[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potworne zanieczyszczenie środowiska, z jakim mamy do czynienia, także zostało pośrednio spowodowane przez naukę.— Westchnął ciężko.— Wszyscy o tym wiedzą.Zapadło milczenie.Malcolm leżał na wznak z zamkniętymi oczami i oddychał z wysiłkiem.Kiedy Ellie była już niemal pewna, że zasnął, niespodziewanie otworzył oczy i usiadł w łóżku.— Niemal jednocześnie dokonały żywota wielkie intelektualne uzasadnienia sensu nauki.Od czasów Newtona i Kartezjusza podsuwano ludziom wizję całkowitego zapanowania nad światem.Nauka miała kontrolować wszystko, ponieważ rozszyfrowała prawa natury, lecz w dwudziestym wieku to twierdzenie legło w gruzach.Najpierw zasada nieoznaczoności Heisenberga określiła granice tego, czego możemy dowiedzieć się o subatomowej strukturze świata.Nie ma sprawy, przecież nikt z nas nie żyje w subatomowym świecie.Potem twierdzenie Goedela wyznaczyło podobne granice matematyce, która przecież jest oficjalnym językiem nauki.Do tej pory matematycy sądzili, iż ten język zawiera w sobie jedyną w swoim rodzaju stosowność, wywodzącą się bezpośrednio z uniwersalnych praw logiki.Teraz jednak wiemy, że to, co nazywamy „rozsądkiem”, jest tylko subiektywną grą, nie mającą w sobie naprawdę nic nadzwyczajnego.A teraz teoria chaosu udowodniła, że niemożność przewidywania przyszłości stanowi nieodzowny składnik naszego codziennego życia.Ponieważ nie możemy przewidzieć nadejścia zwykłej burzy, cała wielka wizja nauki, licząca sobie wiele stuleci, cały ten wspaniały sen o zapanowaniu nad wszystkim, co nas otacza, rozsypały się w pył, a z nimi także wiara w dokonania nauki oraz przekonanie, że powinniśmy jej okazywać posłuszeństwo.Uczeni zawsze powtarzali, że może na razie jeszcze nie wiedzą wszystkiego, ale kiedyś na pewno się dowiedzą.Teraz jednak wiemy, że to były jedynie czcze przechwałki głupich dzieci, które są gotowe skoczyć z dachu wysokiego budynku tylko dlatego, iż wierzą, że potrafią latać.— To bardzo surowa ocena — zauważył Hammond.— Jesteśmy świadkami końca ery nauki.Nauka, podobnie jak inne przestarzałe systemy, niszczy samą siebie, gdyż zyskując coraz większą potęgę, okazuje się jednocześnie całkowicie niezdolna do sprawowania nad nią kontroli.Wydarzenia następują jedno po drugim z oszałamiającą prędkością.Pięćdziesiąt lat temu wszyscy mówili tylko o bombie atomowej, bo to była wówczas prawdziwa potęga.Nikt nie potrafił sobie wyobrazić nic groźniejszego.Mimo to, zaledwie dekadę później, zaczęto przebąkiwać o inżynierii genetycznej, która stanowi tysiąckroć poważniejsze zagrożenie, gdyż może stać się powszechnie dostępna.I stanie się.Zestawy do samodzielnego majsterkowania, eksperymenty w szkołach, tanie laboratoria dla terrorystów i dyktatorów.Wkrótce wszyscy zaczną sobie zadawać to samo pytanie: Co mam począć z władzą, która trafiła w moje ręce? Tak się składa, iż jest to właśnie pytanie, na które nauka nie potrafi udzielić odpowiedzi.— Co wtedy nastąpi? — zapytała Ellie.Malcolm wzruszył ramionami.— Zmiana.— Jaka zmiana?— Wszystkie poważne zmiany przypominają śmierć — odparł.— Nie wiesz, co cię czeka na drugim brzegu, dopóki się na nim nie znajdziesz.Zamknął oczy.— Biedny człowiek.— westchnął Hammond, potrząsając głową.Malcolm westchnął z rezygnacją.— Czy zdajesz sobie sprawę, jak małe są szansę na to, żeby komukolwiek z nas udało się ujść stąd z życiem? — zapytał.SZÓSTA ITERACJAPowrót systemu do normalności może okazać się niemożliwy.IAN MALCOMPowrótZ wyciem elektrycznego silnika samochód pędził przed siebie podziemnym tunelem.Grant siedział za kierownicą, wciskając w podłogę akcelerator.Tunel na całej długości wyglądał dokładnie tak samo; jedyne urozmaicenie stanowiły pojawiające się od czasu do czasu otwory sięgających na powierzchnię przewodów wentylacyjnych, ale ponieważ ich sterczące na zewnątrz wloty były zabezpieczone przed deszczem, do środka przedostawało się bardzo mało światła.Uczony zdołał jednak w wielu miejscach dostrzec nagromadzone zwierzęce odchody.Nie ulegało wątpliwości, że tunel był często odwiedzany przez czworonożnych gości.Siedząca obok niego Lex oświetliła latarką tył pojazdu, gdzie leżał młody welociraptor.— Dlaczego on tak ciężko oddycha?— Bo trafiłem go pociskiem usypiającym.— Czy on umrze?— Mam nadzieję, że nie.— Po co go zabraliśmy?— Aby udowodnić wszystkim, że dinozaury naprawdę się rozmnażają.— Skąd pan wie, że się rozmnażają?— Ponieważ ten osobnik jest bardzo młody, a w dodatku to samczyk — wyjaśnił Grant.— Naprawdę? — zainteresowała się Lex i ponownie skierowała snop światła na uśpione zwierzę.— Tak.Czy mogłabyś oświetlać drogę przed nami? — Nie odrywając wzroku od drogi, wyciągnął rękę w stronę dziewczynki.— Co widzisz na zegarku?— Dziesięć.i piętnaście.— W porządku.— To znaczy, że mamy tylko czterdzieści pięć minut na skontaktowanie się ze statkiem — odezwał się Tim.— Powinniśmy być niedaleko — powiedział Grant.— Wydaje mi się, że lada chwila dotrzemy na miejsce.Nie był tego pewien, ale już jakiś czas temu odniósł wrażenie, iż tunel wznosi się łagodnie ku powierzchni.— O rety! — wykrzyknął Tim.Z oszałamiającą prędkością wypadli z ciemności w środek dnia.Wiatr rozwlekał strzępki rzadkiej mgły, częściowo zasłaniając wznoszący się bezpośrednio przed nimi budynek.Grant zorientował się natychmiast, że dotarli do głównego kompleksu zabudowań i znaleźli się przed samym garażem.— Hura! — zawołała Lex.— Udało się!Kiedy Grant wprowadzał pojazd do garażu, dziewczynka podskakiwała na siedzeniu jak piłka.Wzdłuż ścian stały puste klatki; w jednej z nich umieścili nieprzytomnego welociraptora, wstawili miskę z wodą, po czym ruszyli po schodach na parter.— Zaraz zjem hamburgera z frytkami i koktajlem czekoladowym! Koniec z dinozaurami! Hura!Otworzyli drzwi do głównego holu i stanęli jak wryci.Szklane drzwi prowadzące na zewnątrz budynku zostały roztrzaskane, a przez otwór do środka sączyła się biaława mgła.Tablica z napisem: KIEDY DINOZAURY WŁADAŁY ZIEMIĄ wisiała na jednym haku, kołysząc się w podmuchach wiatru.Wielki sztuczny tyranozaur runął na podłogę, prezentując swoje wypełnione metalowymi częściami wnętrze.Za szklanymi ścianami majaczyły sylwetki palm, ledwo widoczne za przesuwającą się powoli mgłą.Dzieci skuliły się za przewróconym metalowym biurkiem, natomiast Grant włączył porzuconą przez kogoś krótkofalówkę i zaczął sprawdzać po kolei wszystkie kanały.— Halo, tu Grant.Słyszy mnie ktoś? Halo, tu Grant.Lex spojrzała w prawo i zobaczyła nieruchome nogi strażnika.— Halo, tu Grant.Halo.Dziewczynka wychyliła się zza biurka, ale paleontolog zatrzymał ją.— Nie ruszaj się.— Czy on nie żyje? A to na podłodze to krew?— Tak.— A dlaczego nie jest czerwona?— Nie bądź turpistką! — skarcił ją brat.— Wcale nie jestem.A co to znaczy?Radio nagle ożyło.— Mój Boże, Grant! Czy to naprawdę pan?A potem:— Alan!To był głos Ellie.— Tak, to ja.— Dzięki Bogu! — wykrzyknęła Ellie.— Nic ci nie jest?— Nic.— A co z dziećmi? Widziałeś je?— Są ze mną, całe i zdrowe.— Dzięki Bogu.Lex ponownie próbowała wychylić się zza biurka, i znów została za to skarcona.— Wracaj na miejsce! — syknął uczony.— Gdzie jesteście? — zatrzeszczało radio.— W holu na parterze głównego budynku.— A niech to! — zaklął Wu.— Alan, słuchaj uważnie — powiedziała Ellie.— Raptory uciekły z zagrody.Potrafią otwierać drzwi.Możliwe, że są teraz w tym samym budynku co wy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]