[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mają dziesięć do dwunastu wspólnych między sobążon, a przede wszystkim bracia z braćmi i ojcowie z synami; ale jeżeli zrodzą się znich dzieci, to przypisywane są temu z nich, kto był pierwszym mężem.15.Nieprzyjacielscy jezdzcy i wojownicy na wozach bojowych nawiązalizażartą walkę z naszymi jezdzcami podczas marszu, jednak nasi wszędziezdobywali przewagę, tak że wyparli ich w lasy i na wzgórza; ale gdy po zabiciuwielu nieprzyjaciół ze zbytnim zapałem puścili się w pogoń za nimi, straciliniektórych ze swoich.Tymczasem nieprzyjaciele po jakimś czasie, kiedy nasiniczego się nie spodziewali i byli zajęci obwarowywaniem obozu, nagle z lasówwypadli i uderzywszy na tych, którzy stali przed obozem na warcie, wszczęlizawziętą walkę.Cezar rzucił na pomoc dwie kohorty, i to pierwsze z obydwulegionów, i gdy ustawiły się one w szyku bojowym w nieznacznej od siebieodległości, nieprzyjaciele bardzo zuchwale wdarli się w sam środek naszych,przerażonych nowym dla nich rodzajem walki, i wycofali się bez strat.W tym dniupoległ trybun wojskowy Kwintus La beriusz Durus.Nieprzyjaciele zostali odparcipo wysłaniu dalszych kohort na pomoc.16.W związku z tym całym sposobem walki, jaka rozgrywała się na oczachwszystkich i przed obozem, udało się pojąć, że nasza piechota ze względu naciężkie uzbrojenie była mniej sprawna przy tego rodzaju nieprzyjacielu, ponieważwycofującego się nie mogła ścigać ani też nie odważała się wychodzić z szyku,jezdzcy zaś z wielkim ryzykiem podejmowali walkę, gdyż nieprzyjaciel także zrozmysłem często wycofywał się i gdy udało mu się odciągnąć naszych nieco odlegionów, zeskakiwał z wozów i spieszony rozpoczynał nierówną dla naszychwalkę.Ten sposób walki jednakowo był niebezpieczny dla jezdzców, zarówno gdysię wycofywali, jak też gdy byli w pościgu.W dodatku nieprzyjaciele nie walczyliw zwartych szeregach, lecz w rozprószeniu i w znacznych od siebie odstępach, arezerwy mieli tak rozstawione, że jedni drugich na zmianę zastępowali i na miejscezmęczonych przychodzili wypoczęci ze świeżymi siłami.17.Następnego dnia nieprzyjaciele zajęli stanowiska na wzgórzach z dala odnaszego obozu, pokazywali się tylko w małych grupkach i atakowali naszychjezdzców z mniejszym niż poprzedniego dnia zapałem.Ale w południe, gdy dlazdobycia paszy Cezar posłał trzy legiony i wszystką konnicę pod wodzą legataGajusza Treboniusza, Brytowie nagle z wszystkich stron rzucili się na furażerów izbliżyli się aż do oddziałów i legionów.Nasi w gwałtownym uderzeniu ich odparlii nie zaprzestawali pościgu tak długo, aż nasi jezdzcy, ufni w pomoc, ponieważwidzieli postępujące za sobą legiony, pognali nieprzyjaciół przed sobą w bezładzie,wybiwszy ich wtedy wielką liczbę, i nie dawali im możności ani zebrać się razem,ani zatrzymać, ani zeskoczyć z wozów bojowych.Po tej ucieczce rozpierzchły sięniezwłocznie ich oddziały posiłkowe, które zewsząd nadciągnęły i do tej porynieprzyjaciel nigdy nie walczył przeciw nam pełnymi siłami.18.Po rozpoznaniu zamierzeń nieprzyjaciela Cezar poprowadził wojsko nadrzekę Tamizę do kraju Kasywe launa; rzekę tę można przekroczyć w bród, i to ztrudem, w jednym tylko miejscu.Gdy tam dotarł, zauważył, że na drugim brzegurzeki stoją w szyku bojowym wielkie siły nieprzyjacielskie.Brzeg zaś byłumocniony przy pomocy wbitych przed nim ostro zakończonych pali i tego samegorodzaju pale były wbite pod wodą i ukryte w rzece.Gdy Cezar dowiedział się o tymod jeńców i zbiegów, wysłał przodem konnicę, a legionom kazał niezwłocznieruszyć za nią.Ale nasi żołnierze, choć im tylko głowy wystawały z wody, z takąposzli szybkością i brawurą, że nieprzyjaciele nie mogli oprzeć się natarciulegionów i konnicy, opuścili brzeg i rzucili się do ucieczki.19
[ Pobierz całość w formacie PDF ]