[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ilekroć trafiaÅ‚em, Meksykanie Å›miali siÄ™ i wesoÅ‚o pokrzykiwali, lecz milkli, kiedy pudÅ‚owaÅ‚em.Po kilku minutach rozgrzewki przekazaÅ‚em kij Miguelowi i zamieniliÅ›my siÄ™ miejscami.ZaczÄ…Å‚em od paru szybkich, co bynajmniej nie zbiÅ‚o go z tropu.UderzaÅ‚ ostro, puszczajÄ…c silne, pÅ‚askie szczury i wysokie Å›wiece, które Meksykanie albo wyÅ‚apywali, albo po prostu przepuszczali.WiÄ™kszość z nich znaÅ‚a siÄ™ na baseballu, ale dwóch rzucaÅ‚o pierwszy raz w życiu.Pozostali czterej usÅ‚yszeli krzyki i wyszli ze stodoÅ‚y.Kowboj byÅ‚ bez koszuli i miaÅ‚ podwiniÄ™te do kolan spodnie.ZdawaÅ‚o siÄ™, że jest o trzydzieÅ›ci centymetrów wyższy od swoich kolegów.Potem uderzaÅ‚ Luis.Nie byÅ‚ tak doÅ›wiadczonym graczem jak Miguel i bez trudu wyrolowaÅ‚em go paroma zmyÅ‚kami.Ku mojej radoÅ›ci zauważyÅ‚em, że spod drzewa obserwujÄ… nas Tally i Trot.NadszedÅ‚ też tata.Im dÅ‚użej graliÅ›my, tym bardziej byliÅ›my ożywieni, zwÅ‚aszÂcza Meksykanie.WesoÅ‚o krzyczeli i naÅ›miewali siÄ™ ze swoich bÅ‚Ä™dów.Jeden Bóg wie, co mówili o moich.- Zagrajmy mecz - zaproponowaÅ‚ tata.Nadeszli Bo i Dale; oni też byli bez koszul i na bosaka.Tata wdaÅ‚ siÄ™ w rozmowÄ™ z Miguelem i po krótkiej naradzie ustalili, że Meksykanie zagrajÄ… przeciwko reprezentacji stanu Arkansas i że Rico bÄ™dzie wyÅ‚apywaÅ‚ i dla nich, i dla nas.PobiegÅ‚em do domu, tym razem po starÄ… rÄ™kawicÄ™ taty i zaÂpasowÄ… piÅ‚kÄ™.Kiedy wróciÅ‚em, okazaÅ‚o siÄ™, że doÅ‚Ä…czyÅ‚ do nas Hank, który też chciaÅ‚ zagrać.MieliÅ›my być w tej samej drużynie, co nieszczególnie mnie ucieszyÅ‚o, ale oczywiÅ›cie nie mogÅ‚em siÄ™ temu sprzeciwić.Nie wiedziaÅ‚em też, co zrobimy z Trotem.No, a Tally byÅ‚a dziewczynÄ….Co za haÅ„ba: dziewczyna w druÂżynie.Ale Meksykanie i tak mieli przewagÄ™ liczebnÄ….Kolejna narada i postanowiono, że bÄ™dziemy atakować jako pierwsi.- Macie u siebie mikrusów - wyjaÅ›niÅ‚ z uÅ›miechem Miguel.Starymi deskami oznaczono kilka baz i tata ustaliÅ‚ z przeciwÂnikami zasady gry, które, jak na tak marne boisko, musiaÅ‚y być bardzo twórcze.Gotowi do obrony Meksykanie rozbiegli siÄ™ po polu wewnÄ™trznym.Ku memu zdziwieniu do gry przygotowywaÅ‚ siÄ™ również Kowboj.ByÅ‚ szczupÅ‚y, lecz dobrze zbudowany i kiedy rzucaÅ‚, graÅ‚y mu wszystkie mięśnie piersi i ramion, a skóra lÅ›niÅ‚a od potu.- Dobry jest - powiedziaÅ‚ cicho tata.Zamach miaÅ‚ silny i pÅ‚ynny, wyrzut niemal nonszalancki, mimo to piÅ‚ka Å›migaÅ‚a jak pocisk i raz po raz lÄ…dowaÅ‚a w rÄ™Âkawicy Rica.NarzucaÅ‚ coraz mocniej i mocniej.Tata pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Bardzo dobry - szepnÄ…Å‚.