[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wnętrze zalane byłonikłym światłem pochodzącym z gołych żarówek, z rzadka rozmieszczonych pod opie-rającym się na słupach i wyłożonym belkami sufitem.Przez całą długość pomieszcze-nia ciągnęły się w trzech rzędach przegrody dla zwierząt.Na lewo znajdowało się kil-koro zamkniętych drzwi.Zrodek zajmowały potężne stosy kartonowych pudeł, bel sianai worków z paszą. I co?  szepnęła stojąca kilka stopni niżej Joanna. Widzisz coś? W przegrodach jest mnóstwo zwierząt  odparła Deborah. Ale ani śladu ludzi,przynajmniej na razie.Otworzyła drzwi i wyszła na zasłaną sianem podłogę z surowych desek.Kilka zwie-rząt wyczuło jej obecność i chrząknęło, podrywając na nogi pozostałe.Joanna dołączyłado przyjaciółki i obie rozejrzały się uważnie po otoczeniu. Jak na razie, jest niezle  stwierdziła Deborah. Jeśli nawet mają nocną zmia-nę, chyba śpią. Ale smród  zauważyła Joanna. Nie wiem, jak ktokolwiek może pracowaćw takich warunkach. Założę się, że to świnie  odparła Deborah.Zorientowała się, że patrzy przez całądługość pomieszczenia w okrągłe oczy wielkiej, różowo-białej maciory.Zwinia zdawałasię przyglądać jej z wielkim zainteresowaniem. Ktoś mi mówił, że świnie są czyste  zaprotestowała Joanna. Są czyste, jeśli trzyma się je w czystości  odparła Deborah. Ale wcale im nieprzeszkadza, że są brudne, a ich ekskrementy to paskudna rzecz. Czy widzisz to co ja, na ścianie za tobą?  zapytała Joanna z palcem wycelowa-nym w dostrzeżony właśnie obiekt.Deborah obejrzała się przez ramię i jej twarz się rozjaśniła. Telefon!  zawołała.Dziewczyny rzuciły się do aparatu.Deborah dopadła go pierwsza i przyłożyła słu-chawkę do ucha.Joanna przyglądała się jej z nadzieją w oczach, ale dziewczyna z wy-razem rozczarowania na twarzy uderzyła kilkakrotnie w widełki, a wreszcie odwiesiłasłuchawkę. Nic z tego! Odcięli telefony.235  To było do przewidzenia  odparła Joanna. To prawda  przyznała Deborah. Poszukajmy ciężarówki  zdecydowała Joanna.Zostawiwszy drzwi na klatkę schodową lekko uchylone, przyjaciółki ominęły stertypaszy i siana i skierowały się do najbliższych drzwi.Deborah otworzyła je i poświeciłalatarką do środka. Ja nie mogę!  wykrzyknęła. Co tam jest?  zapytała Joanna, zaglądając jej przez ramię. Jeszcze jedno laboratorium  odparła ze zdumieniem Deborah.Nie spodziewałasię tego, a raptowne przejście od chlewu do supertechnologii przyprawiło ją o zawrótgłowy.Laboratorium nie było aż tak ogromne, jak to w głównym gmachu kliniki, alewydawało się niemal równie dobrze wyposażone.Weszła do środka.Joanna podążyła za nią.Deborah przesuwała wiązkę światła odprzyrządu do przyrządu, wyławiając z mroku sekwenatory DNA, mikroskop skanin-gowy i syntezatory polipeptydów.Zgromadzony tu sprzęt był marzeniem każdego bio-loga molekularnego. Miałyśmy znalezć ciężarówkę  upomniała ją Joanna. Zaraz  odparła Deborah.Podeszła do inkubatora i przyjrzała się wypełniającymgo płytkom Petriego.Niczym nie różniły się od tych, z którymi pracowała rano w głów-nym laboratorium, doszła więc do wniosku, że i tutaj wykonuje się transfery jądrowe.Potem światło latarki padło na szklaną taflę, oddzielającą laboratorium od sąsiedniegopomieszczenia.Dziewczyna skierowała się w tamtą stronę.Joanna ruszyła za nią, aby nie pozostaćw ciemności. Deborah!  zawołała ostro. Tracimy czas. Wiem  odparła Deborah. Ale za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że mamogólny obraz tego, co się tu dzieje, okazuje się, że robią o wiele więcej.Nie spodziewa-łam się znalezć na farmie drugiego laboratorium, a już na pewno nie tak dobrze wypo-sażonego. Zostawmy to zawodowcom  powiedziała błagalnie Joanna. Mamy już wy-starczająco wiele dowodów, by uzasadnić nakaz rewizji.Teraz chodzi o to, żeby się stądwydostać.Deborah dla uniknięcia refleksów przytknęła latarkę do szyby i zajrzała do znajdują-cego się za nią pomieszczenia. A tu jest następna niespodzianka.To wygląda na normalną salę sekcyjną, takąjak dla ludzi, ale z bardzo małym stołem.Po co, na miłość boską, jest im to potrzebnew chlewie? Chodz!  ponagliła ją z rosnącym rozdrażnieniem Joanna.236  Zaczekaj, muszę to obejrzeć  odparła Deborah. Tylko chwileczkę.Tam jestchłodnia, taka jak w kostnicy.Joanna przewróciła z gniewem oczami, gdy przyjaciółka wcisnęła się do sali sekcyj-nej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl