[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jednak był brat Thorisina; choć porywcza gwałtowność Thorisina byk w nim stłumiona, nie oznaczało to, że wygasła.- Może powiesz mu, kim jestem - zasugerował starszy mężczyzna.Miał ujmująco nieładną twarz; jego sięgającą niemal brzucha śnieżnobiałą brodę znaczyły czarne jak węgiel pasemka.Wyglądał jak uczony lub lekarz, lecz z jego szat wynikało, że mógł pełnić tylko jedną funkcję; miał na sobie obsypany klejnotami złotogłów z dużym kręgiem z błękitnego jedwabiu na lewej piersi.- Pewnie, powiem - zgodził się Imperator, nie przejmując się pokrzywdzonym tonem mężczyzny.Nie ulegało wątpliwości, że ci dwaj mężczyźni znali się ł lubili od lat.- Obcy przybyszu, ta oto beka słoniny nazywa się Balsamon.Kiedy obejmowałem tron, on zajmował stanowisko Patriarchy Videssos, a ja byłem na tyle głupi, by go na nim pozostawić.- Ojcze! - upomniała go Alypia, lecz bez przekonania.Kiedy patriarcha się kłaniał, Marek badał wzrokiem jegotwarz, szukając w rysach śladów fanatyzmu, tak wyraźnie widocznych u Apsimara.Nie znalazł żadnych.Mądrość i radość dominowały na twarzy Balsamona; mimo wieku, brązowe oczy dostojnika wciąż patrzyły przenikliwie i należały do najbystrzejszych, jakie trybun kiedykolwiek widział.- Bądź błogosławiony, mój przyjacielu poganinie - powiedział Balsamon.Wypowiedziane czystym tenorem, jego słowa stanowiły przyjacielskie pozdrowienie, bez śladu protekcjonalności.- I usiądź w końcu.Jestem nieszkodliwy, zapewniam cię.Całkowicie zdezorientowany, Marek osunął się na krzesło.- Zatem do rzeczy - powiedział Gavras tonem, w którym zabrzmiała część jego imperatorskiej godności.Wskazał oskarżycielsko palcem na Rzymianina.- Masz wiedzieć, że udzielono ci nagany za to, że zaatakowałeś i grubiańsko znieważyłeś ambasadora Khagana z Yezd.Zostałeś ukarany grzywną w wysokości tygodniowego żołdu.Moja córka i patriarcha Balsamon są świadkami tego wyroku.Trybun, z kamiennym wyrazem twarzy, skinął głową; czegoś takiego oczekiwał.Imperator opuścił palec i jego twarz rozciągnęła się w uśmiechu.- Kiedy już to powiedziałem, powiem coś jeszcze - brawo, chłopcze! Mój brat wpadł tutaj jak burza, by zbudzić mnie ze zdrowego snu i pokazać każde pchnięcie i paradę.Wysłanie do niego Avshara stanowiło rozmyślną zniewagę i to, że żart Wulghasha obrócił się przeciwko niemu, wcale mnie nie zasmuca.Jeszcze raz spoważniał.- Yezd to choroba, nie naród i mam zamiar zetrzeć ją z powierzchni ziemi.Videssos i niegdysiejszy Makuran zawsze ze sobą walczyły; oni, by zdobyć dostęp do Morza Videssańskiego albo Morza Żeglarzy, my - by przejąć ich bogate rzeczne doliny; a obie strony, by kontrolować przełęcze, kopalnie i doskonałych wojowników Vaspurakanu, zamieszkujących ziemie leżące pomiędzy naszymi.Powiedziałbym, że w ciągu stuleci auty w tej grze były równo rozdzielone.Skaurus, słuchając tego, żuł ciastko.Było znakomite; z orzechami i rodzynkami, obsypane z wierzchu cynamonem i doskonale pasowało do aromatycznego wina, jakie znajdowało się w dzbanie.Trybun starał się zapomnieć stęchłe pomyje, które pił przedtem w dzielnicy ruder Videssos.- Jednak czterdzieści lat temu - ciągnął Imperator - Yezda ze stepów Shaumkhiil splądrowali Mashiz, zawładnęli całym Makuranem i poprzez Vaspurakan uderzyli na Imperium.Zabijają dla samej radości zabijania, kradną to, co mogą unieść, i niszczą to wszystko, czego nie mogą zabrać.A ponieważ są koczownikami, z radością pustoszą wszystkie rolnicze ziemie, przez które przechodzą.Nasi rolnicy, którzy stanowią najliczniejszą grupę podatników Imperium, zostali wymordowani albo pozbawieni środków do życia i w konsekwencji w miastach zachodnich prowincji zapanował głód, ponieważ nie miał kto dostarczyć im żywności.