[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pośrodku119widniało czterech nieboszczyków, którzy pozostają niezmienni.To ma związekz pogodą.Obrazki także. Tak.Chodzi o pogodę. Jasne.Rzecz w tym, że kiedy byliśmy w komnacie, chmura zasłoniła słoń-ce, ale staruszka się nie pokazała.Kiedy zaszedłem tam po twoim odejściu, byławiosna, a mimo to starucha wyszła przed dom.Jednodniówka leżała jak kot, z głową opartą na dłoniach.Odwróciła się, by namnie popatrzeć. A zatem chodzi o pogodę, tak? zapytała. Nie wiem.O cóż innego mogłoby chodzić? Czy mogę zapytać cię o zdanie? Obrazki rzeczywiście odnoszą się do pogody stwierdziła, ponownie od-wracając głowę. Aniołowie stworzyli je, by zapamiętać kolejność miesięcy.Spełniają dobrze swoją rolę.To wszystko. W takim razie dlaczego uciekłaś i zostawiłaś mnie samego?Nie odpowiedziała.Leżała nieruchomo, a mimo to czułem, że znów mnieopuszcza.Chwyciłem ją za ramię, próbując zatrzymać uciekinierkę, ale miumknęła.Znimy czasem, że trzeba ruszyć w drogę, by wykonać polecenie albo zadanie,otrzymujemy szczegółowe wskazówki, ale po dotarciu na miejsce wychodzi najaw, że nie tam zdążaliśmy, że inną wyznaczono nam misję.Poszukiwana oso-ba zmienia się w zleceniodawcę.Przedmiot staje się miejscem, a miejsce rzeczązamkniętą w szkatułce albo wzbudzającą grozę wiadomością.Cel jest nieosiągal-ny, bo stale się zmienia.Mimo to śniący pragnie wypełnić misję, nie zważa naniespodzianki, wytrwale próbuje spełnić wolę kapryśnego mocodawcy.W końcu budzi się i odkrywa, że nie ma żadnej misji do spełnienia. Jednodniówko szepnąłem, dotykając policzkiem jej włosów, które opa-dły na twarz. Jednodniówko, powiedz, że nie ma zimy; przekonaj mnie, żezima nie powróci, a ja ci uwierzę.DRUGA FASETABył wietrzny, dżdżysty dzień, który dla mnie stanowił początek listopada, na-tomiast wedle kalendarza okazał się dwudziestym września.Na życzenie Zhin-sinury odwiedziłem Dom Dwudziestu Ośmiu Zapachów.Kobieta siedziała nadplakietkami do odmierzania czasu; przed nią leżał wrześniowy obrazek. Zastanawiałeś się, kim są te dzieci? zapytała. Tak odparłem. Para maluchów stwierdziła. Jak w innych miesiącach.Ta w głębi tostaruszka, do której idą w tym miesiącu po naukę. Uśmiechnęła się do mniepodkrążonymi oczyma, które zawsze sprawiały wrażenie smutnych.Dużą maje-statyczną głowę dodatkowo powiększała puszysta siwa czupryna.Uśmiech byłprzyjazny i naturalny. Jak sobie radzisz, chłopcze z Małego Domostwa? Doskonale stwierdziłem.Wolałbym na tym poprzestać, ale w takim wy-padku Zhinsinura nie mogłaby wywnioskować z mego tonu, co naprawdę myślę,jakie są zalety i wady mego obecnego życia. Czy możesz mi wyjaśnić, czymjest list od doktor Boots?Obok pracowały lub odpoczywały inne osoby, wśród nich moi znajomi.Przy-wykłem do tego, że w Centrum Usługowym ciągle ktoś się na mnie gapi; wolał-bym porozmawiać z Zhinsinurą na osobności, ale w Rejestrze nie było takiegozwyczaju.Sąsiedzi przyglądali mi się z ogromnym zainteresowaniem. To zwykły list odparła. Od doktor Boots.Czułem na sobie wzrok gapiów.Patrzyłem, jak Zhinsinura wodzi długimi pal-cami po gładkich brzegach plakietek. Chciałbym się czegoś dowiedzieć zacząłem ostrożnie. Chętnie ci pomogę. Sądzę, że wiem, co Jednodniówka miała na myśli.Jesteście mrokiemi światłością.Niełatwo się w tym rozeznać.Wydawało mi się, że znalazłem ścież-kę, myśl przewodnią o nadchodzącej zimie, ale to była kolejna zagadka.Jednod-niówka powiada, że zagadki to odpowiedzi. Każda szarada stanowi zarazem własne rozwiązanie przytaknęła Zhin-sinura. To proste.Z drugiej strony jak to możliwe, by zagadka jednocześnie121zawierała odpowiedz? Nie myśl, że z ciebie kpię.W głowie mi to nie postało.Mamy do czynienia z tajemnicą.Prawdomówcom trudno jest uwierzyć, że istnie-ją takie sekrety.W tym cały problem.Chcesz poznać jej tajemnicę, ale nie zdajeszsobie sprawy, o co właściwie pytasz; ona nie może ci odpowiedzieć, póki samasię tego nie dowie.Jednodniówka nie chce poznać własnych sekretów. Jak może ukrywać sekret nieznany samej sobie?Gapie odwrócili głowy.Nie podobała im się ta rozmowa; młodsi byli zdegu-stowani; starsi przestali słuchać.Zhinsinura splotła tylko palce i pochyliła się kumnie z uśmiechem. Czym jest prawdziwa mowa? zapytała. Tajemnica za tajemnicę. Nie robimy z tego sekretu odparłem. Jesteśmy w prawdziwej mowietak biegli, że zapomnieliśmy, na czym polega. Otóż to stwierdziła, rozłożywszy ręce. W tym cała trudność.Przypomniały mi się słowa Barwy Czerwieni, która twierdziła, że linia Szeptunie tyle zachowuje dyskrecję, co z góry wyklucza możliwość ujawnienia tajemni-cy. Jest coś powiedziałem wolno, jakbym postradał rozum co chciałbymwiedzieć.Musi być na to sposób, bo wy tu jesteście świadomi, w czym rzecz.Sko-ro nie można tajemnicy wyrazić słowami, znajdę inną metodę, byle się nauczyćtego, co umiecie. Czy zdajesz sobie sprawę, o co prosisz? powiedziała cicho Zhinsinura,wpatrując się we mnie smutnymi oczyma, podkrążonymi od ustawicznego pa-trzenia. Jedno musisz wiedzieć o sekretach oraz ich odkrywaniu; raz poznanezostają w pamięci na zawsze.Stają się twoją tajemnicą.Nie będziesz mógł o nichzapomnieć.To droga bez powrotu. Jak mur przechodni. Mur przechodni? powtórzyła z uśmiechem. Coś takiego nie istnieje.Przy sąsiednich stolikach rozległ się dobrotliwy chichot, jakby właściwy żartzostał przytoczony w odpowiednim czasie.Zmiech obudził płowego kota o tygry-siej sierści i posturze; na imię było mu Fa afa, trzymał się zawsze blisko Zhinsi-nury, która uspokajającym gestem pogłaskała go po głowie na znak, że może dalejspać. Jak ci wiadomo ciągnęła Przymierze nie kochało prawdomówców.Być może przesądziła o tym powściągliwość ich kobiet, jako że w dawnych cza-sach trzymały się od niego z daleka, a po katastrofie w miarę możliwości pomaga-ły jej ofiarom, ale tylko wśród swoich.Przymierze nie mogło się pogodzić z tym,że przetrwaliście bez jego pomocy.Dopiero gdy kobiety poniosły w świat wieśćo kresie Drogi Przymierza, Olivia przybyła do waszego gniazda.Między dwiemagromadami nie nastąpiło pojednanie; co gorsza, współpracownice Olivii usiłowa-ły jej przeszkodzić.Tak dawniej bywało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]