[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obudziłem się.Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem.Nie rozumiałem, dlaczego znalazłem się na suchym lądzie i wdycham powietrze, a nie wodę.Usiadłem, zlany lodowatym potem.Na zewnątrz wstał chłodny, blady poranek, krowy spokojnie przeżuwały, pasąc się na kamienistych zboczach wokół farmy.Poszedłem do salonu, gdzie na kominku wesoło trzaskał ogień.Stojąc nago na środku pokoju, wypiłem dużą whisky.Kaszląc wróciłem do sypialni, ale już mnie nie ciągnęło do łóżka.Byłem nadal bardzo zmęczony, lecz pomięte prześcieradła za bardzo przypominały powierzchnię wrogiego oceanu.Zadzwoniłem do Rhety w laboratorium.Dan poszedł do domu trochę się przespać, ale ona nadal pracowała nad próbkami.Zdziwiła się, że już nie śpię.- Sam bardzo źle sypiam - wyjaśniłem.- Może byś się poważnie zastanowiła, czy nie wpaść do mnie, by czuwać nad moim wypoczynkiem? Oczywiście wyłącznie ze względu na dobro społeczeństwa.Cichutko zachichotała.Na pewno była osobą zdecydowaną i niezależną, miała też iloraz inteligencji znacznie wyższy, niż ja i Shelley razem wzięci, ale nie ignorowała dwuznacznych aluzji.Zawsze lubiłem tę cechę u dziewczyn.Zwłaszcza jeśli trzymały mnie za słowo.Ale oczywiście to nie było w stylu Rhety.Miała zbyt wiele pracy, ratując świat od prehistorycznych ludzi-krabów.- Dan jest naprawdę zmartwiony tym, co się dzieje - powiedziała.- Uważa, że to może być jakaś choroba, która w ukryciu przetrwała setki lat.Kiedy w Londynie odkopano stary cmentarz z okresu zarazy szalejącej trzysta lat wcześniej, zachorowało dwóch robotników.- I on naprawdę w to wierzy?- Nic nie wie na pewno.Musimy jeszcze zrobić myszy kilka testów, ale z całą pewnością maleństwo jest bardzo chore.- Czy kiedykolwiek słyszano o takiej chorobie? - Przetarłem oczy.- Właśnie sprawdzam, ale trudno powiedzieć coś pewnego.Chociaż znalazłam parę ciekawych rzeczy.- Co na przykład?Zaszeleściły kartki przewracane w notesie.- Dziś rano zadzwoniłam do znajomego paleontologa.Powiedział, że podczas wyprawy Curriego w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym czwartym do Central Rift Valley w Afryce odkryto siedem czy osiem skamielin.Dwie z nich, choć były to skamieliny ssaków, coś w rodzaju jeleni, miały czaszkę i klatkę piersiową skorupiaków.Wysnuto hipotezę, że stopniowo zmieniały budowę z endo na ektomorficzną.Lub odwrotnie, rzecz jasna.- I czego to dowodzi?- Niczego.W Instytucie Wendella przez jakiś czas tylko o tym szeptano, w końcu sprawę odłożyli na półkę, uznając znaleziska za oszustwo lub dziw natury bez związku z prawdziwą nauką.Prawda jest taka, że nie potrafili tego odkrycia pogodzić z ogólnie przyjętą teorią o rozwoju ssaków, więc chętnie je zlekceważyli i czym prędzej o nim zapomnieli.-.To już wszystko? - zapytałem popijając whisky.- Jeszcze jedno - odparła Rheta.- W Indiach w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym w Katace wybuchła epidemia trądu, tylko że angielski lekarz nazwiskiem Austin, który leczył większość przypadków, napisał długi raport, w którym twierdził, że z całą pewnością to nie był trąd.Jego zdaniem zachodził tam proces kostnienia.Próbował wykryć przyczyny i w końcu uznał, że spowodowała to woda z miejscowych studni.Tamtego roku padały bardzo obfite deszcze monsunowe i rzeki wylały do rowów nawadniających oraz płytko wykopanych studzien.- Czy opisał dokładniej te przykłady kostnienia? - zapytałem.- Jak to wyglądało?- Zrobił coś lepszego.Uzupełnił raport bardzo interesującym aneksem, pięknie napisanym i opatrzonym licznymi rysunkami.- Narysował to?- Oczywiście.Niestety praca zaginęła jakieś dwadzieścia lat temu.Została wypożyczona z Biblioteki Uniwersytetu Harwardzkiego i nigdy jej nie oddano.Sięgnąłem po cygaro i zapaliłem.- Fatalnie.Bardzo chciałbym zobaczyć te rysunki choćby tylko po to, by się przekonać, że Oliver Bodine zapadł na coś innego.- Tak, ja też.Ale udało mi się coś w tej sprawie zrobić.Zadzwoniłam do mojego dawnego profesora.Mieszka teraz w Miami, jest na emeryturze, ale pamięta, że podczas studiów przeglądał raport Austina.Jego zdaniem Anglik zupełnie oszalał, więc profesor nie przywiązywał do tych zapisków szczególnej wagi, ale świetnie zapamiętał jeden fragment.- Jaki?- Opis przypadku chorego, którego Austin odwiedził w wiosce nad rzeką Mahanadi we wrześniu tysiąc dziewięćset dwudziestego piątego.Lekarz przemierzył pięćdziesiąt mil w strugach deszczu i przez błota, nim odnalazł wioskę, i gdy tam dotarł, był śmiertelnie zmęczony.Sam przyznaje, że jego uwagi mogą być chaotyczne.Zaprowadzono go do samotnej lepianki za wioską i stara kobieta wpuściła go do środka.Wewnątrz panowały niemal całkowite ciemności, bo okna były zasłonięte, a w otworze wejściowym wisiał koc.Ktoś leżał na łóżku, ale kobieta pozwoliła Austinowi zbliżyć się do posłania tylko na odległość sześciu stóp, nie zdołał więc zbadać chorego.Opisał później, że zobaczył ciężką, pokrytą pancerzem głowę i ramię o dziwnie obłym kształcie, które lśniło niczym wyglansowana skóra.Twierdził także, że chory mówił zachrypłym głosem i można go było zrozumieć z wielkim trudem.- Co dalej? - zapytałem.Bardzo mnie zaniepokoił opis chorego, który przypominał skorupiaka.Wystarczyło, bym przymknął oczy, a widziałem pokryte łuską ciało Olivera oraz dziwacznie owłosiony pancerz w wannie.- Niewiele więcej - odparła Rheta.- Poza tym, że Austina aż mdliło od smrodu rozkładającej się ryby, który był tak intensywny, że prawie i ja go poczułam.- Właśnie - rzuciłem cicho.- Właśnie tak określiła Alison Bodine zapach wody z ich studni, kiedy brałem próbki, i to samo zauważył policjant.A teraz i ja to czuję.Mocny, zagłuszający wszystko zapach ryby.- Zgadza się - powiedziała Rheta.- I sądzę, że istnieje jakiś związek między oboma przypadkami.Ale nie wolno wysuwać zbyt daleko idących wniosków.Fakt, że Austin poczuł rybi zapach w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym, a Alison Bodine wczoraj, nie daje podstaw do uznania tego za naukowo udowodnione powiązanie.Wiele innych rzeczy wydziela nieprzyjemną rybią woń.Czy kiedykolwiek wąchałeś przegrzaną wtyczkę?- Tylko że na pewno nie było przegrzanych wtyczek w domu Bodine'ów.I nie przypuszczam, by pacjent Austina nad brzegiem rzeki Mahanadi dysponował czymś takim.Chyba że mu się przepalił bezpiecznik w lokówce elektrycznej.Rheta się nie roześmiała, tylko rzekła poważnie:- Łatwo dojść do pochopnych wniosków, ale nam nie wolno tego zrobić.W tak poważnej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na błędy.Zanim odkryjemy, co się stało, musimy przeprowadzić dziesiątki testów.- A co z rysunkami Austina? Czy twój profesor pamięta, co na nich było?- Szkice dłoni i stawów.Bardzo dokładne i wierne, ale nie wryły mu się w pamięć.- Jaka szkoda, że ten raport zniknął.- Tak.Nawet zadzwoniłam do biblioteki i poprosiłam, żeby sprawdzili, kto go wziął.Ale ich adnotacje nie sięgają tak daleko w przeszłość.Skreślili pozycję z katalogu jako zgubę.- Chyba na razie nic więcej nie ustalimy, trzeba czekać na wyniki sekcji zwłok i sprawdzić, co jest w studni.- Dopiłem kawy.- Może byśmy poszli na lunch?- Nie będziesz już spał?- Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]