam, że jestem w dobrym miejscu.Gdyby facet wszedł wyżej, mogłabym go kopnąć iwytrącić mu nóż albo zepchnąć go do wody.Spojrzałam na ospowatą i pomarszczoną twarzrzezby.Niewidome oczy patrzyły na park, na niebo, w pustkę, a mimo to wyczułam w nichmądrość.Chyba mogłam powierzyć tej rzezbie życie.Zerknęłam na drugą stronę.Zauważyłam dłoń Gavina i kawałek jego ręki.Jeszcze raz spojrzałam w dół i zobaczyłamtego człowieka.Wyglądało na to, że idzie do Gavina, przesuwając się po przedniej częścirzezby.Przypominał plamę na starej ogromnej postaci, wędrującego raka.Zastanawiałam się,jak to możliwe, że Bóg stwarza takich ludzi jak Robyn, Fi, Lee i Homer, którzy są naprawdędobrzy i zawsze starają się postępować jak najlepiej, a zarazem takich osobników jak tenfacet, którzy pragną tylko niszczyć.Ten gość niebezpiecznie zbliżał się do celu.Gavin raczejnie zdawał sobie z tego sprawy, bo kiedy znowu spojrzałam w dół, zobaczyłam, że mój małyprzyjaciel przesuwa się w bok, by w końcu znalezć się bezpośrednio pode mną.Podniósł głowę, zobaczył mnie, a ja dałam mu znak, żeby wspiął się wyżej.Jednocześnie zaczęłam się zsuwać, żeby mu pomóc.Chyba na chwilę pochłonęłam całą jegouwagę, bo nagle zza fontanny wysunęła się ręka tamtego faceta i złapała Gavina za kostkę wten sam podstępny sposób, który poznałam zaledwie parę minut wcześniej.Gavin zrobił takąminę, jakby poczuł w tyłku prąd o napięciu dwustu czterdziestu woltów.Wygiął plecy w łuk io mało nie spadł z rzezby.Przez chwilę odstawiał taniec inny niż ten, który jeszcze niedawnotrwał w parku: tym razem machał ręką, wierzgał wolną nogą i gorączkowo ruszał głową,próbując utrzymać równowagę.Facet zaczął go ciągnąć.Nawet nie widziałam tej szczurzejtwarzy, tylko dłoń i większą część ręki, ale czułam, że siła napastnika rośnie, a Gavin corazbardziej się ode mnie oddala.Obiema rękami objął wystający kawałek rzezby, coś w rodzajupnia, o który opierał się kamienny olbrzym, i trzymał się go jak ostatniej szansy na przeżycie.Byłam już prawie na wysokości Gavina.Zsuwałam się szybko i z wściekłością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl