[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZerÂwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi, otworzyÅ‚ gwaÅ‚townie drzwi i wyceÂlowaÅ‚.UsÅ‚yszaÅ‚am pisk opon i zobaczyÅ‚am, jak Vinnie zatrzaÂskuje drzwi.- Cholera, gówno, w mordÄ™, kurwa! - rzuciÅ‚ tylko, krÄ™ÂcÄ…c siÄ™ po przedpokoju.- Nie mogÄ™ uwierzyć, że zwiaÅ‚! MinÄ…Å‚ mnie, jak Å‚adowaÅ‚em spluwÄ™.Kurwa, kurwa, kurwa!RzucaÅ‚ kurwami z takÄ… zawziÄ™toÅ›ciÄ…, że o maÅ‚o nie pÄ™kÅ‚a mu tÄ™tnica na skroni.Po chwili zapaliÅ‚ Å›wiatÅ‚o i zaczÄ™liÅ›my siÄ™ rozglÄ…dać.Lampy byÅ‚y stÅ‚uczone, Å›ciany i sufit podziurawione, obicia porozrywane kulami.- Ja pieprzÄ™! - rzuciÅ‚ z podziwem Vinnie.- WyglÄ…da jak strefa dziaÅ‚aÅ„ wojennych.W dali zawyÅ‚y syreny.Policja.- Zmywam siÄ™ stÄ…d - oÅ›wiadczyÅ‚ Vinnie.- Nie wiem, czy to dobry pomysÅ‚ uciekać przed policjÄ….- Nie uciekam przed policjÄ… - wyjaÅ›niÅ‚ Vinnie, skaczÄ…c w stronÄ™ tylnego wyjÅ›cia.- Uciekam przed Pinwheelem SobÄ….MyÅ›lÄ™, że najlepiej nie mówić nikomu o naszej wizycie.SÅ‚uszna uwaga.PrzemknÄ™liÅ›my przez najciemniejszÄ… część podwórza, a potem przez posesjÄ™ za domem Soby.Na gankach zapalaÅ‚y siÄ™ Å›wiatÅ‚a, szczekaÅ‚y psy.BiegliÅ›my miÄ™dzy krzeÂwami, dyszÄ…c ciężko.Kiedy od samochodu dzieliÅ‚o nas tylko jedno podwórze, wynurzyliÅ›my siÄ™ z cienia i spacerÂkiem pokonaliÅ›my resztÄ™ drogi.CaÅ‚e zamieszanie skupiÅ‚o siÄ™ przed domem Soby.- Dlatego nie należy nigdy parkować przed domem delikwenta - skomentowaÅ‚ Vinnie.Godne zapamiÄ™tania.WsiedliÅ›my do wozu, Vinnie bez poÅ›piechu przekrÄ™ciÅ‚ kluczyk w stacyjce, po czym odjechaliÅ›my jak dwoje szaÂnowanych i odpowiedzialnych obywateli.DotarliÅ›my do skrzyżowania i Vinnie spojrzaÅ‚ w dół.- Jezu, stanÄ…Å‚ mi - powiedziaÅ‚.SpomiÄ™dzy zasÅ‚on w mojej sypialni wyglÄ…daÅ‚o sÅ‚oÅ„ce, a ja zastanawiaÅ‚am siÄ™ wÅ‚aÅ›nie, czy nie wstać z łóżka, kiedy ktoÅ› zapukaÅ‚ do drzwi.SzukaÅ‚am ubrania przez jakÄ…Å› minutÄ™ i w tym czasie pukanie zmieniÅ‚o siÄ™ we wrzask.- Hej, Steph, jesteÅ› tam? Tu Księżyc i Dougie.OtworzyÅ‚am im drzwi, a oni od razu zaczÄ™li mi przypoÂminać Boba, szczęśliwego i peÅ‚nego radosnej energii.- PrzynieÅ›liÅ›my ci pÄ…czki - poinformowaÅ‚ Dougie, wrÄ™czajÄ…c mi dużą biaÅ‚Ä… torbÄ™.- I mamy ci coÅ› do powieÂdzenia.- Tak - potwierdziÅ‚ Księżyc.- Poczekaj tylko, aż usÅ‚yÂszysz.To niesamowite.GadaliÅ›my o tym z Dougiem.I wykombinowaliÅ›my, co siÄ™ staÅ‚o z sercem.PostawiÅ‚am torbÄ™ z pÄ…czkami na szafce i wszyscy siÄ™ poczÄ™stowaliÅ›my.- To byÅ‚ pies - wyjaÅ›niÅ‚ Księżyc.- Pies pani Belski, Spotty, zjadÅ‚ serce Louiego D.ZastygÅ‚am z pÄ…czkiem w dÅ‚oni.- Rozumiesz, DeChooch dogadaÅ‚ siÄ™ z Dougsterem, który miaÅ‚ zawieźć serce do Richmond - mówiÅ‚ dalej Księ¿yc.- Ale DeChooch nie powiedziaÅ‚ Dougsterowi nic prócz tego, że pojemnik trzeba dostarczyć do pani D.No wiÄ™c Dougster postawiÅ‚ pojemnik na przednim siedzeniu Batmobila, bo chciaÅ‚ wyruszyć z samego rana.Problem w tym, że Huey i ja potrzebowaliÅ›my wozu na wieczór, a że ten ma tylko dwa fotele, postawiÅ‚em pojemnik na tylnym ganku.Dougie uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ od ucha do ucha.- To kapitalne - powiedziaÅ‚ tylko.- Tak czy owak, odstawiliÅ›my wóz nad ranem, bo Huey musiaÅ‚ iść do roboty.PodrzuciÅ‚em go, a potem zaparkowaÅ‚em na podwórzu Dougiego i wÅ‚aÅ›nie wtedy zobaczyÅ‚em, że pojemnik jest przewrócony, a Spotty coÅ› zżera.Niewiele siÄ™ nad tym zastanawiaÅ‚em, bo Spotty zawsze grzebie w Å›mietniku.No wiÄ™c wsadziÅ‚em pojemnik z powrotem do wozu i poszedÅ‚em do domu pooglÄ…dać sobie telewizjÄ™.Fajny film leciaÅ‚.- A ja zawiozÅ‚em pusty pojemnik do Richmond - dokoÅ„czyÅ‚ Dougie.- Spotty zżarÅ‚ serce Louiego D.- powtórzyÅ‚am.- WÅ‚aÅ›nie - zauważyÅ‚ Księżyc, który skoÅ„czyÅ‚ pÄ…czka i otarÅ‚ dÅ‚onie o koszulÄ™.- No, musimy lecieć.Mamy robotÄ™.- DziÄ™ki za pÄ…czki.- Å»aden problem.StaÅ‚am potem przez dziesięć minut w kuchni, próbujÄ…c przetrawić tÄ™ nowÄ… informacjÄ™ i zastanawiajÄ…c siÄ™, jakie ma ona znaczenie w wielkim porzÄ…dku wszechrzeczy.Czy to wÅ‚aÅ›nie siÄ™ dzieje, kiedy twój los dobiega koÅ„ca? Pies zżera ci serce? Nie mogÅ‚am dojść do żadnych konkluzji, wiÄ™c postanowiÅ‚am wziąć prysznic i sprawdzić, czy to pomoże.Zamknęłam drzwi i powlokÅ‚am siÄ™ do Å‚azienki.ZdoÅ‚aÂÅ‚am jednak dotrzeć tylko do salonu, kiedy znów zapukaÂno, a zanim zdążyÅ‚am otworzyć, drzwi rozwarÅ‚y siÄ™ z imÂpetem, który wyrwaÅ‚ Å‚aÅ„cuch.RozlegÅ‚o siÄ™ przekleÅ„stwo -z ust Morellego, jak poznaÅ‚am.- DzieÅ„ dobry - powiedziaÅ‚am, patrzÄ…c na Å‚aÅ„cuch, który koÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ bezużytecznie.- Nie jest w żadnym wypadku dobry - oÅ›wiadczyÅ‚ Morelli.Oczy miaÅ‚ pociemniaÅ‚e i zmrużone, usta zaciÅ›niÄ™te.- To nie ty pojechaÅ‚aÅ› zeszÅ‚ej nocy do domu Soby, prawda?- Nie - odparÅ‚am, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]