[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest taka formacja.- Formacja? - spytał Giles.- To sposób ustawienia ludzi do ataku - wyjaśnił Jim.- Wiem, że dla was wszystkich jest bardziej normalne szarżować po prostu w jednej linii, pierś w pierś.Ale nieuchronnie linia ta staje się nierówna, gdy jeden koń przegoni inne, a tylko wtedy, kiedy wszystkie konie uderzą naraz, ciężar ataku skutkuje w ten czy inny sposób.Przerwał czekając na sprzeciwy, ale na razie nikt się nie odzywał.- Jest inny sposób wjeżdżania w linię nieprzyjaciela - kontynuował.- Nazywa się formacją klina i ukształtowany jest jak szerokie ostrze bojowych strzał wystrzeliwanych z długiego łuku.Zamilkł, żeby się upewnić, czy nadążają za jego opisem formacji.Najwyraźniej tak było.- Jej wielka zaleta polega na tym, że wszyscy jadą razem, blisko siebie, i uderzają w nieprzyjaciela ostrzeni klina, z całym ciężarem skupionym w nim tak, że impet biegu wszystkich koni razem pomaga im rozerwać linię nieprzyjaciół.Znów przerwał.- Pomyślałem, że póki jeszcze zostało trochę światła dziennego, moglibyśmy poćwiczyć jazdę i atak w taki sposób.Jeżeli uda nam się znaleźć miejsce z tyłu za drzewami, gdzie nikt nas nie zobaczy, możemy spróbować przejechać krótki odcinek w tej formacji, koncentrując się na trzymaniu się razem, tak jak zrobimy to jutro.Ciężkozbrojni staną na czele, a lekkozbrojni z tyłu.Jim spodziewał się, że będzie musiał długo namawiać swoich z natury konserwatywnych towarzyszy do wypróbowania nowej metody ataku.Jednak okazało się, że dalecy byli od zwlekania, przeciwnie - byli pełni zapału, żeby to wypróbować.Jedyne trudności pojawiły się później, gdy już wyjechali pół mili poza drzewa otaczające zrujnowaną kaplicę i znaleźli wolny kawałek łąki, na której mogli rozpędzić się i udawać, że uderzają na grupę nieprzyjaciół.Sprzeciw powstał, kiedy Jim poinformował ich, że chce, aby ćwiczyli bez zbroi, gdyż obawiał się, że może to przyciągnąć niepotrzebnie uwagę kogoś, kto mógłby zobaczyć ich tak jadących; z tego samego powodu mieli trzymać w rękach kawałki gałęzi zamiast broni i tarcz.Ostatnia propozycja odebrała większości z nich całą przyjemność.Zwłaszcza rycerze czuli się głupio, że będą galopować konno w ścisłym szyku i trzymać coś, co z obrzydzeniem określali jako patyki.Mimo to Jim nalegał i w końcu zgodzili się.Tak jak się spodziewał, głównym problemem okazało się zmuszenie ich, żeby się trzymali razem w formacji.Znów połową radości w bitewnej szarży było dla tych ludzi ściganie się, żeby zobaczyć, kto pierwszy zetrze się z wrogiem.W końcu Jim poratował się udawaniem pewnych czarów, by wywrzeć na nich wrażenie.Kazał im ustawić się konno w formacji klina, a potem sam powoli obszedł ich dookoła, mrucząc pod nosem i wymachując rękami.Wyjaśnił, że zarzucił na nich magiczną sieć, która zwiąże ich razem, ponieważ jedyną szansą na zwycięstwo będzie moc tej siatki, która utrzyma ich w formacji klina.Czary nie tylko utrzymają ich razem, obiecał, ale i potroją siłę każdego z nich swoimi mocnymi, niewidzialnymi więzami.Zatem jedynym powodem, dla którego klin może zawieść, będzie to, że ktoś z nich straci kontakt z sąsiadem i przez to utraci tę dodatkową siłę, którą daje siatka.Rycerze przyjęli to wyjaśnienie tak ufnie, że aż Jim zawstydził się skrycie.Pocieszył się jednak tym, że nic innego nie zmusiłoby ich, żeby trzymali się razem, tak jak powinni, co było rzeczą najwyższej wagi.Ku jego sporemu zdziwieniu wszyscy tak mocno uwierzyli w Magię, że przy następnym pozorowanym ataku trzymali się razem jak weterani pięćdziesięciu takich szarż, a potem opowiadali jeden drugiemu, jak każdy czuł, gdy trzykrotnie rosła jego siła pod wpływem czarów.- To dlatego, że dzielicie się nawzajem swoją siłą dzięki Magii - wyjaśnił Jim z poważną twarzą.Wystarczyło im to zupełnie, więc dodał jeszcze dla bezpieczeństwa, że ta moc działa tylko w czasie szarży w formacji klina.Nie powinni próbować zyskać dodatkowej siły pozostając blisko siebie w warunkach zwykłej bitwy.Zbytnia skłonność do dawania wiary, jak już odkrył Jim, mogła być równie niebezpieczna jak zbyt wielki sceptycyzm.- Teraz - powiedział, kiedy w końcu przerwał ćwiczenia - powinniśmy pomyśleć o zdobyciu dodatkowych koni.Zanim to powiedział, klin podzielił się już, tak jak zazwyczaj robili to jego członkowie, na trzy grupy; jedną, składającą się z Jima, jego towarzyszy, księcia i sir Raoula; drugą, utworzoną przez zbrojnych, i trzecią, którą stanowili łucznicy Dafydda.Prawdę mówiąc, ponieważ łucznicy nie mieli koni, i tak stali z boku i tylko przyglądali się ćwiczeniom, najwyraźniej mocno zirytowani tym, że nie mogli dołączyć do reszty, choć ich zainteresowanie ćwiczeniami było widoczne.Nadeszła już pora, żeby zlikwidować podobne podziały między ludźmi, i to skłoniło Jima do tego, aby wspomnieć, że najwyższy czas zdobyć dodatkowe konie nie tylko dla trzech łuczników, ale i dla księcia.Łucznikom wystarczyłyby jakiekolwiek zdatne do jazdy zwierzęta.Niestety dla księcia trzeba było dość dobrego konia, krótko mówiąc, konia rycerskiego.Jimowi zdawało się, że jedynym sposobem na zdobycie tych koni może być przedostanie się na tyły linii francuskich i okradzenie ich.Sir Raoul mógłby pokazać im drogę.Prawdziwym problemem było jeszcze znalezienie ludzi potrafiących dokonać tej kradzieży.Podjechał tam, gdzie przystanęli zbrojni.Zauważył z odrobiną irytacji, że Theoluf wciąż kręcił się wśród nich.Kiwnięciem ręki odwołał go na stronę.- Theolufie! - powiedział ściszonym głosem.- Jesteś teraz moim giermkiem.Powinieneś być z resztą nas, którzy tu dowodzimy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]