- MusiaÅ‚ dużo grać.KtoÅ› powiedziaÅ‚:- DziewczÄ™ta majÄ… pierwszeÅ„stwo.Tally podniosÅ‚a paÅ‚kÄ™.ByÅ‚a na bosaka, w obcisÅ‚ych, podÂwiniÄ™tych do kolan spodniach i w zwiÄ…zanej na brzuchu luźnej koszuli; widziaÅ‚em jej brzuch.PoczÄ…tkowo nie patrzyÅ‚a na Kowboja, za to on nie odrywaÅ‚ od niej oczu.ZrobiÅ‚ krok w stronÄ™ bazy domowej i rzuciÅ‚ wolnÄ… od doÅ‚u.Tally chybiÅ‚a, lecz uderzenie byÅ‚o caÅ‚kiem niezÅ‚e, przynajmniej jak na dziewczynÄ™.Na sekundÄ™ spotkali siÄ™ wzrokiem.On pocieraÅ‚ piÅ‚kÄ™, ona wymachiwaÅ‚a kijem, a Meksykanie gadali, brzÄ™czÄ…c jak szaÂraÅ„cza.Drugi narzut byÅ‚ jeszcze wolniejszy i Tally trafiÅ‚a.PiÅ‚ka potoczyÅ‚a siÄ™ do Pepe, który czuwaÅ‚ przy trzeciej bazie, i mieÂliÅ›my już pierwszego biegacza.- Twoja kolej, Luke - powiedziaÅ‚ tata.WyszedÅ‚em na boisko z minÄ… Stana Musiala, w nadziei, że Kowboj mnie nie zabije.Skoro potraktowaÅ‚ ulgowo Tally, myÅ›laÅ‚em, na pewno potraktuje tak i mnie.ZajÄ…Å‚em miejsce i wsÅ‚uchaÅ‚em siÄ™ w ryk tysiÄ™cy kibiców skandujÄ…cych moje imiÄ™.Nabity stadion, gÅ‚os Harry’ego Caraya wrzeszczÄ…cego do mikrofonu - spojrzaÅ‚em na stojÄ…cego dziewięć metrów dalej Kowboja i serce mi zamarÅ‚o.Bo Kowboj siÄ™ nie uÅ›mieÂchaÅ‚, wprost przeciwnie.TrzymaÅ‚ piÅ‚kÄ™ obiema rÄ™kami i wyÂglÄ…daÅ‚ tak, jakby miaÅ‚ ochotÄ™ odstrzelić mi gÅ‚owÄ™.Co zrobiÅ‚by teraz Stan Musial? WziÄ…Å‚by zamach, idioto!Pierwszy narzut: wolna od doÅ‚u.OdetchnÄ…Å‚em.PiÅ‚ka byÅ‚a za wysoka, wiÄ™c nawet nie uderzyÅ‚em; chór Meksykanów odpowiedÂnio to skomentowaÅ‚.Drugi narzut: piÅ‚ka na tors.WziÄ…Å‚em potężny zamach, chcÄ…c posÅ‚ać jÄ… za mur stadionu, na sto piÄ…ty metr.ZamknÄ…Å‚em oczy i uderzyÅ‚em ze wszystkich siÅ‚: dla trzydziestu tysiÄ™cy szczęśliwców na trybunach Sportsman’s Park.I dla Tally.- Strajk! - krzyknÄ…Å‚ tata; zrobiÅ‚ to chyba odrobinÄ™ za gÅ‚oÅ›Âno.- Luke, chcesz jÄ… rozwalić czy co?No jasne, że chciaÅ‚em.SpróbowaÅ‚em to zrobić w drugim narzucie i kiedy Rico podaÅ‚ mi piÅ‚kÄ™, z przerażeniem spoÂstrzegÅ‚em, że grozi mi wyautowanie.Wyautowanie: rzecz nie do pomyÅ›lenia.Tally trafiÅ‚a.StaÅ‚a na pierwszej bazie, czekajÄ…c, aż też trafiÄ™ i bÄ™dzie mogÅ‚a przeskoczyć na drugÄ….GraliÅ›my na moim podwórku, mojÄ… piÅ‚kÄ… i moim kijem.Wszyscy patrzyli tylko na mnie.OdwróciÅ‚em siÄ™ i coraz bardziej przerażony zrobiÅ‚em kilka kroków przed siebie.PaÅ‚ka staÅ‚a siÄ™ nagle dużo cięższa.Serce waliÅ‚o mi jak mÅ‚otem, zaschÅ‚o mi w ustach.SpojrzaÅ‚em na tatÄ™, szukajÄ…c u niego ratunku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]