[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Książę Roztocki.Ambasador włoski.Minister Jaszuński.Panie we wspaniałychtoaletach, panowie w lśniących mundurach lub we frakach.Zapach perfum, kwiatów,benzyny.Kościół był pełen po brzegi, a auta wciąż nadjeżdżały.Właśnie zajechała wspaniałalimuzyna i wysiadł z niej prezes NikodemDyzma.- Pan młody, patrzcie, patrzcie, prezes Dyzma.Znali go dobrze z licznych podobizn wdziennikach.Gdzieś w dalszych szeregach ktoś krzyknął:- Niech żyje prezes Dyzma!- Niech żyje, niech żyje! - krzyknął tłum.Wszystkie kapelusze zawachlowały nadgłowami.- Niech żyje! Niech żyje!Nikodem zatrzymał się na stopniach i kłaniał się cylindrem na wszystkie strony.Na jego poważnym obliczu zjawił się dobrotliwy uśmiech.Tłum ryczał w entuzjazmie,gdy właśnie zajechała kareta Niny.Patrząc na scenę owacji dla narzeczonego omal nierozpłakała się ze wzruszenia.- Widzisz - mówiła jej do ucha pani Przełęska - że i Polacy umieją ocenić zasługi swychwielkich ludzi.Nikodem zszedł do nich i wśród nieustających okrzyków wprowadził Ninę do kościoła.Zagrzmiały organy.Dawno nie widziano tak wspaniałego ślubu.Po skończonej ceremonii wychodzących państwa młodych powitano nowymi wiwatami,po czym ci odjechali karetą na tradycyjny spacer po Alejach.Tymczasem niekończący się sznur pojazdów przewiózł gości do Hotelu Europejskiego,gdzie przygotowano ucztę weselną na dwieście czterdzieści osób.Przed hotelem również oczekiwał nadjeżdżających tłum ciekawych.I tu prezesa Dyzmę powitały okrzyki:- Niech żyje!Nikodem był rozpromieniony, Nina jaśniała uśmiechem.Przyjmowali życzenia odniekończącego się korowodu gości.Przy obiedzie toastom również nie było końca.Odczytywanie depesz gratulacyjnych zajęło bitą godzinę czasu, tak że bal rozpoczął się179dopiero o jedenastej.Pan młody tańczył do upadłego, i to z takim szykiem, że goście, nieznający jego sukcesów łyskowskich, dzielili się spostrzeżeniami w rodzaju:- Kto by przypuścił, że prezes Dyzma ma takie poczucie komizmu! Albo:- Podochocił sobie młody małżonek i bawi się tańcem.- Ba, dlaczego nie ma się bawić? %7łona jak cacko, a Koborowo to ponoć magnacka fortuna.Był już jasny ranek, gdy mający nad wszystkim pieczę Krzepicki dał hasło do zakończeniabalu.O ósmej dwadzieścia odchodzi pociąg, którym młoda para udawała się do Koborowa.Większość towarzystwa odprowadzała ją na dworzec kolejowy.Salonowy wagon,użyczony przez ministra komunikacji, był dosłownie zapchany kwiatami.Ostatnie życzenia,pożegnania, gwizdek lokomotywy i pociąg ruszył.Nina i Nikodem kłaniali się, stojąc w otwartych oknach, z oddalającego się peronupowiewało ku nim mnóstwo chusteczek i kapeluszy, aż pociąg nabrał pędu i peron znikł wszarej mgle miasta.Nina zarzuciła mężowi ręce na szyję.- Boże! Jaka ja jestem szczęśliwa? Niku, powiedz, czym ja na to szczęście, czym na ciebiezasłużyłam?- Czym?.hm.czym zasłużyłaś?.- Tak, Niku, czym zasłużyłam, że ty, wielki, mądry, uwielbiany, że ty jesteś moim mężem?Czym?.Dyzma zastanowił się i podrapał się w podbródek.Absolutnie nie mógł znalezćodpowiedzi i to go poirytowało.