- Co gorsza, Yezda czczą Skotosa - rzekł Balsamon.Kiedy Marek nic na to nie odpowiedział, patriarcha spojrzał na niego, unosząc krzaczastą siwą brew w wyrazie sardonicznego rozbawienia.- Myślisz może, że powiedziałbym tak pewnie o każdym, kto nie jest moim współwyznawcą? Musiałeś widzieć wystarczająco dużo naszych kapłanów, by wiedzieć, że większość z nich nie traktuje łagodnie niewiernych.Marek wzruszył ramionami, nie mając ochoty dać wiążącej odpowiedzi.Miał nieprzyjemne uczucie, że patriarcha gra z nim w jakąś grę i jeszcze bardziej przykrą pewność, że Balsamon jest o wiele zręczniejszym graczem.Patriarcha roześmiał się z jego wymijającej odpowiedzi.Śmiał się głośno i radośnie, zapraszając wszystkich, którzy go słyszeli, do udziału w dowcipie.- Mavrikios, toż to dworzanin, nie żołnierz!Wciąż z rozbawieniem w oczach, zwrócił się ponownie do Rzymianina.- Obawiam się, że nie jestem typowym kapłanem.Był czas, kiedy Makurańczycy oddawali cześć swym Czterem Prorokom, których imiona wyleciały im z głowy.Myślę, że ich wiara była zła, myślę, że była głupia, ale nie uważam, by skazywała ich na potępienie albo uniemożliwiała pertraktowanie z nimi.Jednak Yezda czczą swych bogów wypatroszonymi ofiarami wijącymi się na ich ołtarzach i przyzywają demony, by nasyciły się resztkami.Są nikczemnym ludem i muszą być zmiażdżeni.- Jeśli cokolwiek przekonało Marka o szczerości słów Balsamona, to był tym prawdziwy żal, jaki brzmiał w jego głosie.to, i wspomnienie chłodnego głosu Avshara, rzucającego zaklęcie, kiedy walczyli.- I ja ich zmiażdżę - podjął Mavrikios Gavras.Zrzucając z siebie opanowanie, uderzył prawą pięścią w lewą dłoń.- W ciągu dwóch pierwszych lat od chwili, kiedy objąłem tron, walczyłem z nimi i doprowadziłem do tego, że przywarowali przy naszych granicach.W zeszłym roku, z tych czy innych powodów - nie wdawał się w szczegóły, a jego twarz przybrała tak ponury wyraz, że Marek nie śmiał o nie zapytać - nie mogłem wyruszyć przeciwko nim.Ponieśliśmy tego skutki, w postaci najazdów, napadów i cierpień naszych ludzi.Tego roku, jeśli Phos zechce, będę mógł nająć dość wojsk zaciężnych, by zmiażdżyć Yezd raz na zawsze.Twoje przybycie tutaj odczytałem jako dobry omen, mój dumny przyjacielu z innego świata.Przerwał, czekając na odpowiedź Rzymianina.Skaurus przypomniał sobie swoje pierwsze wrażenie na widok tego człowieka; wrażenie, że najlepszym sposobem postępowania z nim jest mówić mu prawdę.- Myślę - powiedział, z uwagą dobierając słowa – że zamiast wydawać pieniądze na obce wojska, lepiej zrobiłbyś odtwarzając milicję wieśniaków, którą niegdyś miałeś.Imperator wytrzeszczył na niego oczy z otwartymi ustami.Rzuciwszy spojrzenie na Balsamona, Marek doznał satysfakcji widząc, że patriarchą również udało mu się wstrząsnąć.Natomiast księżniczka Alypia, która jak dotąd nie wtrącała się do rozmowy, spoglądała na trybuna taksująco, z wzrastającą aprobatą.Patriarcha odzyskał mowę przed swym monarchą.- Ciesz się, że masz tego człowieka po swojej stronie, Gavras.Dostrzega sedno rzeczy.Mavrikios wciąż potrząsał głową ze zdumieniem.Odezwał się nie do Skaurusa, lecz do Balsamona.- Kim on jest? Dwa dni w mieście? Trzy? Są ludzie, którzy mieszkają w pałacach dłużej niż on żyje i nie potrafią spojrzeć tak daleko.Powiedz mi, Marku Emiliuszu Skaurusie - trybun odczuł zadowolenie, choć nie zaskoczenie, że Gavras zna jego pełne nazwisko - w jaki sposób tak szybko dowiedziałeś się o naszych niedolach?Marek opowiedział o swoim spotkaniu z Phostisem Apokavkosem.Nie wspomniał nazwiska rolnika-żołnierza, nie powiedział też, co z nim zrobił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl