[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skorzystamy z waszej uprzejmej oferty - powiedział jowialnie kapitan Floty.- Jak na każdym statku, gdzie obowiązują ograniczenia przestrzeni, nasz sektor zieleni zawiera tylko to, co niezbędne dla zdrowia organizmu i nic ponadto.- Kapitanie Aelock, jesteśmy wam winni znacznie więcej, niż tylko bukiet warzyw.Jestem pewna, że gdy kapitan Wynline wróci z waszymi ludźmi z wraku, powie to samo.Na pewno osobiście pomoże wam ogołocić go ze sprzętu.Tego, co czuje wiedząc, w jaki sposób zostaliśmy porzuceni, nie można nazwać, rozżaleniem.A, Lunzie! Lepiej się już czujesz? - Sharu uśmiechnęła się na widok wchodzących Lunzie i Teę i zapraszała ich gestem, by usiedli obok niej.- Tak, czuję się dobrze.- Zdaje się, że zawdzięczamy nasze ocalenie sile perswazji chorążego Janosa, zgadza się?- Częściowo - potwierdził skromnie Tee.- Właściwie wszyscy powinniśmy podziękować komandorowi Coromellowi.a- Bardzo dziękuję.Odłożyliśmy dla was parę rzeczy ze statku.Lunzie, będziesz zadowolona z biżuterii lady Cholder? Wiem, że to skromna zapłata za dziesięć straconych lat, ale, należy do ciebie.Myślę, że jest warta grubo ponad pół miliona kredytów,- Dziękuję, Sharu, to więcej niż hojność.Czy jestem ostatnią, która się przebudziła?- Nie, ojciec komandora i jego adiutant są ostatni - odpowiedział Aelock.- Poprosiłem, by się do nas przyłączyły gdy nie będą już zajęci w Centrum Łączności.- Powinniście skonsultować się ze mną - powiedziała Lunzie szorstko.- Serce admirała nie jest w najlepszym stanietf- Tak, mówił nam to jego syn - powiedział Aelock przepraszająco.- Poza tym akta staruszka są w banku inforf macyjnym Floty,- A, więc tu pani jest - zagrzmiał Coromell senior wkraczając do pokoju w towarzystwie swojego adiutanta.- Jeżeli będzie coś, co mógłbym dla pani zrobić ja albo któryś z moich potomków, proszę uważać to za święte zobowiązanie.Kapitanie, ta młoda dama ocaliła mi życie.Właśnie opowiem działem to synowi.- Lunzie oblała się rumieńcem.Admirat uśmiechnął się do niej i mówił dalej.- Jest bardzo wdzięczny, ale na pewno mniej niż ja.Najpierw długo wymyślał swojemu staremu za brawurę, a potem przyznał, że zrobiłby tak samo.Mam się z nim spotkać na Tau Ceti.Jeśli ktoś będzie narzekała że kanał transmisyjny był tak długo zajęty, biorę za to całą odpowiedzialność.- Zachowam w tej sprawie dyskrecję, admirale, ale dziękuję panu - powiedział Aelock z wyrozumiałością.- Trzeba się teraz zastanowić, co z wami począć, skoro Destiny Lines umyły w tej sprawie ręce.Przynajmniej na razie.Proponowałbym wytocznie im procesu przed sądem FIWP za karygodne porzucenie statku w przestrzeni.- Za pańskim pozwoleniem- spytała Sharu - czy mogę połączyć się z ich głównym biurem? Skoro udało mi się przeżyć mimo ich wysiłków, może teraz będę mogła odegrać rolę wyrzutu sumienia i zmusić ich do zapłacenia za akcję ratowniczą i koszty podróży z miejsca, w którym nas pan wysadzi.Aelock pokiwał głową.- Oczywiście.- Ach, pani doktor, jest dla pani wiadomość na łączach FTL - powiedział jej admirał, gdy skończyło się spotkanie.- Pewnie wolałaby pani odebrać ją osobiście.- Był to najłagodniejszy ton, jaki kiedykolwiek u niego słyszała.- Dziękuję, admirale.- Lunzie była zbita stropu jego nadzwyczajną delikatnością.Admirał odmaszerował korytarzem w towarzystwie kapitana Aelocka, Dona i innych oficerów.- Chodź - powiedział Tee - łatwo tam trafić.Musisz nauczyć się tu poruszać.- Stali przed salą zebrań, na korytarzu szerokości dwóch i pół metra.- To jest główna oś statku.Biegnie od mostka prosto do maszynowni.Uznano, że nierozsądnie jest mieć ją tuż za mostkiem - dodał żartobliwie Tee.- Ewentualna eksplozja zmiotłaby wszystkie urządzenia sterownicze.- Z taką logiką nie można się sprzeczać - zgodziła się Lunzie.- Resztę zwiedzania zostawmy na później i zobaczmy, co ma ci do powiedzenia Lars.Gdy Lunzie i Tee weszli do Centrum Łączności, zapanowało w nim małe poruszenie.- Więc to jest dama, która postawiła na nogi tysiące!- Jeden z oficerów puścił do niej oko podkręcając końce swoich czarnych wąsów.- Stawrt, to Lunzie - przedstawił ją Tee, lekko zmieszany.- Bardzo mi miło - powtarzała Lunzie ściskając podawane ręce.Było tam trzech oficerów, szef łączności Stawrt i dwóch Weftów: chorążowie Huli i Vaer.Huli zamiast przyjąć ludzkie kształty, jak to zwykle czynili jego pobratymcy w obecności ludzi, wyciągał osiem czy dziesięć mackopodobnych ramion, z których każde miało po dwa palce, i obsługiwał nimi skomplikowaną klawiaturę.Wysunął jedno z nich i poklepał ją po ramieniu.- Pewnie chciałabyś obejrzeć swoją wiadomość? Byłaby łaskwa wejść do tego pomieszczenia? - Inną 'ręką' wskazał jej drzwi w wewnętrznej ścianie.- Tee, wejdziesz ze mną? - zapytała cicho Lunzie.Nagle zrobiła się niespokojna.Pomieszczenie do rozmów prywatnych było małym przedziałem, wyłożonym dźwiękoszczelnym materiałem, który zdawał się połykać każde wypowiedziane słowo.Na środku ustawiono standardowy projektor holograficzny, a wokół niego kilka foteli.Lunzie zasiadła na jednym z nich, a Tee obok niej.Podświadomie oczekiwała, że weźmie ją za rękę, ale tego nie zrobił.Właściwie z wyjątkiem momentu, kiedy omal nie zemdlała mu w ramionach po obudzeniu, w ogóle jej nie dotknął.- Wciśnij ten czerwony przycisk - powiedział wskazując na małą klawiaturę na poręczy fotela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]