- Eeee tam - burknął - nie masz większego zmartwienia?!.Zwarli się w pocałunku.Drogę od stacji aż do pałacu wysypano gęsto tatarakiem, po bokach ustawiono dwaszpalery zielonych brzózek.Sam budynek stacyjny przystrojono zielonymi wieńcami, peronzatłoczyli robotnicy i oficjaliści koborowscy oraz liczni ciekawscy z całej okolicy.Wielu znich wczoraj słyszało przez radio Veni Creator , śpiewany przez znakomitych solistów, lchóry i organy, i wiwaty na cześć pana młodego.Toteż zainteresowanie było ogromne.Gdy w oddali ukazał się pociąg, gwar rozmów ucichł jak nożem uciął, natomiast orkiestraamatorska huknęła marszem i zapanował nastrój uroczysty.Na przód peronu wystąpili główniejsi oficjaliści i córeczka kierownika młyna parowego wbiałej sukience z bukietem polnych kwiatów.Niestety, wagon salonowy, wskutek nieuwagi maszynisty, zatrzymał się znacznie pozaśrodkiem peronu, między magazynem zbożowym a kioskiem dla pań i panów.Cała elitamusiała tedy wraz z dziewczynką przegalopować się, by zdążyć na czas wysiadania państwamłodych.Nadbiegli w sam raz i dziewczynka wręczyła Ninie kwiaty.Miała zadeklamowaćwierszyk, lecz dostała tremy i mimo podpowiadaj ani rusz ust nie mogła otworzyć.Ninawycałowała małą, podczas gdy Dyzma przyjmował życzenia, stojąc na stopniu wagonu.Na zakończenie uznał za stosowne przemówić:- Dziękujemy wam bardzo.I ja, i moja żona postaramy się, żeby nikt z was nigdy nieżałował lego, że tak serdecznie nas witał.Na razie dla uczczenia dnia naszego ślubu każęwszystkim bez wyjątku pracownikom wypłacić gratyfikację.Niech tam mnie kosztuje.Huragan wiwatów był odpowiedzią na jego słowa, orkiestra rżnęła tusz.Pasażerowie zsąsiednich wagonów przyglądali się z zaciekawieniem tej scenie, a niektórzy, podnieceninastrojem, pokrzykiwali również.Zwłaszcza zwracał uwagę chudy %7łydek, z okna wagonutrzeciej klasy, który, Bóg wie dlaczego, darł się na całe gardło:- Wiwajt, wiwajt!Na progu pałacu ekonom i ochmistrzyni w otoczeniu całej służby witali państwa młodychchlebem i solą.Nikodem położył na tacy dwie pięćsetki i powiedział:- Do podziału.W pałacu już Krzepicki przeprowadził zasadnicze zmiany:180Na górze w dawnym apartamencie Niny urządzono gościnne pokoje, zaś jej sypialnięprzeniesiono do pokoju sąsiadującego bezpośrednio z sypialnią Nikodema i po obu stronachumieszczono dwie łazienki.Całe lewe skrzydło przemeblowano na mieszkania dla %7łorża.Pawilon zaś w parku miał zająć Krzepicki.Po balu i podróży państwo młodzi czuli się zmęczeni i poszli spać stosunkowo wcześnie.Jeszcze wieczorem ułożyli sobie, że jutro razem pójdą do pawilonu, by rozmówić się z%7łorżem i zaproponować mu translokację do pałacu.Dyzma jednak myślał nad tym długo przed zaśnięciem i doszedł do wniosku, że wizyta uPonimirskiego wraz z Niną może być niepożądaną ze względu na nieobliczalnośćPonimirskiego.A nuż wścieknie się i zacznie sypać!Dlatego kazał się obudzić o ósmej.Nie zawiódł się.Zajrzawszy do sypialni żony przekonał się, że jeszcze śpi.Zresztą nigdynie wstawała wcześnie.Nikodem ubrał się prędko, zapowiedział służbie, że będzie jadł śniadanie, gdy się paniobudzi, i poszedł do parku.Z góry ułożył sobie plan rozmowy z %7łorżem.Jednakże zbliżając się do pawilonu uczuł, żetraci pewność siebie.Ponimirski był jedynym człowiekiem, przed którym miał rodzaj obawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]